Życie jest piękne.
Dni są kolorowe.
Nawet jeśli Londyn jest nieco szary.
Odkryłam tajemnice metra, które to miasto skrywa przed turystami i teraz po raz pierwszy czuję się kobietom z wielkiego miasta.
Po drodze na kampus kupuję kawę i w odróżnieniu od większości ludzi nigdzie się nie śpieszę.
Jestem anonimowa.
Moje ubrania pasują do siebie.
Wyglądam atrakcyjnie.
Niczego mi nie brakuje..
Chociaż to nie prawda. Trochę brakuje mi Luke'a. Trochę to też złe słowo. Teraz gdy Paul znalazł sobie dziewczynę, muszę znajdować sobie zajęcie, gdy oni są zbyt zajęci obściskiwaniem się na prawo i lewo.
Może potrzebuję więcej znajomych.
Jednak na razie zadowala mnie to wszystko takim jakim jest.
Dochodzę na kampus i witam się z paroma osobami. Gdy z londyńczykami wymieniamy się adresami lumpeksów nikt nie uważa, że to wstyd. Myślę, że po prostu trafiłam na złe koleżanki Luke'a. W tamtym okresie czasu miałam szczęście z trafianiem na złych ludzi.
Teraz jest lepiej.
Londyn sprawił, że zniknęła we mnie złość na cały świat i niechęć do wszystkiego.
– Bu!
– O Boże! – podskakuję nagle na ten przeraźliwy dźwięk w moim uchu.
– Czy znasz może Wendy? To najpiękniejsza dziewczyna na całym świecie.. – znam ten głos.
Obracam się czym prędzej, żeby zobaczyć mojego faceta.
Stoję jak wryta nie mogąc uwierzyć, że tu jest. On wsuwa ręce do kieszeni i przekręca głową to w prawą stronę, to w lewo, przyglądając mi się równie uważnie.
– Moja dziewczyna mnie chyba nie poznaje..
Rzucam mu się na szyje, chyba pozbywając się z naszych twarzy tych dziwnych min.
– A przez chwile myślałem, że już nie mam dziewczyny.
– Co? Jak mogłeś? Tęskniłam za tobą, wariacie! – mówię trochę za głośno i przykuwam uwagę paru studentów.
– Wendy za mną tęskniła, no nie mogę w to uwierzyć – dotyka mojego policzka, a ja po prostu topię się w jego ramionach – Już mogę cię pocałować, nie nieznajoma?
Kiwam tylko głową.
A gdy jego usta spotykają moje i czuję na mojej delikatnej skórze jego lekki zarost, rozumiem, że nikt inny, ani nic innego mi tego nie da.
Luke całuje precyzyjnie, niepośpiesznie, a zarazem tak, że zaciskam dłoń na jego kurtce i przyciągam go bliżej, nie chcąc, żeby ktokolwiek słyszał moje westchnienia.
Gdy uśmiecha się w moje usta, moje myśli wariują.
Nigdy nie myślałam, że będę w związku na odległość, ale przede wszystkim nie myślałam, że będę potrafiła kogoś sobą zatrzymać.
A teraz mam przed sobą bardzo oddanego faceta, który zrobiłby dla mnie wszystko.
Obejmuję go ramionami w pasie i przytulam się do niego.
– Jedziemy do mnie?
Czuję jak jego pierś wibruje od śmiechu.
– Masz tylko dwie godziny zajęć. Zjem coś i odrobię swoje zadania, bo zostaję na cały weekend, słoneczko!
– Cały weekend dla nas? – jestem zaskoczona, ponieważ zawsze miał mecz czy coś.
– Tak – jego ekscytacja nie może równać się mojej, ponieważ on zawsze jawnie się cieszy – Preferuję cały weekend w łóżku, a ty?
Przytulam go mocniej.
– Możemy iść na imprezę, gdybyś chciał.. chyba, że masz dosyć tych w Manchesterze..
– Spoko, może być impreza. Impreza z dziewczyną u boku zawsze jest lepsza.
– Tak?
– No, gdy mam ochotę kogoś pocałować nie muszę całować się z ręką.
Wybucham śmiechem.
– Chcesz jeszcze mnie pocałować? – pytam zalotnie, co jest do mnie niepodobne.
– Tak, muszę zacałować cię na zapas..
Gładzę jego pierś, tuż przy walącym sercu.
– Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Uszczypnij mnie, że to nie sen.
– Mój język w twoim gardle to za mały dowód?
Opieram czoło o jego pierś.
– Cóż, to nie było specjalnie ładne zdanie. Chyba dosyć prostackie, nie wiedziałem, że umiem mówić takie rzeczy. Przepraszam.
Teraz nie mogę powstrzymać śmiechu.
– Tutaj nie przepraszamy, pamiętasz? Jesteśmy strefą bez przepraszania.
– Zobaczymy się za dwie godziny.
– O Boże! Dwie godziny! Zobaczę się z moim chłopakiem za dwie godziny! Po tym jak dopiero go widziałam.. szaleństwo.
– Chodź, odprowadzę cię pod sale.
– Mój chłopak odprowadzi mnie pod sale! – łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie – Słyszycie? Chłopak!
– Wariatka – śmieje się ze mnie.
– No co? Niektórzy to mają na co dzień, ja mam to dzisiaj. Wendy i chłopak na kampusie, ale super!
Całuje mnie w głowę, wcale nie studząc mojego zapału.
Gdy już docieramy pod salę, obracam się do niego przodem i składam obietnice.
– To będzie najlepszy weekend twojego życia. Nie będziesz chciał już nigdy wrócić do domu, obiecuję.
Nie brzmi to dobrze, ale on nie zaczyna krzyczeć o to jak mogę tak mówić, tylko pochyla się, żeby mnie pocałować.
– Nie oszalej beze mnie przez te dwie godziny.
– Ja? Oszaleć? Bez ciebie? – obejmuję go jednym ramieniem – Całkiem, kurwa, prawdopodobne.
Jeśli Londyn jest dobry.
To nie wyobrażam sobie hak cudowny byłby z nim.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
FanfictionWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...