Jestem dzisiaj w trochę lepszym humorze, niż przez ostatnie dwa tygodnie, ponieważ mam jechać odebrać samochód. Mama obiecała, że wróci popołudniu i zabierze mnie do mechanika.
Dlatego ostatni spacer do szkoły, przyjmuję z uśmiechem, co nie umyka mojemu towarzyszowi.
– Jesteś dzisiaj w wyjątkowo dobrym nastroju – tak naprawdę nie wiem, po czym może to stwierdzić – Odpowiedziałaś na wszystkie moje pytania – czy czyta mi w myślach? – Co go spowodowało?
– Po pracy jadę z mamą po samochód, w końcu.
– Aha – to cała odpowiedź, jaką dostaję – To pewnie radość też związana z tym, że nie będziemy się już spotykać.
– Przestań się boczyć.
Naprawdę, gdybyście mogli teraz zobaczyć jego rozczarowaną minę.
– Wiem, że jestem najlepszą częścią twojego dnia – szturcham go ramieniem tylko dlatego, że jestem w dobrym nastroju, inaczej bym się do niego nie zbliżyła.
Poprawia czapkę na głowie, mogę stwierdzić, że robi to, gdy jest nerwowy.
– Mogę cię zaprosić na pogaduszki i kawę.
– Do twojego domu?
– No – nagle żałuję, że to powiedziałam, ale mówię dalej – Moja babcia piecze pyszne ciasta, może załapałbyś się na kawałek.
– Ciasto twoje babci, pycha. Chyba jadłem je w niedziele po kościele.
No tak, on jest tam przez cały czas. Mój brat spędza z nim prawdopodobnie więcej czasu niż ja.
– Więc mnie nie porzucasz?
– Może nawet troszeczkę cię polubiłam.
Uśmiecha się.
– To dobrze, bo ja też troszeczkę cię polubiłem i brakowałoby mi rozmów z tobą. Jesteś takim cudownym rozmówcą...
Żartuje sobie ze mnie, a ja morduję go wzrokiem.
– Nie no, naprawdę. W szczególności gdy nie śpisz całą noc i zamykasz mi usta ręką, żebym tylko się zamknął...
Jestem gotowa zrobić to w tej chwili.
– A ty i tak mnie lubisz i zapraszasz mnie do domu – kładzie dłoń na swojej piersi – Jestem zaszczycony.
Przyciąga mnie do siebie, biorąc mnie z zaskoczenia i całuje w czubek głowy. Ktoś nas właśnie mija i nie odrywa od nas wzroku.
Super.
To tak, jakby diabeł i anioł spotkali się na spacerze.
Chociaż nie tak jakby. Tak po prostu jest i muszę was zaskoczyć to nie on jest diabłem.
Uwierzylibyście?
– Cześć, Luke – skąd tu nagle tyle ludzi? Odsuwam się, jak najdalej – Nasze spotkanie dzisiaj aktualne?
Nie zatrzymuję się, pomimo tego, że on to zrobił. Staram się na nich spojrzeć kątem oka, żeby zobaczyć kto to. Łatwo ją rozpoznać, to Natalie. Skończyła szkołę w zeszłym roku, ale zamiast studiów wybrała karierę fryzjerką w salonie mamy.
Był u fryzjera?
Nieważne, nie obchodzi mnie to.
Idę dalej.
– Hej! – słyszę jego głos za sobą – Hej! Zatrzymaj się!
Dogania mnie, trzymając się za czapkę, jakby bał się, że mu spadnie.
– Wendy, zatrzymałem się na minutę..
– A ja po prostu nie chciałam przeszkadzać – naprawdę o to chodzi.
Luke jest w tym mieście sensacją, co w ogóle mnie nie dziwi. Słyszałam, jak dziewczyny w szkole o nim rozmawiały. Teraz idzie na randkę. To, że ja bym nie poszła na randkę z nikim w tym mieście, nie znaczy, że on by tego nie zrobił.
– Nie lubisz jej czy co?
– Zauważa, że mało kogo lubię.
No i znowu się szczerzy.
– Doznałem tego zaszczytu.
– Przestań gadać, jak kretyn.
Nie jest zaskoczony.
– Wszyscy cię lubią.
– Ale ty nie lubisz wszystkich – przypomina mi
– No co ty, koleś!
– Okej, ja się chyba usunę, bo jesteś zła, a ja nie rozumiem dlaczego.
– Nie jestem zła – warczę – Ale tak możesz iść.
– Nie wiem, co zrobiłem..
– Ja się po prostu, kurwa, nie zatrzymałam, żeby posłuchać twojej rozmowy. Możesz dać mi spokój?
Wiem, że ludzie są różni i lubią różnych ludzi, ale czasem zastanawiam się, jak mogę lubić ludzi, którzy lubią osoby, których ja nie znoszę.
– Mogę – po prostu się poddaje – A właśnie.. jesteś dzisiaj w sklepie.. potrzebuję koszuli.
– Kurwa, mówiłam ci, że jadę po samochód – dobra, teraz jestem wkurzona.
Potrzebuje koszuli na randkę.
Kurwa, jak ja nie znoszę koszul. Wolałabym chłopaka w dresie, niż w zbyt odjebanym stroju. Nie przekonują mnie wielkie czyny. Nie mogłabym być z kimś, kto nosi codziennie koszule.
– Masz racje, przepraszam – poprawia czapkę – Pomóc ci z tym?
– Mama ze mną pojedzie. Muszę iść, zaraz będę spóźniona.
– Tak, zobaczymy się niedługo – a może wcale – Odwiozę Dylana i..
– Nie, będę po Dylana. To nie twoja robota. Cześć – i już mnie nie ma.
– Do zobaczenia! – krzyczy za mną.
Może dlatego nie chcę mieć przyjaciół. Może jestem przerażona ich posiadaniem. Może zbyt porównywałbym się do innych, tak jak dzisiaj.
Ten dzień popsuł się w jednej chwili, ale prawdziwie psuje się, gdy mama mówi, że nie zdąży przyjechać i pojedziemy jutro.
Właśnie nigdy nie nastawiam się na nic dobrego, ani niczego nie oczekuję, bo gdy jednak już to zrobię, zawsze się rozczarowuję.
Zawsze, kurwa.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
FanficWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...