– Nie znoszę tego pokoju – przewracam się z pleców na brzuch w jego pokoju w domu Shelly – Jest taki bezosobowy.
Podnoszę się z łóżka i podchodzę do pustej ściany. Pieprzona korkowa ściana w pokoju gościnnym. Chyba chciała zaoszczędzić.
– Budzisz się codziennie na to patrząc? – wskazuję na nią.
Luke siedzi na łóżku i się uśmiecha.
– Cieszyłbym się, gdybym codziennie się budził patrząc na ciebie.
– Bardzo śmieszne – pokazuję mu środkowy palec – Ale serio, jestem tu pierwszy raz i już mam tego dosyć. A ty spędzisz tu jeszcze pół roku.
– Ty jesteś bardzo wymagająca i zrzędliwa.
Znowu pokazuję mu środkowy palec.
A on się znowu uśmiecha.
Jesteśmy bardzo przewidywalni.
– Trochę mi cię żal, bo tu mieszkasz, jak w gościach, a tam nie masz swojego pokoju. Tylko ten nastoletni.
– Dzięki to pocieszające. Chodź do mnie i mnie pociesz – wyciąga przed siebie ręce, a ja do niego podchodzę. Cóż, nie wiem, które z nas jest tutaj owieczką.
Oplata mnie ramionami w pasie i opiera głowę o mój brzuch, gdy ja wplatam palce w jego włosy.
– Kiedy Shelly wraca?
– A co? – przesuwa ręką po moich plecach, po czym nagle dwiema dłońmi ściska moje pośladki. Aż podskakuję – Mamy ochotę trochę zgrzeszyć przed ślubem?
– Nie powiedziałeś tego – ciągnę go mocniej za jego blond kosmyki.
Czuję jego zęby na mojej koszulce, a po chwili mój brzuch owiewa zimne powietrze. Całuje mój nagi brzuch, a na jego nos opada materiał mojej koszulki.
Jak ja go kocham.
To przychodzi samo.
Wygląda w ten sposób cholernie uroczo, gdy obcałowuje mój pępek dookoła, a na jego nos opada kawałek materiału.
Podziwiam jego podzielną uwagę, gdy jedna z dłoni zaciska się na moim pośladku.
– Wiesz, że nie obrażam tego pokoju... nie w ten zły sposób.
– Och, tak? – unosi na mnie oczy, co sprawia, że materiał bardziej osadza się na jego nosie.
– Powinniśmy coś z tym zrobić. Nie możesz tak żyć.
– Po prostu powiedz. Skarbie, chcę robić sobie z tobą zdjęcia i zająć całą tą obrzydliwie wielką tablice.
– Musisz mieć na co patrzeć, gdy nie będziemy widząc się codziennie.
Wtedy wstaje i podnosi mnie, żeby rzucić na swoje łóżko. Moja koszulka dalej jest podwinięta, ale mam to gdzieś.
– Jesteś piękna, wiesz? – odgarnia mi włosy z twarzy – I kocham, jak reagujesz na moje pocałunki. Uwielbiam te włoski wokół twojego pępka, które stoją dęba, gdy cię tam całuję.
Chyba się rumienię.
– I kocham twój rumieniec – całuje mnie w szczękę, po czym przesuwa usta po moim policzku, aż nie dopada moich ust.
Wsuwam ręce pod jego koszulkę i gładzę jego plecy w kolistych ruchach.
– Wiesz, że jesteś całkiem delikatna? Nie wiem, czego się spodziewałem, ale chyba nie tego.
– Spodziewałeś się czegoś? W sumie nie dziwię się, że rozmyślałeś o mnie w tej okropnej sypialni.
Kładzie się obok mnie, więc to ja wspinam się na niego.
Siadam okrakiem na jego brzuchu, a on od razu kładzie ręce na moich biodrach i delikatnie pieści moje kości biodrowe.
– Chcę cię o coś zapytać, a ty nie musisz się zgodzić. W końcu jesteś na to za stary, a ja nie będę tam miała nic...
Gładzę jego pierś, zamiast spojrzeć mu w oczy.
– Jeśli pytasz o kochanie przez ciuchy to jestem, jak najbardziej za.
Morduję go wzrokiem.
– Co jest koleś z tobą nie tak? To nawet nie pasuje do tego, co powiedziałam, piłkarzyku.
– Pasuje do trzy czwarte tego, co powiedziałaś.
– Okej, myliłam się. Pasujesz wiekiem do tego miejsca, do którego chcę cię zabrać.
– Plac zabaw? Chyba musiałabyś znaleźć taki z naprawdę długą zjeżdżalnią, bo jeśli położę się na większości...
– Zamknij się – zduszam jego usta w dzióbek – Cieszę się, że zrobiłeś się takim odważnym zarozumialcem.
– O co chciałaś zapytać? – przesuwa ręką po brzegu moich spodni, co uniemożliwia mi skupienie się – Jesteś taka piękna... przepraszam, cały czas nie mogę uwierzyć, że jesteś moją dziewczyną.
– Tylko mi się nie popłacz.
Pochylam się i przykładam czoło do jego.
– Kochasz moje komplementy, nie mogłabyś bez nich żyć.
Zarzucam moje długie włosy na plecy, bo wpadają nam do ust. Oboje się uśmiechamy, jak jacyś zakochani. Fuj.
– O co chciałaś zapytać? Ja się tu niecierpliwię, skarbie.
– Nie planowałam na to iść, bo to głupie i jeszcze długo do tego... ale ty się pewnie będziesz chciał przygotować.
– Oczywiście, że pójdę z tobą na twój bal na zakończenie szkoły.
– Skąd wiedziałeś?
– Bo wiedziałem – całuje mnie w ucho – Cieszę się, że idziesz. To fajne doświadczenie. Potańczymy, napijemy się alkoholu. Zrobimy sobie zdjęcia.. powspominasz swoje liceum..
Ściskam jego koszulkę w pięści.
– Nienawidzę liceum i jestem zła, że ty już je skończyłeś i że nie było ciebie tutaj ze mną i że nie mamy z niego wspólnych wspomnień i że nie mamy za wiele wspólnego. Strasznie mnie to wkurza.
– To nie znaczy, że nie możemy się tam dobrze bawić.
– Nienawidzę liceum – powstrzymuję łzy.
– Na studiach będzie lepiej. Będziesz wolna i w ogóle.. naprawdę nie masz tu nikogo?
Kręcę głową.
Opadam na niego, chowając głowę w jego szyi, a on mocno mnie przytula.
– Wiem, że nienawidzisz, gdy to mówię, ale uważam, że powinnaś pojechać ze mną do Manchesteru.
– Nie rozumiesz... tam ty masz życie, nie ja. Wszystko byłoby twoje.. chcę tylko..
– Wiem, czego chcesz – szepcze mi na ucho – Coś wymyślimy..
– Tak bardzo cię kocham, że sobie z tym nie radzę – przyznaję się, gdy nie muszę na niego patrzeć – Marzyłam o czymś przed tobą, a o tobie nie marzyłam. Gdybym o niczym nie marzyła... wiesz... gdyby nie marzenia, oszalałabym tutaj.
– Mogę dać ci przestrzeń w Manchesterze, Wendy.
– Już nie chcę o tym gadać – mówię żałośnie – Jaki film chcesz obejrzeć?
– Wendy....
– Po prostu chciałabym być kimś innym.
– A ja kocham cię właśnie taką.
Szalenie mocno mnie przytula.
Nie chcę, żeby był wszystkim, co mam.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
FanfictionWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...