33 {Rodzina}

1.6K 160 6
                                    

Pokój rzeczywiście nie jest za duży.

Trzy łóżka stoją niemal na sobie, a na ścianie nie ma wolnego miejsca. Wszystko jest obklejone plakatami piłkarzy, zdjęciami, pocztówkami jakimiś dziwnymi rzeczami. Jest tu ich cale życie. Nawet na biurku leżą jeszcze jakieś książki, jakby ktoś z nich cały czas tutaj mieszkał.

– Które łóżko jest moje?

To łatwe.

To najbardziej porządne.

Siadam na tym, nad którym wszystko wydaje się przemyślanie pozaklejane.

– Zgadłam czy nie zgadłam?

Luke siada obok mnie i otacza mnie ramieniem,

Chcę go pocałować, ale odwagi starcza mi tylko na cmokniecie go w policzek. Luke obraca głowę w moim kierunku.  Uśmiecha się do mnie.

– Chciałbym coś powiedzieć, ale brakuje mi słów.

– Będziesz tu dzisiaj spał? – pytam.

– A gdzie indziej miałbym spać? – przyciąga mnie bliżej do siebie.

Tak naprawdę nigdy nie przekraczamy jakiś granic. Tylko raz znajdowałam się na jego kolanach, a nawet wtedy to nie było takie typowe. Tylko dwa razy spaliśmy razem w łóżku i to też było bardzo niewinne.

– Nigdzie – chyba się rumienię....

– Rodzice mają sypialnie na dole – kurwa – Ale możemy nie spać i w ogóle przegadać całą noc.

– Luke, ja chyba nie dam rady.. nie śpię od czwartej..

Całuje mnie w czoło.

Cholera.

Chyba dzisiaj się trochę rozpływam w jego ramionach,

Nie wiem, dlaczego.

Jest dla mnie za dobry.

– Chodźmy już do twoich rodziców. Nie wiadomo, co sobie pomyślą...

– Wiesz, mi dawno miałam ci to powiedzieć. Nigdy nie polubisz ludzi, jeśli sama będziesz źle o sobie myśleć.

Patrzy na mnie, jakby szukał odpowiedzi w mojej twarzy.

– Nawet gdybym chciał to nie do końca mogę czymś z tym zrobić. Mogę cię tylko lubić za to kim jesteś, mogę cię w tym wspierać, ale nie mogę, kochanie, zmienić twojego sposobu myślenia.

Kochanie.

Co się ze mną dzisiaj dzieje?

Zaraz się popłaczę na te jego miłe słowa.

– Twoi rodzice?

– Kurczaki, moi rodzice – opiera czoło o moje – Chyba nigdy nie nacieszę się tobą sam na sam.

Obejmuję go ciaśniej, a on opiera brodę o czubek mojej głowy.

– To z tego niewyspania – rzucam, jakby to miało sens w tym wyrwanym kontekście.

Jakiś czas później schodzimy po schodach, trzymając się za ręce, jakbyśmy nigdy nie chcieli być daleko od siebie.

Na samą myśl o takim czymś przewracam oczami.

Powinien przyjechać tu sam. Przestrzeń nie jest zła.

– Dzień dobry – mówię bardziej do jego taty, którego nie miałam okazji jeszcze dobrze zobaczyć. Łatwo można zauważyć, że jest ojcem Luke'a – Jestem Wendy.

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz