Obracam pomiędzy palcami czapkę, która nienależny do do mnie.
Nie wiem, dlaczego mu jej nie oddałam.
Spadł śnieg, więc nawet nie mogę jej ubrać do jakiejś super stylizacji. Tak, na pewno bym to zrobiła. To niczym przynależność.
Boję się.
A może raczej bałam się.
Słowa mnie nie pochłonęły. Może dlatego, że te dobre traktuję na równi z tymi złymi.
Wybieranie pomiędzy tym, co dobre, a co złe jest trochę subiektywne. Niektórzy za dobrze udają.
Jednak to by było przeciw życiu w zgodzie z Bogiem, prawda?
Cholera! Ja bym była takim sprzeciwem!
Z resztą nic nie zrobił, użył tylko paru ładnych słów.
Nie powiedziałam o tym Kate. Zabrakło mi odwagi, żeby powiedzieć o tym komukolwiek.
Śnieg sprawia, że ulice są puste i nie widuje go tak często, a sala od wychowania fizycznego jest pełna dzieciaków, które chcą grać cały rok. Zamknięta przestrzeń sprawia, że w ogóle go nie widuję.
Nie przepadam za zimą, więc sama nie wychylam się specjalnie.
Jednak nie przez cały czas można mieć takie szczęście, prawda?
Mama uparła się, żebym pojechała na zakupy i to nie jest nic dziwnego, bo gdy ją weźmie dzień na sprzątanie, to nie wyrwie jej się z mieszkania siłą, ale gdy dzwoni do mnie, żebym odebrała Dylana od Luke'a, bo nadchodzi śnieżyca...
Mały jest tam z powodu filmu. Jakiś mecz, który chcieli obejrzeć chłopcy, a on zaproponował, żeby zrobili to w jego domu.
A teraz ja mam go stamtąd odebrać.
Super.
Śnieg już pada i szybko robi się ślisko. Wszyscy, którzy migają mi przed oczami są obrani w grube puchowe kurtki i czapki. Sama zapomniałam rękawiczek. Zima to nie moja ulubiona pora roku.
Widzę, jak ludzie chowają się do przypadkowych miejsc, żeby ukryć się przed wichurą. Wycieraczki mojego samochodu pracują, jak szalone.
Wysiadam pod domem Luke'a i biegnę do drzwi. Dylan nie wie, że mam go odebrać, więc nie liczę, że będzie stał w oknie i czekał. Pukam do drzwi i na moje nieszczęście trafiam od razu na niego.
Wiatr zawiewa z taką siłą, że musi trzymać je, żeby nie trzasnęły mi w twarz. Przygląda mi się, tak jak ja jemu. Ma na sobie jakiś głupi sweter.
– Wejdź do środka, zanim mi cię zdmuchnie.
Nie mam innego wyjścia.
Drzwi trzaskają za mną, ale nie z powodu złości.
– Czy możesz zawołać Dylana?
Na schodach pojawia się Shelly.
– Dzień dobry – mówię, zgrzytając zębami. Ona, jak zawsze traktuje mnie lekceważąco.
Tak, ta rodzina nigdy mnie nie polubi.
– Luke...
– Nigdzie cię nie puszczę w taką pogodę! Za oknem jest kompletna wichura i nic nie widać. Nigdzie nie pojedziecie z Dylanem – informuje mnie.
– I co? Przetrzymasz tu wszystkich? – warczę.
– Został tylko on. Film się skończył, a on chciał pogadać.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
FanfictionWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...