17. Był tu jakiś typ.

1K 94 25
                                    

Od poniedziałku zaczęłam intensywny tydzień. Miałam na myśli to, co powiedziałam Erin i jak tylko nie siedziałam na uczelni, szłam do pracy. Żyłam praktycznie tylko na kanapkach lub sałatkach, które przygotowałam sobie rano w domu. Wieczorem po powrocie nie chciało mi się nawet jeść, więc jedynie brałam prysznic i szłam spać, najczęściej przy jakimś filmie, który próbowałam obejrzeć. Pewnie nie było to zbyt zdrowe, ale ja byłam leniem i wolałam odsypiać, zamiast stać w kuchni.

W środę, korzystając z wcześniejszego zakończenia się jednych zajęć, udało mi się nawet zjeść szybki obiad w przyuczelnianej knajpie.

- Myślałam, że pracujesz tylko weekendami i w luźniejsze dni - powiedziała Polly, która poszła ze mną i walczyła właśnie ze spaghetti. - A widzę, że zasuwasz od poniedziałku, chociaż początek tygodnia to najgorsze dni na uczelni.

- Dodatkowe godziny i kasa zawsze się przydadzą - odpowiedziałam, wpychając sobie do buzi kolejną porcję jedzenia. - Tym bardziej, że w zimie miałam trochę lenia, przez co środki na moim koncie topnieją szybciej niż śnieg.

- Dobrze, że przynajmniej płacą ci tam jakąś ludzką kasę, a nie wykorzystują jak tanią siłą roboczą.

- W końcu to rodzice przyjaciela Pedro, więc myślę, że to ze względu na niego tak dobrze mnie traktują. Pedro to dla nich taki trochę przybrany syn. No i trochę dlatego też głupio mi odejść, chociaż widziałam kilka fajniejszych ofert pracy. - Dokończyłam jedzenie i szybko dopiłam herbatę. - Wybacz, Polly, ale muszę cię zostawić.

- Jasne, nie przejmuj się. Ja będę walczyła z tym makaronem jeszcze trochę - zaśmiała się. - Idź, zarabiaj swoje miliony. - Puściła mu buziaka, tak samo jak ja jej i wyszłam z knajpy. 

W ostatnim momencie zdążyłam na autobus, który zawiózł mnie praktycznie pod same drzwi sklepu, w którym pracowałam.

Reszta dnia minęła mi szalenie szybko, tym bardziej, kiedy przyszła nowa dostawa starych winyli, które musiałam rozłożyć na odpowiednich półkach. Dzięki temu znalazłam kolejne nagranie Bruce'a Springsteena. Od razu zrobiłam zdjęcie i przesłałam Niallowi ze znakiem zapytania, bo wiedziałam, że on zbiera takie rzeczy, ale nie byłam pewna, czy tej już nie ma. 

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

Leprikon: BIERĘ!!! ♥♥♥ *hearteyesmotherfucker*

Zaśmiałam się z jego wiadomości i odesłałam mu emotkę "OK". Od razu odłożyłam płytę na bok, by nikt jej nie zakosił.

Leprikon: Weźmiesz mi ją dzisiaj do baru? Od razu się z tobą rozliczę. Chyba że pragniesz w naturze to się umówimy na kiedy indziej ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Ja: Wybacz, pyszczku, ale na dziś jestem już umówiona z Erin ♥. Ale nie martw się, zabiorę ją ze sobą z pracy, żeby nikt ci jej nie podkradł i dam ci przy najbliższej okazji.

W odpowiedzi wysłał mi ogromną ilość smutnych i płaczących minek. Nie byłam pewna czy to przez to, że się nie spotkamy, czy z powodu nie otrzymania płyty od razu. Bardziej obstawiałam to drugie.

Chwilę później po raz kolejny dostałam SMS. Byłam pewna, że to następna wiadomość od Nialla, ale myliłam się. To była Erin.

ERIN: Drey, z babskiego wieczoru nici. Liama dopadła gorączka, więc zostaje w domu. Tak czy siak, zapraszam i czekam ♥

Uwielbiałam ich, naprawdę, ale wizja spędzenia z nimi całego wieczoru tym bardziej, kiedy Liam jest chory i Erin będzie go niańczyć? Dzięki. Byłam, widziałam, nie zamierzam powtarzać. Odpisałam przyjaciółce, że skoro jej narzeczony jest chory, to powinna się nim zająć, a ja nie będę przeszkadzać i nasz babski wieczór przełożymy na kiedy indziej. Po jej odpowiedzi widać było, że nie była zrozpaczona z tego powodu. Z czystym sercem mogłam więc wrócić do domu.

(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz