Epilog

1.7K 187 11
                                    


Nikt nie powiedział, że życie jest łatwe. Taki banał, ale jaki prawdziwy. Nikt nie powiedział też, że to czego chcemy jest tym, co nas uszczęśliwi, przynajmniej nie zawsze. Jestem jedną z tych dziewczyn, która szczerze nienawidziła swojego życia i marzyła o wyrwaniu się do lepszego świata i faktycznie go znalazłam. Życie w Londynie było niemal wszystkim czego potrzebowałam, ale to niemal wygrało. Rezygnowanie ze swoich marzeń dla faceta to głupota, dlatego zamiast rezygnować walczyłam bardziej. W nowym miejscu, wśród nowych ludzi z miłością mojego życia.

Nigdy nie myślałam, że jestem taką dziewczyną. Jeden chłopak. Jeden seks. Jedna miłość. Może nie w tej kolejności, ale rozumiecie.

Luke walczył o mnie i moje dobre imię gdy sama nie wierzyłam, że to możliwe. To on nauczył mnie, że nie rezygnuje się z drugiej osoby, a co jedyne walczy mocniej. Luke nauczył mnie, że miłość może cię budować, a nie niszczyć. Nauczył mnie, że życie zawsze ma czarne strony, ale nie można się na nich skupiać.

Pokonaliśmy to razem.

On kontuzje, ja ludzi.

Dzisiaj Luke kończy szkole. Ja swoją skończyłam kilka miesięcy wcześniej, nie wspominając o jego przyjaciołach. Jednak dzisiaj jesteśmy tu wszyscy.

Jego przyjaciele.

Moi przyjaciele.

I inni przyjaciele, których zdobyliśmy od czasu mojej przeprowadzki.

Związki na odległość to ciągła tęsknota i życie od spotkania do spotkania. To co zbudowaliśmy razem na miejscu, było warte zrezygnowania z Londynu. Nigdy nie żałowałam. On czasem mnie pytał czy chcę tu być, a ja zawsze odpowiadałam tak samo.

Kate obejmuje mnie ramieniem.

– Twój chłoptaś właśnie odbiera dyplom czy teraz czas na ślub i dzieci?

Przez te kwestie jeszcze nie przebrnęliśmy, ani przez nienawiść jego mamy, ani przez różnice w naszej wierze.

Wzruszam ramionami i tylko biję głośniej brawo.

Gdy już staje przede mną, z szerokim uśmiechem, który na początku naszej znajomości mnie tak wkurzał, czuję jak moje serce przyśpiesza. Chyba zawsze tak na niego reagowałam, ale to ukrywałam.

– I jak tam panie kocham być trenerem dzieci?

– Skarbie, kocham to ja być twoim chłopakiem.

Przewracam oczami gdy on łapie moją twarz w swoje dłonie.

– Wazeliniarz – szepczę.

– Zrobisz mi taką koszulkę, pani projektant?

– Na razie jestem panną...

– Chyba najwyższy czas coś z tym zrobić.

Nie klęka w tej chwili na jedno kolano, mimo, że jest na tyle zdrowe, że mógłby to zrobić. Pochyla się i całuje mnie czule, nie obiecując zaręczyn, a po prostu szczęście.

Jestem Wendy, dziewczyna z małego miasteczka, w której sercu zawsze było wielkie miasto. Zakochałam się w chłopaku z dużego miasta, który w sercu ma małe miasteczko.

Cóż za ironia, co?

To właśnie piękno miłości.

Jest nieprzewidywalna i za to kocham ją najbardziej.

****

To była długa droga, ale dobiegła końca... nie byłabym sobą, gdybym tak to zostawiła, dlatego będzie krótka długa część o tym jak radzą sobie z różnicami w dorosłym życiu.

Dziękuję, że byliście mimo, że było tyle przerw w pisaniu i że podobała wam się ta historia, bo ja kocham tych bohaterów i tego Luke'a. Są razem niesamowici.

Jeszcze raz przepraszam i dziękuję. Mam nadzieję, że się doczekaliscie. Teraz możecie oczekiwać drugiej części o powrocie do małego miasteczka i różnicach, co do może ślubu? Zobaczycie:)

Udanej reszty wakacji!

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz