– Nie spodziewałem się tego – Luke wygląda przez okno mojego pokoju – Nie zapowiadało się na to.
– Okej, zrozumiałam za pierwszym razem.
– Jesteś zła?
– O co? Że pogoda popsuła nam randkę? – musiałabym być idiotką – Nie jestem zła. No może trochę, bo tu z tobą utknęłam.
Podchodzi do mnie, po czym siada obok mnie na łóżku i otacza ramieniem.
– Cóż, myślę, że w ogóle utknęłaś ze mną – trąca nosem moją szyje – No wiesz, jesteś moją dziewczyną.
Wyciągam rękę i wplatam palce w jego włosy.
– Mmmm – mruczy w moją szyje – Nigdy nie zetnę włosów, jeśli obiecasz to zawsze robić.
– Jesteś okropną przylepą.
– Uwielbiasz to – muska wargami moją szyje – Jak to jest ze świetami w twojej rodzinie? – pcha mnie na łóżko, po czym kładzie się na mnie, podpierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy. Ta, ostatnio próbujemy nowych rodzai bliskości.
– To bardziej tradycja, niż związek z religią. Świętujemy wspólny czas, dajemy sobie prezenty... jemy typowo tradycyjne potrawy. Babcia, Dylan i mama idą do kościoła na msze.. to fajne, bo były momenty, gdy tylko wtedy tata wracał do domu. Lubię te wszystkie dekoracje, mikołaje.. wiesz, że to wcale nie religijny zwyczaj, prawda? Jest dużo ustępstw w waszej religii, które uwielbiacie. Dlatego dla mnie to jest tradycją, zasiadanie do wspólnego stołu, śpiewanie świątecznych piosenek, ubieranie choinki... to czas dla rodziny, nawet jeśli nie wierzę.
– Okej, czyli nie wkurzysz się, gdy kupię ci prezent.
– Co byś chciał? – zaplatam ręce dookoła jego szyi, przyciągając go bliżej.
– Cokolwiek kupisz będzie dobrze, jestem gotowy na niespodziankę.
Jego nos niemal dotyka mój nos.
– Wiesz, że wrócę do domu na święta? Właściwie, aż do Nowego Roku. Chyba drugiego stycznia będę wracać. Zabieram ciocie i wujka do rodziców, więc to trochę zależy od nich.
– Dwa tygodnie osobno – nie wiem, czy można coś wyczytać z mojej twarzy. Wolałabym, gdyby się nie dało.
– Noo... chyba, że przyjedziesz na Sylwestra. Fajnie by było spędzić go razem.
Daje mi możliwość wyboru.
– Kate zaprosiła mnie do Londynu.
– Nic nie mówiłaś – w ogóle nie jestem w tym dobra – Zgodziłaś się? Bez pytania mnie...
Nie lubię, gdy się tak zachowuje.
– Hej – karcę go zanim się zapędzi.
– Muszę te dziewczynę poznać osobiście.
– Jak zaśniesz być apodyktyczny i zachowywać się, jakbyś był moim ojcem, to któregoś dnia po prostu z tobą zerwę. Jestem w tej chwili śmiertelnie poważna, Luke.
– A ty musisz zacząć się ze mną dzielić różnymi rzeczami. To już nie jest tylko twoje życie.
– Znowu chodzi o Londyn? Co jest z tobą, kurwa, nie tak?
Opada na mnie, chowając twarz w mojej szyi.
– Jestem z tobą szczęśliwa teraz, dlaczego to za mało?
Otaczam go ramionami w talii, a moje palce wsuwają się za szlufki jego spodni.
– Pojadę do Kate na sylwestra – chyba w ten sposób chcę mu pokazać moją niezależność.
– Okej – po prostu się zgadza, co jest tak samo dobre, jak i złe – Szkoda tylko, że nigdy ci się tam jeszcze nie podobało.
– Cios poniżej pasa – ale prawdziwy.
– Pójdziemy do sali kinowej? Czekaj, jak nazywa się ten pokój? Pokój gier, tak? Wasz dom jest wielki..
– Co chcesz obejrzeć?
– Cokolwiek – oznajmia – Jakaś komedia czy horror?
- A może film dokumentalny?
– Ale z ciebie nudziara – całuje mnie w policzek i podnosi się.
– Czasem filmy dokumentalne są ciekawsze, niż inne rodzaje, serio.
– Moja dziewczyna jest stuknięta.
– I jarają ją filmy dokumentalne – mam to gdzieś – Zaprosić Dylana do wspólnego oglądania?
Krzywi się, co wyjątkowo mnie rozbawia. Nigdy nie widziałam, żeby zareagował tak na moje brata.
– A co to za cholerny wyraz twarzy?
– Zamierzałem się dzisiaj z tobą po obściskiwać. Wolałbym, żeby Dylan tego nie widział.
– Za to powinien to usłyszeć, żeby nauczyć się czego nie mówić – rzucam – Wszystko psujesz planowaniem tego! Teraz będzie niezręcznie!
– Niezręcznie to było, jak ojciec przyłapał mnie w salonie z dziewczyną....
– Okej? – obojgu nam zdarza się mówić głupoty. Teraz zrobił to on.
– Kurczaki.
Ten facet wyprowadza mnie z równowagi.
– Chcesz powtórzyć jakieś sztuczki? No pewnie, chodźmy na kanapę i pokaż, co potrafisz. To taki twój stały...
– Wendy...
– Pieprz się – on nigdy nie wie, co powiedzieć, nigdy.
Wstaję, żeby wyjść z pokoju, a on się chyba tego nie spodziewa i nie idzie za mną.
Wychodzę.
Na dworze wali śnieg, a ja wciągam buty i kurtkę i wychodzę na te cholernie niesprzyjającą pogodę.
Jak wiele rzeczy jeszcze pomiędzy nami wyjdzie?
– Nie masz czapki – on jest szalony.
– Pieprz się – odmrożę sobie uszy, rozchoruję się, mam to gdzieś. Chcę po prostu przestać tak dużo czuć. Najlepiej to w ogóle przestać czuć.
On i tak naciąga mi czapkę na uszy.
– Jesteś przewrażliwiona na własnym punkcie, wiesz o tym? Masz problemy, Wendy. Bardzo duże problemy i uważam, że powinniśmy coś z tym zrobić. Nie możesz się odsuwać, gdy ja tylko powiem coś nie tak. Nie próbuję cię zranić. Jestem tylko człowiekiem. Kocham cię, ale czasem będziesz w to wątpić, czasem będziesz się na mnie wściekać i mnie wyklinać, czasem będziesz chciała, żeby mnie nie było, ale Wendy, ty uciekasz. Ty się odsuwasz i nawet nie probujesz ze mną walczyć. Musisz walczyć o swoje szczęście i o nas. Kocham cię, naprawdę, Wendy cię kocham, ale ty musisz pokochać siebie, żebyśmy mogli być szczęśliwi. Nie kochasz mnie, bo nie wierzysz, że ja cię tak naprawdę kocham. Nie wierzysz w nas. Wybiegam za tobą na śnieg, przed którym mieliśmy się u ciebie schronić, a okazało się, że powinniśmy niszczyć mury, a nie je budować.
– Przestań mówić – warczę.
– Kocham cię. Kiedy w to uwierzysz?
Ma racje.
Ma cholerną racje.
Ranią mnie jego słowa, bo wierzę tylko w to, co złe.
Nic kocham go i nie cieszę się jego miłością, bo w to nie wierzę.
– Wróćmy do środka i może w końcu ty zaczniesz mówić...
Kręcę głową.
Nie potrafię.
Jeśli mu to wszystko powiem..
Jak się przed nim obronię?
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
ФанфикWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...