13 {Targ}

1.9K 184 11
                                    

Wstawanie wcześnie rano to nie jest coś, co mam w zwyczaju robić w weekendy. Jednak dzisiaj ktoś musi mieć pod opieką Dylana i padło na mnie, wręcz błagał mnie, żeby to była ja. Więc o to jestem na nogach o czwartej rano bez energii, gdy Dylan skacze, jak piłka czekając na mnie.

– A po co ci te okulary, siostra?

Zasłaniają pół mojej twarzy.

– Bo nie wszyscy wyglądają dobrze o czwartej rano.

On tylko przewraca oczami.

– Będziesz miła dla Luke'a? Proszę?

Czy nie zawsze taka jestem?

– Obiecuję, że nie popsuję ci sprzedaży ryb.

– To super!

Nie, żebym miała coś do ryb, ale mam coś do nich o czwartej rano.

Czochram mu włosy, a on promiennie się do mnie uśmiecha.

– Super, że idziesz – wygląd, że naprawdę się cieszy. Uśmiecham się do niego, bo mój braciszek zasługuje na wszystko, co najlepsze nawet jeśli nie do końca wiem, jak być dla niego tą najlepszą siostrą.

Mój brat wybiega przed dom. Luke obiecał mu, że go odbierze, ale ja nie chcę jechać z nim. Zaproponowałam, że w takim razie nie musi przyjeżdżać, ale się uparł.

– Dojadę – informuję brata.

– Ale po co masz brać samochód? Chodź, jedź z nami!

Ciągnie mnie za rękę w kierunku samochodu Luke'a, a co dziwniejsze to nie pick up. Czyżby zabierał kogoś jeszcze? Może Natalie? Nie, naprawdę tego nie zniosę.

Mój brat wskakuje na tylne siedzenie i czeka, aż zrobię to samo.

Wysiądę, jeśli to Natalie.

– Cześć – mówi Luke, po czym słyszę drugi męski głos, który należy do.. kogoś bardzo podobnego do Luke'a.

– Cześć – mówi ten drugi. Obraca się do nas – Jestem Jack.

– Cześć – odpowiadam i w tylnym lusterku mogę dostrzec uśmiech Luke'a – Co się tak szczerzysz?

– Jestem szczęśliwy, że się zdecydowałaś.

– A ja jestem pełen podziwu, czwarta rano gł dosyć wczesna godzina.

– Wszystko, żeby sprzedać ryby – kpię.

– Masz charakter – rzuca jego brat – Nie przedstawiłaś się...

– Jestem Wendy, twój brat jest wrzodem na moim tyłku.

Jack wybucha śmiechem, a Luke się tylko uśmiecha.

– Pogadajcie sobie, państwo niewierzący.

– Nie wierzysz? – nie mogę uwierzyć, że Luke ma w rodzinie kogoś niewierzącego i tak po prostu o tym mówi.

– Tak jakoś wyszło, że nie spodobał mi się niedzielne kazania.

– A co robisz w tej dziurze?

– Braciszek się za mną stęsknił, więc przyjechałem.

– Nie wierz w to, przyjechał sprawdzić, czy nie oszalałem bez piłki.

– A się okazało, że znalazł swój sposób na piłkę.

– Pomysłowy facet, co? – ten komplement z mojej strony wywołuje szeroki uśmiech Luke'a.

– Nawet taki pomysłowy facet, jak ja musi się wysilić przy tobie.

Cokolwiek to znaczy.

Jak małe dziecko pokazuje mu język, a on odwzajemnia się tym samym.

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz