Po powrocie do domu mama od razu zagoniła mnie i Mayę do jakichś drobnych prac, przez co dopiero po południu miałam wolną chwilę.
Najpierw zadzwoniłam do Erin, namawiając ją, by wybrała się ze mną i Mayą wieczorem do Shine. Perspektywa zobaczenia, czy to miejsce zmieniło się na lepsze od czasów naszego liceum oraz spotkania starych znajomych przekonała ją niemal od razu.
Następnie zadzwoniłam do Zayna, zgodnie z tym co obiecałam mu, kończąc naszą rozmowę pod marketem. Przegadaliśmy prawie godzinę, zanim w końcu, pod koniec rozmowy, zdobył się na zaczęcie tematu, który czułam, że męczył go od samego początku.
- Audrey... Um... - zaczął, a ja czułam, że to trudny temat dla niego.
- Co jest? - Gdybym była obok niego, złapałabym go za rękę dla otuchy i ośmielenia, do powiedzenia tego, co go męczyło.
- Mogłabyś coś dla mnie zrobić?
- Jeśli powiesz mi, o co chodzi - zaśmiałam się.
- Wyślesz mi, proszę, numer do Liama? - zapytał w końcu, a mnie aż szczęka opadła. - Chciałbym z nim porozmawiać - dodał niepewnie.
- Jasne! - odpowiedział od razu, pełna entuzjazmu. - Cieszę się, że się zdecydowałeś. Poczekaj chwilę, zrobię to od razu - powiedziałam do słuchawki, a potem odsunęłam telefon od ucha, by móc wysłać chłopakowi numer do jego brata. - Masz?
- Tak, dzięki.
- Zadzwonisz do niego od razu? - zapytałam, a on się zaśmiał.
- A co, masz już dość rozmawiania ze mną?
- Nie! - zaprzeczyłam do razu. - Miałam na myśli do razu, jak już się rozłączymy. Ale póki co nigdzie mi się nie spieszy - zapewniłam go.
Rozmawialiśmy jeszcze przez kilkanaście minut, ale później Maya zaczęła panikować, że muszę pomóc jej w wyborze ciuchów na wieczór, więc się pożegnaliśmy, a ja poszłam do pokoju siostry.
O dziewiętnastej przed dom zajechało auto Liama, którym przyjechała Erin. Czyli miałam jutro podwózkę do domu. Hurra!!
Dziewczyna już od progu mojego pokoju zaczęła żalić się na to, jak bardzo Liam narzekał na nasze wyjście do Shine. Wśród pozamiejscowych ten klub nie cieszył się zbyt dobrą opinią, ale dla okolicznej młodzieży był praktycznie jedyną opcją, jeśli w grę nie wchodziła przejażdżka do miasta. Poza tym, to w końcu były nasze okolice, więc czułyśmy się w miarę bezpieczne. No i zamierzałyśmy trzymać się razem, więc to był dodatkowy argument, który nas uspokajał.
Przez dwie godziny stroiłyśmy się, popijając drinki na wprawienie się. No dobra, dziewczyny piły drinki, ja drinka. Nie chciałam jeszcze aż tak szaleć z alkoholem, bo mimo wszystko wciąż obawiałam się, że może to źle wpłynąć na tatuaż, chociaż goił się naprawdę pięknie.
Pedro był na tyle kochany, że zawiózł nas pod sam klub. Powiedział nawet, że możemy go w nocy obudzić, to po nas przyjedzie, ale wolałyśmy wziąć taksówkę. Wymusił na nas jednak obietnicę, żeby wysłać mu wiadomość, jeśli będziemy planowały zostać dłużej, niż do trzeciej. Nadopiekuńczy tatuś...
Weszłyśmy do klubu, do razu zostawiając kurtki w szatni i zeszłyśmy na dół do baru i na salę. Musiałam przyznać, że chociaż nie byłam tu przez dobre cztery lata, kompletnie nic się tu nie zmieniło. I to wcale nie był komplement.
- Ej, nie jest tak źle. Muzyka gra, jest alkohol, czyli damy radę. - Erin, chociaż miała równie nieciekawą minę, co ja, mimo wszystko starała się mnie pocieszyć. - Właśnie tak, Młoda, kiedyś bawiła się tutejsza młodzież - powiedziała do Mai, która patrzyła na wszystko trochę skrzywiona.
CZYTASZ
(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]
FanfictionKontynuacja "Twisted". Kiedy wszystko jest już mniej zakręcone, niż było. 05.12.2017 - 24.01.2018