Pokój rzeczywiście nie jest za duży.
Trzy łóżka stoją niemal na sobie, a na ścianie nie ma wolnego miejsca. Wszystko jest obklejone plakatami piłkarzy, zdjęciami, pocztówkami jakimiś dziwnymi rzeczami. Jest tu ich cale życie. Nawet na biurku leżą jeszcze jakieś książki, jakby ktoś z nich cały czas tutaj mieszkał.
– Które łóżko jest moje?
To łatwe.
To najbardziej porządne.
Siadam na tym, nad którym wszystko wydaje się przemyślanie pozaklejane.
– Zgadłam czy nie zgadłam?
Luke siada obok mnie i otacza mnie ramieniem,
Chcę go pocałować, ale odwagi starcza mi tylko na cmokniecie go w policzek. Luke obraca głowę w moim kierunku. Uśmiecha się do mnie.
– Chciałbym coś powiedzieć, ale brakuje mi słów.
– Będziesz tu dzisiaj spał? – pytam.
– A gdzie indziej miałbym spać? – przyciąga mnie bliżej do siebie.
Tak naprawdę nigdy nie przekraczamy jakiś granic. Tylko raz znajdowałam się na jego kolanach, a nawet wtedy to nie było takie typowe. Tylko dwa razy spaliśmy razem w łóżku i to też było bardzo niewinne.
– Nigdzie – chyba się rumienię....
– Rodzice mają sypialnie na dole – kurwa – Ale możemy nie spać i w ogóle przegadać całą noc.
– Luke, ja chyba nie dam rady.. nie śpię od czwartej..
Całuje mnie w czoło.
Cholera.
Chyba dzisiaj się trochę rozpływam w jego ramionach,
Nie wiem, dlaczego.
Jest dla mnie za dobry.
– Chodźmy już do twoich rodziców. Nie wiadomo, co sobie pomyślą...
– Wiesz, mi dawno miałam ci to powiedzieć. Nigdy nie polubisz ludzi, jeśli sama będziesz źle o sobie myśleć.
Patrzy na mnie, jakby szukał odpowiedzi w mojej twarzy.
– Nawet gdybym chciał to nie do końca mogę czymś z tym zrobić. Mogę cię tylko lubić za to kim jesteś, mogę cię w tym wspierać, ale nie mogę, kochanie, zmienić twojego sposobu myślenia.
Kochanie.
Co się ze mną dzisiaj dzieje?
Zaraz się popłaczę na te jego miłe słowa.
– Twoi rodzice?
– Kurczaki, moi rodzice – opiera czoło o moje – Chyba nigdy nie nacieszę się tobą sam na sam.
Obejmuję go ciaśniej, a on opiera brodę o czubek mojej głowy.
– To z tego niewyspania – rzucam, jakby to miało sens w tym wyrwanym kontekście.
Jakiś czas później schodzimy po schodach, trzymając się za ręce, jakbyśmy nigdy nie chcieli być daleko od siebie.
Na samą myśl o takim czymś przewracam oczami.
Powinien przyjechać tu sam. Przestrzeń nie jest zła.
– Dzień dobry – mówię bardziej do jego taty, którego nie miałam okazji jeszcze dobrze zobaczyć. Łatwo można zauważyć, że jest ojcem Luke'a – Jestem Wendy.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
Fiksi PenggemarWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...