Dawno przez jeden wieczór nie uśmiałam się tak bardzo, jak dziś z chłopakami. W trakcie meczu śmiałam się z ich sprzeczek o wyższość jednej drużyny nad drugą, czy wytykania co chwilę błędów sędziego i sugestii, że sędziuje dla tej drugiej drużyny. Istny kabaret. Kiedy mecz się już skończył, dalej siedzieliśmy pijąc i gadając o wszystkim, śmiejąc się z czego popadnie. Chłopaki chyba naprawdę przejęli się tym, że byłam sama w ich towarzystwie i dbali o to, bym dobrze się czuła. Chociaż właściwie nie musieli się nawet zbytnio starać, by tak było.
Przez cały wieczór wypiłam dwa piwa, które i tak nieźle zakręciły mi w głowie przez zmęczenie po całym dniu. Miałam tylko nadzieję, że jutro nie będę miała żadnego kaca, bo byłoby to trochę żenujące. Zerknęłam na zegarek i niemal z przerażeniem przyjęłam fakt, że już prawie pierwsza. Kiedy ten czas tak szybko minął?! Aż zaklęłam, zwracając na siebie uwagę chłopaków.
- Co się stało? - zapytał Steve, patrząc na mnie dziwnie przez ten mój mini wybuch.
- Nie, nic takiego. Po prostu nie spodziewałam się, że jest już tak późno. - Spojrzałam znacząco na Zayna.
- No widzisz, w miłym towarzystwie czas szybko leci. A ty masz tutaj najlepszych z najlepszych - powiedział zadowolony z siebie Louis, zerując kolejne piwo. - Kto idzie po następną kolejkę? Nie ja!
- Dobra, to my się zwijamy - odezwał się Zayn, odsuwając swoje krzesło od stolika. - Potrzebuje ktoś jeszcze podwózki?
- Jak już zapytałeś, to ja skorzystam! - zgłosił się Harry, kończąc swoje piwo.
- Ej no! - jęknął niezadowolony Lou.
- Stary, to nie weekend - odpowiedział krótko Styles, kończąc dyskusję.
Chwilę później pożegnaliśmy się z chłopakami, którzy stwierdzili, że też będą się zbierać, jak tylko Niall i Steve dokończą swoje piwa. Harry pomógł mi założyć płaszcz, a potem razem z Zaynem opuściliśmy bar, życząc Lucy dobrej nocy.
Na dworze było cholernie zimno, a na dodatek wcześniej musiał padać deszcz, który potem mróz zmienił w lód, bo chodnik był ślizgawką. Oczywiście już przy pierwszych kilku krokach prawie wyrżnęłam, w ostatnim momencie łapiąc ramię Zayna, by się wyratować. Chłopak pomógł pozostać mi w pionie, a ja nawet kiedy już złapałam równowagę, nie zamierzałam puszczać jego ramienia, które ścisnęłam mocniej, powoli idąc w stronę samochodu. Harry za to cieszył się jak dziecko, co chwila biorąc rozpęd i ślizgając się na lodzie. Podjechał pod przednie drzwi auta od strony pasażera i otworzył je przede mną, zapraszając mnie do środka zamaszystym gestem ręki. Zaśmiałam się, ale podziękowałam i wsiadłam do samochodu.
Okazało się, że Harry wcale nie mieszkał po drodze do mnie i musieliśmy pojechać trochę naokoło, co w tych warunkach pogodowych zajęło ponad piętnaście minut, zanim Zayn zatrzymał się pod blokiem, w którym znajdowało się mieszkanie Stylesa. Chłopak pożegnał się z nami i poprosił przyjaciela, by ten dał mu znać jak już mnie odstawi i sam wróci bezpiecznie do domu. To było naprawdę urocze, jednak nie skomentowałam tego w żaden sposób, poza uśmiechem. W końcu zostaliśmy w aucie sami i Zayn skierował się w stronę mojego domu. Żadne z nas nic nie mówiło, a ja zaczęłam powoli przysypiać.
- Hej, Audrey? - odezwał się niepewnie, kładąc dłoń na moim udzie. - Jesteś zła?
- Ja? A niby o co? - zdziwiłam się mocno. Po czym w ogóle wnosił, że mogę być zła?
- No wiesz, wyciągnąłem cię z domu, miały być dziewczyny a ostatecznie utknęłaś z naszą piątką do pierwszej w nocy - odpowiedział, zerkając na mnie tylko przez chwilę, zanim wrócił spojrzeniem na drogę.
- No co ty! - zaśmiałam się. - Było świetnie. Dawno się tak nie uśmiałam. Jestem zmęczona i śpiąca, ale na pewno nie zła.
- To dobrze. - Uśmiechnął się i spojrzał na mnie na dłużej, kiedy zatrzymał auto na czerwonym świetle. - Wyglądasz, jakbyś miała za chwilę zasnąć - powiedział, widząc jak silę się na utrzymanie otwartych oczu. Jakby na potwierdzenie jego słów ziewnęłam szeroko.
- Przepraszam - mruknęłam, przecierając oczy, jakby to miało mi pomóc w rozbudzeniu się. - Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj. - Kiwnął głową, ruszając z miejsca, kiedy sygnalizacja mu na to pozwoliła.
- Na czym stoją teraz twoje stosunki z Liamem i Erin? - Skupiłam całą uwagę na nim, chcąc wyłapać każdą, najmniejszą choćby reakcję. Westchnął, potarł brodę dłonią, a potem wzruszył ramionami, lekko ściągając brwi.
- Ciężki temat. Z pewnością nie do rozmowy o pierwszej w nocy, podczas kierowania w kiepską pogodę - odpowiedział, uśmiechając się lekko. - Na kiedy indziej, okej? - Znowu spojrzał na mnie krótko i złapał za rękę, więc uśmiechnęłam się do niego, kiwając głową. Później już żadne z nas nic nie mówiło, ja zasnęłam, a nasze dłonie dalej były złączone.
Zayn obudził mnie dopiero, kiedy byliśmy już pod moim mieszkaniem. Chwilę mi zajęło, zanim doszłam do siebie i ogarnęłam gdzie jestem oraz co się dzieje. Ku rozbawieniu, którego chłopak wcale nie ukrywał.
- Przezabawne, z pewnością - mruknęłam, poprawiając szalik i zapinając kurtkę. - Wybacz, ale źródło twojego dobrego humoru ewakuuje się do łóżka - powiedziałam i otworzyłam drzwi.
- Hej, nawet się nie pożegnasz? - zaprotestował, łapiąc mnie za rękę, kiedy już wystawiałam jedną nogę poza auto. Wróciłam więc do środka, przymykając za sobą drzwi i pochyliłam się, by go przytulić.
- Daj znać, jak dojedziesz do siebie, dobrze? - poprosiłam, odsuwając się od niego lekko. - I jedź ostrożnie.
- Oczywiście, nie martw. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
Poprawił moją czapkę, która trochę się przekrzywiła podczas naszego uścisku. Potem zjechał dłońmi na moje policzki i popatrzył na mnie spojrzeniem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Jego wzrok zjechał na moje usta, gdzie zatrzymał się na chwilę, by zaraz wrócić do moich oczu.
- Dobranoc, Drey - powiedział, a kiedy zabrał dłonie od mojej twarzy, byłam chyba trochę zawiedziona, że jednak mnie nie pocałował.
Jaka ja jestem głupia... Wcześniej sama mu powiedziałam, że nie powinniśmy, a teraz dokładnie na to liczyłam. Głupia, głupia, głupia!
- Dobranoc. - Uśmiechnęłam się, zaganiając głupie myśli gdzieś w kąt głowy i w końcu wysiadłam z auta. - I zapnij pas! - Upomniałam, bo najwyraźniej rozpiął go, kiedy dojechał pod moje mieszkanie. Chłopak kiwnął głową i od razu zapiął się, a ja już spokojniejsza zamknęłam drzwi i odwróciłam się, by skierować się do mojego mieszkania. Usłyszałam jak odjeżdża dopiero wtedy, kiedy otworzyłam drzwi do budynku. Szybko znalazłam się w swoim mieszkaniu, a po kilku kolejnych minutach byłam już w łóżku. Jednak zamiast zasnąć, rozmyślałam jeszcze przez jakiś czas o naszej relacji.
To wszystko było takie... mylące! Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Jego zachowanie, moje zachowanie. To, co czułam, kiedy z nim byłam i jak bardzo lubiłam jego towarzystwo. Oraz to, jak bardzo nie lubiłam się z nim rozstawać. Z jednej strony traktowałam go jak przyjaciela, który w krótkim czasie stał mi się bliski, ale z drugiej strony zdecydowanie za bardzo mnie do niego ciągnęło, za często myślałam o naszych pocałunkach i o tym, jak bardzo chciałabym, by było ich więcej. A kiedy już do nich dochodziło, tak jak na przykład dziś, nagle wkręcałam sobie, że nie powinniśmy tego robić. Nie potrafiłam zrozumieć swojego zachowania względem tego faceta. Jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się nic takiego i było to cholernie dziwne.
Co się ze mną działo?
- - -
Prawdopodobnie to ostatni rozdział do poniedziałku, więc Kochane Kurczaczki, życzę Was wszystkiego najwspanialszego na Nowy Rok. Oby był lepszy niż ten obecny i żebyście spełniły wszystko to, co na ten rok zaplanujecie.
A przede wszystkim, to żebyście były zdrowe i szczęśliwe, a reszta jakoś się ułoży.
Notka kursywą ponownie z czasów pierwszej publikacji. Zostawiam ją, bo tak :)
Buźka!
D. xx
CZYTASZ
(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]
FanfictionKontynuacja "Twisted". Kiedy wszystko jest już mniej zakręcone, niż było. 05.12.2017 - 24.01.2018