Byłam pewna, że ten czas spędzony w aucie będzie jedną, gigantyczną, niezręczną ciszą, ale o dziwo się myliłam. Dzięki Bogu. To znaczy owszem, nie rozmawialiśmy za dużo, ale była to taka normalna cisza, jaka często między nami zapadała. Z radia cicho płynęły dźwięki muzyki, którą co jakiś czas któreś z nas nuciło. Od czasu do czasu ktoś komentował coś, co zauważyliśmy, jak na przykład przeuroczego psa, który był niemal przyklejony do szyby w aucie stojącym na pasie obok. Zwierzak szczekał na nas, merdając przy tym ogonem jak najęty. Niestety samochód, w którym jechał, szybko dostał zielone światło i pojechał dalej. Wtedy psiak wskoczył na półkę za tylnymi siedzeniami i patrzył na nas, dopóki auto nie skręciło w jakąś boczną uliczkę.
Pięć minut później dojechaliśmy do baru.
Nie kojarzyłam zbyt dobrze tej okolicy, więc w sumie cieszyłam się, że Zayn odwiezie mnie do domu. Nawet nie wiedziałam, jaką ulicę miałabym podać taksówkarzowi... Kiedy chłopak parkował, ja sięgnęłam do tyłu po leżącą tam płytę dla Nialla, którą zamierzałam dostarczyć osobiście. Chwilę później wysiedliśmy z auta, które brunet zamknął i skierowaliśmy się do baru. Swoją drogą, jak mam być całkowicie szczera, lokal niezbyt zachęcał do odwiedzin.
- Spokojnie, tylko tak strasznie wygląda - odezwał się Zayn, najwyraźniej widząc po mojej minie lekki sceptycyzm odnośnie tego miejsca. Otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
Okej, w środku nie wyglądało już aż tak strasznie. Stary, potężny bar, przy którym stało kilka równie starych i trochę już poniszczonych hokerów. W pierwszej części stały zwykłe stoliki i krzesła, ale w dalszej części widziałam budki z brązowymi kanapami. Miałam wrażenie, że wszystko w tym miejscu było już stare i wysłużone, ale przez to panował tu naprawdę fajny klimat.
Niall z Harrym siedzieli przy barze, przed nimi stały prawie już puste kufle z piwami i obaj śmiali się właśnie z czegoś, co opowiedziała barmanka, kobieta chyba już po czterdziestce. Horan zerknął w stronę drzwi, które zamknęły się z głośnym skrzypnięciem za Zaynem i uśmiechnął się szeroko, uderzając Harry'ego w biceps.
- Heeeej! No popatrzcie, kogo tu przywiało! - Blondyn zeskoczył ze stołka i podszedł do nas, biorąc mnie w swoje ramiona do naprawdę silnego uścisku.
- Ugh... Niall, łamiesz mnie - jęknęłam, klepiąc go lekko po plecach. - Mam twoją płytę - dodałam, wiedząc że właśnie dzięki temu się od niego uwolnię. I tak, jak przewidziałam, chłopak od razu mnie puścił, a ja dałam mu winyla.
- Jesteś najlepsza, Drey. - Spojrzał na mnie z uwielbieniem w oczach, przyciągnął do siebie jeszcze raz i cmoknął w policzek, a potem zapatrzył się w swój nowy nabytek.
- Zdaje się, że przywitanie się ze mną jest na liście jego priorytetów niżej, niż jaranie się płytą - stwierdził Zayn, przy którym stał już Harry i obaj dziwnie patrzyli na Nialla.
- Ja tam uważam, że to urocze - odezwałam się w obronie blondyna. Chwilę później poczułam dość silne uderzenie w ramię. - Ała! - jęknęłam, rozcierając bolące miejsce i spojrzałam z wyrzutem na Stylesa. - Za co to?!
- Mówiłaś, że masz plany na dziś. Trzeba było powiedzieć, że ci się nie chce z nami wychodzić, zamiast kłamać.
- Po pierwsze, przecież tu jestem! Gdyby mi się nie chciało, nie zmieniłabym zdania w ostatnim momencie - odpowiedziałam i sama zdzieliłam go w ramię. - A po drugie miałam plany, ale się sypnęły - dodałam, ponownie uderzając chłopaka.
- Ej, dobra! - Złapał mnie za rękę, zanim uderzyłam go po raz trzeci. - Skąd ty masz tyle siły? - zapytał, ściskając lekko moje ramię w bicepsie. - Przecież to flaczek jakiś! - parsknął.
CZYTASZ
(un)Twisted [z.m. ff] [zakończone]
FanfictionKontynuacja "Twisted". Kiedy wszystko jest już mniej zakręcone, niż było. 05.12.2017 - 24.01.2018