Nie zamierzałam się zagłębiać w cokolwiek właśnie się wydarzyło. Nie zamierzałam zawracać sobie tym głowy, bo najpewniej nie znaczyło to zupełnie nic. A ja miałam robotę, za którą zamierzałam się wziąć praktycznie od razu. Zaczęłam od sprzątania mieszkania. Wystartowałam w łazience, potem przeszłam do kuchni. Następnie zrobiłam swój pokój i drugi pokój, którego tak naprawdę praktycznie nie używałam. Był to pokój Mai i czekał na nią, aż skończy liceum, zacznie studia i tu ze mną zamieszka.
Na koniec zostawiłam sobie salon. Zaczęłam od złożenia kanapy, której od rana nie ruszyłam. Kiedy tylko ruszyłam meblem, by schować wsuwany materac, coś załomotało, a potem uderzyło o podłogę. Znowu coś musiało wpaść w szparę miedzy siedzeniem a podramiennik. Standard... Złożyłam mebel do końca i sięgnęłam pod niego ręką, na ślepo szukając zguby. W końcu wymacałam coś zimnego, płaskiego i cienkiego. Nie miałam pojęcia co to jest. Szybko wyciągnęłam przedmiot i ściągnęłam brwi, widząc czarnego smartphone'a, który z pewnością nie był mój. Po pierwsze, mój był srebrny, po drugie z mojego właśnie leciała muzyka, a samo urządzenie leżało na stoliku.
Zayn.
To musiał być jego telefon. Wcisnęłam przycisk blokady klawiatury i kiedy ukazała mi się tapeta przedstawiająca szkic Deadpoola byłam już pewna. Spróbowałam odblokować urządzenie, ale wymagało kodu, a nie zamierzałam się głowić, jaki wzór może dać mi dostęp do niego. Dlatego po prostu odłożyłam je na stoik obok mojego, zostawiając rozmyślanie nad tym, co z nim zrobić na później.
"Na później", czyli niecałą godzinę później, kiedy już skończyłam sprzątać całe mieszkanie. Telefon Zayna co jakiś czas dawał znać o nowych wiadomościach, ale cudem powstrzymywałam swoją ciekawość, przed zerknięciem od kogo są. Jeszcze zobaczyłabym coś, czego bym nie chciała...
I kiedy już miałam wyjść z domu, by udać się na zakupy, telefon Malika zaczął dzwonić. Być może dzwonił ktoś, kto ma inną możliwość dotarcia do Zayna, niż tylko telefoniczną i przekaże mu, że jego własność jest u mnie. Zerknęłam na ekran i miałam ochotę uderzyć głową w ścianę. Oczywiście, że osobą, która musiała teraz dzwonić, był Harry. Westchnęłam głośno, przygotowując się na jego wszystkie głupie teksty oraz sugestie i odebrałam połączenie.
- Ty, a tobie to palce połamało? - zapytał, zanim się odezwałam. - Czy zapomniałeś, jak się wiadomości pisze?
- Cześć, Harry...
- AUDREY?! - krzyknął zaskoczony, a zaraz potem zaczął się śmiać. - No proszę, proszę... A skąd ty się u Malika wzięłaś, coo? - Nie widziałam go, ale mogłam sobie wyobrazić, jak się głupio szczerzy.
- Nie jestem u Malika, jestem w domu...
- Mhm... A czym on jest zajęty, że nie może odebrać? - Po raz kolejny mi przerwał.
- Nie wiem, nie ma go tu - odpowiedziałam. Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Ej, czekaj... - Znowu zamilkł. - Ja dzwonię na jego numer, nie? Czy mi ktoś zrobił żart i zapisał twój numer jako Zayna?
Zaśmiałam się głośno, bo brzmiał tak bezradnie i zdezorientowanie, że aż uroczo.
- No co, Drey? - jęknął takim tonem, że brakowało tylko, by tupnął nogą o podłogę.
- Nic... - zaśmiałam się jeszcze przez chwilę. - To jest numer Zayna. Po prostu zostawił u mnie telefon. Więc gdybyś mógł mu jakoś przekazać, że go nie zgubił, tylko jest tutaj...
- Jasne, jasne. Widzimy się później, to mu powiem. Ale teraz ty gadaj, co on u ciebie robił! - rozkazał. I ponownie, zanim się odezwałam, on się wciął. - CZEKAJ! - krzyknął, a ja prawie straciłam przez to słuch. - Jak rano do niego dzwoniłem nie mógł gadać... ON BYŁ U CIEBIE! A WCZORAJ PO ROBOCIE ODWOZIŁ CIĘ DO DOMU! No proszę, proszę...
CZYTASZ
(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]
FanfictionKontynuacja "Twisted". Kiedy wszystko jest już mniej zakręcone, niż było. 05.12.2017 - 24.01.2018