15 {Leśne pogaduszki}

1.8K 187 11
                                    

Wycofałam się, a on mi na to pozwolił.

Chowam się przed nimi w ogrodzie, który właściwie jest kawałkiem lasu.

Spalenie się ze wstydu, osiągnęło dzisiaj zupełnie nowy poziom.

Kurwa.

Chyba zapomniałam, jak to jest żyć wśród ludzi.

Jednak dalej są tak samo upierdliwi, bo gdy słyszę hałas, domyślam się, że to kroki.

Ocieram łże, która gdzieś pojawiła się na moim policzku.

– Papierosa? – więc to nie Luke.

– A wiesz, że tak? – wyciągam jednego z paczki i dopiero wtedy uświadamiam sobie, że właściwie to jeszcze nie paliłam.

Mam to gdzieś.

Wsuwam narzędzie śmierci do ust, a Jack podaje mi zapalniczkę.

– Byłby zły, gdyby to zobaczył.

Wzruszam ramionami.

– Nikt nie ma nade mną kontroli – po za mną samą.

– To fajne, co?

Kiwam głową i zaciągam się papierosem, a raczej nieudolnie próbuje.

Kurwa, jestem beznadziejna.

Krztuszę się dymem, a Jack wybucha śmiechem.

– Czyli jednak jesteś taką dziewczyną.

– Przepraszam? – nie rozumiem, co to znaczy, mam nadzieję, że mi to wyjaśni.

– Jesteś z tych dobrych.

Krzywię się.

Może dlatego, że nikt mi nigdy tego nie mówi, a może nie chcę, żeby to we mnie było.

Czuję się okropną sprzecznością. Jakby doprowadził mnie tutaj świat, a nie...

Wiecie to trudne.

Kiedyś wydawało mi się, że mogę zbawić świat, że gdy ludzie dookoła mnie, śmiecą mogę podejść i kazać im to wyrzucić, bo tak robią dobrzy ludzie, ale wtedy ktoś mnie wyśmiał. Uznał, że śmietniki są niepotrzebne. Długo później jeszcze broniłam swojej dobrej strony, ale któregoś razu dostałam po głowie bardziej, niż byłam w stanie znieść.

Jednak gdzieś pośród tego wszystkiego stałam się, jak ci ludzie, którzy śmiecą.

Z chęci przeżycia.

Naprawdę.

Chciałam po prostu przestać czuć się taka inna.

Jednak to okazało się niemożliwe, bo to dobro gdzieś we mnie zostało i nawet gdy jestem tak cholernie oschła i nie potrafię być już promyczkiem radości czy pomagać wszystkim, bo to zwróciło się przeciwko mnie, nie potrafię też być po prostu suką.

Dlatego teraz tu stoję, a Jack odkrywa moją tajemnice.

Tajemnie, która nie jest tak oczywista, jak mu się wydaje.

– Teraz rozumiem, co mój brat w tobie widzi – chcę coś powiedzieć, ale zamiast tego próbuję moich szans jeszcze raz z papierosem.

– Możesz przestać?

– Nasza mama wiedziała, że z jego dziewczyną jest coś nie tak, ale nigdy mu tego nie powiedziała, bo pozwala nam decydować o sobie. Mówiłem jej, że ona jest w porządku i go kocha, ale to nie miało nic wspólnego z miłością. Lubiła być wokół piłkarza i wmawiać mu, że jest taka, jak ona. Mój brat był dla niej za dobry, wiesz?

– On..

Już mam dokończyć, gdy znowu słyszę ruch.

– Jack możesz iść do Dylana?

– Jasne.

Nie chciałam popsuć tego dnia mojemu bratu, ale oczywiście, że to zrobiłam,

Jestem okropnym psujem.

Psuj fuj.

– Hej — nie ma na głowie czapki i przeczesuje swoje blond kosmyki – Przepraszam. Przepraszam za...

– Nie przepraszaj. Lubię cię takiego głupkowatego.

No i proszę, przyznałam się do tego.

Cholera.

On się uśmiecha, nie może tego ukryć.

– Myślisz, że możemy zapomnieć o tej małej akcji z dupą?

Wybucham śmiechem.

– Proszę, nie nadawajmy temu nazwy.

– Możliwe, że cię testowałem.

– Co?

– Mówiłem, że nie jestem takim dobrym człowiekiem, jak ci się wydaje. Niektóre rzeczy nie są dla wszystkich, niektóre rzeczy ukrywa nawet ktoś taki, jak ja. Przy tobie tego nie robię, bo masz to gdzieś.

– To wina wielkiego sportowca?

– Ta, chyba – znowu przeczesuje włosy – Możesz wyrzucić tego papierosa? Proszę? Nie musisz palić..

Wyrzucam go.

Zwyczajnie to nie jest coś dla mnie.

On znowu się uśmiecha.

– Chodź, zjemy te nieszczęsne ryby.

– Chyba wolę się trzymać z daleka od grilla.

– Cóż, dalej będziesz gorąca.

– Stop – rzucam niezbyt sympatycznie – Żadnych dziwnych pseudo flirtów.

– Kurczaczki, zaliczam się tylko do pseudo.

Rzucam mu dziwne spojrzenie, a on znowu poprawia włosy.

– Może u Natalie nie będziesz zaliczał czegoś pseudo.

Teraz się krzywi, chyba pierwszy raz odkąd go poznałam.

– Zaprosiła mnie na randkę.

– O! To fantastycznie! – unoszę głos do dziwnego miejsca, o którym nie miałam pojęcia – Powinieneś się uśmiechnąć! Na pewno wymyśli coś cudownego!

– Dlaczego jej nie lubisz?

– Nie zauważyłeś, że nie lubię wszystkich w tym mieście? – warczę – Natalie nie jest wyjątkiem. Proszę, tylko nie zaciąż jej przeć ślubem, bo to miasteczko tego nie zniesie.

– Wendy...

– Dlaczego jej tutaj nie ma? Powinna tu być! No bo co ja tutaj robię? Będzie zazdrosna...

– To dopiero pierwsza randka..

– W tym mieście nie ma czegoś takiego, jak pierwsza randka. Jest tylko ostatnia.

No i z powrotem kieruję się w stronę jego domu.

Chcę już być w swoim.

Nie opowiem o tym Kate, bo to za dużo wstydu.

Chcę po prostu być w domu i cieszyć się samotnością.

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz