2 {Marzenia o Londynie}

2.8K 208 12
                                    

– Jeszcze raz powiedz mi, jak tam jest – jęczę.

– Mam ci opowiedzieć o tym, jak mnie okradli w metrze?

– Proszę, proszę, Kate.

Kate to moja przyjaciółka. Mniej standardowa, niż ma większość ludzi. Ja mieszkam w okropnym małym miasteczku, gdy ona ma przywilej mieszkania w Londynie.

Nie wiem, jakim cudem się przyjaźnimy. Może dlatego, że obie kochamy modę i internet miał na pomóc znaleźć tanie sposoby na ładne rzeczy, jednak był dla nas obu bezużyteczny. I tak od słowa do słowa.. zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Obie narzekamy o wiele więcej, niż powinnyśmy i nigdy nie jesteśmy zadowolone z efektów końcowych, przynajmniej nie w stu procentach.

Ona opowiada mi o Londynie, a ja opowiadam jej o wyobrażeniach tego miasta. Zawsze to prostuje.

Może nigdy się nie spotkałyśmy, ale jest mi bliższa, niż ktokolwiek w tym przeklętym miasteczku.

– Powinnaś tu przyjechać, ile już zaoszczędziłaś?

– Jeśli przyjadę tam teraz, nie wystarczy mi pieniędzy na mieszkanie.

– To dopiero za rok, Wendy!

– Teraz brzmisz optymistycznie.

– Bo już chcę cię zobaczyć. Czasem nawet myślę o przytulenia cię. Dziwne, nie? To cholernie dla mnie dziwne.. może to dlatego, że masz taki dobry gust.

– Na tle tej obezwładniającej czystości?

– Myślałam, że to tylko w filmach, a ci ludzie naprawdę udają takich świętoszków, co?

– Ostatnio pojawił się największy.. odbierałam Dylana z kościoła i jakiś facet, ubrany w te przepiękne, białe koszule..

– Wcale nie mogę wyczuć sarkazmu, wcale.

– Został nowym trenerem Dylana, ale to by nie było takie niesamowite, gdyby nie to, że wziął, podszedł do samochodu i zaczął się przedstawiać, upewniać. Taki zatroskany...

– A przystojny?

Próbuję go sobie przypomnieć, ale czy w ogóle mu się tak naprawdę przyjrzałam?

– Myślę, że londyńczycy są przystojniejsi i nie są tak zamknięci na to miasteczko...

– I są też okropnymi dupkami, opowiadałam ci o ostatnim..

– Chcę już tam być – jestem zdesperowana, zmęczona – Nikogo nie będzie to wszystko obchodziło..

– Masz na myśli fałszywe bycie dobrym? Niedzielne msze? Zebrania modlitewne? Targi, na których sprzedaje się odpusty?

– Czym do cholery jest odpust?

– A kto to wie?

– Może to my jesteśmy ograniczone, Kate?

– Bo nie wierzymy w Boga? – pyta z nutką jadu w głosie – Wierzę, że poradzę sobie z życiem, bez kogokolwiek nade mną. Lubię czuć, że nie ma nikogo silniejszego ode mnie, czy to głupie, Wendy? Czy to złe? Nie chcę czuć się winna, że wierzę w siebie, a nie w coś, na co nie ma potwierdzenia. Nie przeproszę za to.

– Ale ty mieszkasz w Londynie..

– Pieprzyć Londyn. Bądź sobą, Wendy.

– A co jeśli świat nienawidzi tej czarnej mnie?

– Pieprzyć świat. Sama powtarzasz mi to nieustannie. Pieprzyć świat. Powtórz razem ze mną.

– Pieprzyć świat.

– Dokładnie tak! – krzyczy – A teraz wybacz, idę na randkę.

– Wszystko mi potem opowiesz?

– Oczywiście! – i już jej nie ma, a ja znowu jestem sama.

Nie wiem, nawet w co włożyć ręce. Może przejadę się do miasta i zobaczę, co mają nowego w sklepach? A może przerobię jakieś ciuchy...

Nie ma to, jak urodzić się w małym mieście, jakim jest St. David's w Walii i nie wiedzieć, co ze sobą zrobić.

Mieszkam tu całe życie, a ze wszystkim, czym kojarzy mi się ten kraj to owce. Wszystko z owiec, same owce. Cóż, to tylko wyobrażenie w mojej głowie. Mogę przejść z jednego końca miasta na drugi koniec s przeciągu pół godziny, ale po co miałabym to robić? Po co miałabym odbyć ten samotny spacer?

Dlatego decyduję się na przerobienie rzeczy w domu zaciszu. Może ktoś kiedyś doceni, mój niesamowity styl, to znaczy ob jest dla mnie niesamowity, tutaj wszyscy nim gardzą.

Po jakiś dwóch godzinach słyszę otwierające się drzwi. To na pewno nie mama, która wyjechała i na pewno nie tata, który bywa w domu jeszcze rzadziej od mamy. Babcia jest u koleżanki i szyją jakieś ubrania, dlatego to musi być Dylan.

A skoro to Dylan..

To znaczy, że zapomniałam po niego pojechać.

Cholera.

Musiało minąć dużo więcej, niż dwie godziny.

Wychodzę, żeby sprawdzić kto go przywiózł. Mieszkamy na jednym końcu miasta, gdzie kościół jest na drugim. Z powodu tego, że wszędzie jest blisko, każdy każdego odwozi, gdzie tamten zapragnie.

Zbiegam na dół, żeby sprawdzić kto to i podziękować.

Muszę to zrobić.

Po za tym zapomniałam o bracie, więc na dodatek jeszcze muszę go przeprosić.

W drzwiach stoi on.

Nowy trener.

Jest ubrany w dres, co jest kompletnym przeciwieństwem tego, co wczoraj miał na sobie, a na głowie ma czapkę z daszkiem, założoną tył na przód. Blond loki opadają mu na czoło..

I wtedy mnie zauważa, a ja przypominam sobie, dlaczego zeszłam.

– Przepraszam, Dylan – chcę poczochrać mu  włosy, ale się odsuwa, a ja naprawdę czuję się winna. To mi się nie zdarza, zawsze o wszystkim pamiętam – Przepraszam za kłopot – mówię do jego trenera – Dziękuję, też.

– Żaden problem – uśmiecha się do mnie, a może do Dylana nie jestem pewna.

Wszystkiego, czego w tej chwili mogę być pewna to tego, że do twarzy mu w tym luźniejszym stroju i nie powinien już nosić tych durnych koszul. W ten sposób może być nawet przystojny, mimo, że jest okropnie wysoki.

– Dzięki – bąka mój brat.

– To naprawdę nic takiego – powtarza pan święty – Mogę cię odwozić, skoro ty jesteś najwidoczniej zajęta.. przepraszam zapomniałem imienia – jego uśmiech tylko się poszerza, jakby ta jego mała wtopa była czymś uroczym.

Czy to nie niegrzeczne?

– Dzięki, będę już o nim pamiętać – źle to zabrzmiało, zdecydowanie źle. Dlaczego zawsze mówię takie rzeczy? Kocham Dylana i nie przeszkadza mi opieka nad nim, a teraz po prostu zabrzmiałam, jak zimna suka.

Może nią jestem.

Wszyscy w mieście tak myślą.

– Będę lecieć, do zobaczenia jutro, Dylan.

– Cześć, Luke! – mój brat też się uśmiecha. Mówi do imieniu do swojego trenera? To normalne prawda? Nie, czekajcie w tym miasteczku nic nie jest normalne.

– Dzięki – mówię jeszcze raz, do tego całkiem do rzeczy faceta.

On uśmiecha się do mnie.

Nie potrafię odwzajemnić tego gestu, nie mam do tego powodu.

Zamykam drzwi.

– Dylan, jadłeś coś?

– Tak, Luke po drodze mi coś kupił.

– Jak to? Dlaczego?

– Jest super gościem – mówi, opadając na kanapę i włączając telewizor – Wiesz, że grał zawodowo?

Więc, co do cholery robi w tej dziurze?

Freeway {Hemmings}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz