51 {Strach}

1.3K 150 0
                                    

Tym razem postanowieniem Kate jest pokazanie mi miasta od trochę innej strony. Skróty, przydatne miejsca, fajne sklepy.

Podoba mi się ten Londyn, gdy jest czymś więcej niż chodzącą imprezą.

Kate gada o miejscach, w których w odpowiednie dni można kupić tanio ciuchy, gdy mój telefon dzwoni.

To Luke.

– Zaczekaj chwile, ktoś tu za mną tęskni – uśmiecham się.

– Tak? – odbieram telefon.

– No cześć – mówi – Cieszę się, że napisałaś. Wiesz, że ci ufam, ale dzięki. Może następnym razem pojadę z tobą i go poznam dzięki temu będzie mi łatwiej, no wiesz, że nie jest taki fajny jak ja. Już za tobą tęsknie tak swoją drogą. Tak bardzo tęsknię, że odwiozłem Dylana do domu i się wprosiłem.. Zjadłem kolacje zrobioną przez twojego tatę, a teraz czekam na Dylana, aż przyniesie jakąś grę. No i cieszę się, że napisałaś, że mnie kochasz, bo ja też cię szalenie kocham – milknie – Okej, to chyba wszystko, co chciałem ci powiedzieć.

– Jeszcze raz – myślę, że wie o co proszę. Mam nadzieję.

– No kocham cię, londyńska dziewczyno.

– No a ja kocham ciebie, piłkarzyku.

– Co robicie?

– Kate pokazuje mi miasto. Jesteśmy same.

– Kurczaki, właśnie na taką odpowiedź liczyłem.

Lubię jego szczerość i to że rozumie to kim jestem. Czasem chyba lepiej niż js sama.

– Zadzwonisz jak wrócicie do mieszkania? Albo po prostu wyślij esemesa. Nie, zadzwoń, którakolwiek nie będzie godzina zadzwoń. Chcę usłyszeć twój głos.

– Musisz przestać być taki słodki, rzygam tym.

– Kłamczucha – mówi roześmiany – Kochasz to.

Jęczę z niezadowolenia do słuchawki, a on tylko śmieje się bardziej.

– Tak, proszę pani. Rozmawiamy Wendy. Tak, wszystko w porządku. Okej.

— Co?

– Rodzice mówią, że masz się dobrze bawić. Ja też tak mówię. Już nie zabieraj mi czasu i daj mi grać z twoim bratem, a nie że mnie tu zagadujesz...

– Jesteś taki popieprzony – śmieję się.

– Do usłyszenia.

Rozłączam się pierwsza. Kate przygląda mi się z głupim uśmiechem.

– Pamiętasz jak ci kiedyś powiedziałam, że twój pierwszy będzie tym jedynym?  Miałam racje!

Nie wiem, co miałabym na to odpowiedzieć.

Nie mogę wybiegać tak daleko.

– Po prostu pierwszy raz od niepamiętnych czasów jestem szczęśliwa, bardzo.

– Widać – Kate obejmuje mnie ramieniem – Chodź, przejdziemy się wzdłuż Tamizy. Ethan zabrał mnie tam na najlepsze lody świata. Później pójdziemy na kebab to niemal obok. Może kupimy ci jakieś pamiątki z Londynu?

– Hej! Niedługo będę tu mieszkać...

– No to kupmy coś Lukowi.

To mogę zrobić.

Dwie godziny później siedzimy na murku, który biegnie wzdłuż rzeki. Kate pali, gdy ja przeglądam rzeczy, które kupiłam.

– Paul chyba zamieszka z nami. Ta dziewczyna z ostatniego pokoju się wyprowadza.. a pokój Ethana czeka na ciebie..  czy to będzie w porządku?

Wzruszam ramionami.

– Tak naprawdę nic się pomiędzy nami nie wydarzyło – mówię – Nie wiem na ile luks ma kontakt z dziewczynami, z którymi coś go łączyło. Nie chcę, żeby cały czas stresował się.. po prostu Paul to kolega i on musi o tym wiedzieć.

– Dobrze, to całkiem w porządku – uśmiecha się do mnie – Luke jest o wiele przystojniejszy od Paula.

– A jaki ma kaloryfer..

Obie wybuchamy śmiechem.

– On się boi, że to js znajdę kogoś innego, ale to on ma więcej możliwości. Po za tym.. on jest bardzo wierzący, jak kiedyś będzie chciał wziąć ślub.. to co wtedy? Jest wierzący, to jeden z sakramentów. Nie mam odwagi go o to zapytać po kołku miesiącach związku.

– Wybiegasz, aż tak daleko?

– Wiesz jaka jestem – macham nogami przed siebie, próbując ukryć zdenerwowanie.

– Boję się, że teraz udajemy, że problemu nie ma. On nie mówi, co niedziele, że idzie do kościoła i widział tam mojego brata. Widzę jak modli się przed posiłkiem nawet jeśli mnie do tego nie włącza. Ostatnio myślał, że śpię, a modlił się rano, ze złożonymi rękami i w ogóle..

– Jak to w ogóle działa? Mówiłaś, że zabawialiście się przez ciuchy, czy to nie jest w tej religii nielegalne?

Powiedziałam jej o rym, a i tak teraz się rumienię.

– On nie jest prawiczkiem, Kate.

– No dobra, ale czy w ten sposób nie trafi do nieba czy coś?

Wzruszam ramionami.

– Z drugiej strony na co miałby czekać skoro ty nigdy nie weźmiesz z nim ślubu.

Moje oczy robią się wielkie na te niezaprzeczalną prawdę.

– Sorry, nie chciałam być aż tak szczera.

Nie mam z tym problemu.

– Chcę się cieszyć tym, co mamy, ale boję się, że to on zostawi mnie, a nie ja jego. Nigdy nie będę tą właściwą dziewczyną.

– Pieprzyć bycie właściwą. Czasem te wydające się najbardziej niewłaściwie, są najbardziej właściwe – klepie mnie po nodze – Nie sądzę, że Luke nie zna ryzyka. W końcu jest dosyć...

– Przewidywalny? Spokojny? Ma wszystko zaplanowane? A może zostawia życie w rękach Boga? Bo czasem mi się wydaje, że myśli, że Bóg mnie mu zesłał. Może ma mnie nawracać, chuj wie.

– Nikogo nie trzeba nawracać...

– Wiem i wiem, że on też to wie. Ale ten facet, w którego wierzą mnie wkurza. Ma nieludzkie wymagania.

– Gdyby na świecie była jedna religia...

– Cóż i tak by się ktoś wyłamał.

– Kocha cię, to się liczy w prawdziwym świecie.

– Dla niego świat z Bogiem to prawdziwy świat. Dobra, wystarczy. Nie chcę o nim rozmawiać w ten sposób. Bardzo go kocham i po prostu to są moje obawy, z którymi boję się z nim podzielić. Dlatego mówię tobie.

– Zawsze tu dla ciebie jestem.

I wierzę jej w to.

Dlatego Londyn to dobry pomysł. Od zawsze chciałam mieć ją blisko.

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz