Nadszedł ten jeden dzień, jeden dzień, gdy powinnam lubić szkołę.
Stoję przed lustrem już od dobrych trzech godzin. Kupiłam te niebieską sukienkę w Londynie. Ma dużo koronki, a także tiulu. Zakręciłam włosy, żeby wyglądać jak księżniczka i Kate twierdzi, że faktycznie mi się to udało.
Mama zrobiła mi już niezliczoną ilość zdjęć, a Dylan niezliczoną ilość razy wywrócił oczami.
Teraz czekamy na Luke'a.
I właśnie w tym momencie słyszę dzwonek do drzwi.
Biorę głęboki wdech, ale nie biegnę na dół.
Słyszę go jak idzie, a raczej biegnie po schodach.
Puka do drzwi...po czym szybko je otwiera.
– Cześć, spoźniłem się?
Obracam się, a on wygląda jakby się czegoś wystraszył.
– Wow – mówi – Zawsze wiedziałem, że moja dziewczyna jest śliczna, ale że jest księżniczką?
Podchodzi do mnie i łapie mnie za biodro. Drugą rękę ma cały czas ukrytą za plecami.
Opieram ręce na jego ramionach.
– Nie masz krawatu – informuję go – Ale masz muchę.
– Mam zmienić na krawat?
Kręcę głową.
– Może księżniczka..
– Żadna ze mnie księżniczka, kurwa.
– I o to moja dziewczyna – całuje mnie, zanim ja zdążę to zrobić – Pięknie wyglądasz – szepcze przy moich ustach – Gotowa trochę potańczyć?
Gładzę jego ramiona, przyglądając się jego idealnie doładowanemu garniturowi.
– Jesteś takim przystojniachą – nie mogę się nie uśmiechnąć – I idziesz ze mną na bal.
Całuje mnie w nos, po czym pochyla się do mojego ucha.
– Słońce, zrobię z tobą o wiele więcej niż pójdę na bal.
Wybucham śmiechem.
— To cię naprawdę bawi?
Oplatam ramionami jego szyje i wtedy dostrzegam bukieciki za jego plecami.
– Co tam masz? – puszczam go, żeby mu to zabrać, a wtedy on się odsuwa.
– Daj rękę.
– Oświadczyny? Bo jeśli tak to będę musiała powiedzieć nie.
— Cóż, bądź spokojna, nie oświadczę ci się, dopóki nie będziemy w tym samym mieście na stale.
– Brzmi groźnie.
Nonszalancko wyciągam przed siebie rękę. Luke się ze mnie śmieje. Całuje jej wnętrze, po czym zakłada na moją dłoń kolorowy bukieciki, który idealnie pasuje do sukienki.
— Myślisz, że mają tam alkohol? Bo nie wiem, czy wytrzymam to na trzeźwo.
– Na pewno ktoś doprawi poncz. A teraz chodź, nie możemy przegapić koronacji na króla i królową.
Jęczę z niezadowolenia.
– Im szybciej tam pójdziemy, tym szybciej stamtąd wyjedziemy, Wendy.
– Okej, to mnie przekonało.
Wychodzę na przód i szybko słyszę dziwny dźwięk..
– Bardzo podobają mi się twoje pośladki w tej sukience, kurczaki.
Wyciąga dłoń, żeby ich dotknąć, ale ja odsuwam się do przodu.
Może to nie jest ta noc, ale zarazem to jest ta noc.
Dojeżdżamy do szkoły, a ja łapię za jego rękę zdecydowanie za mocno. Luke całuje mnie w czoło, próbując mnie uspokoić.
– Podobało ci się na twoim balu?
– Tak – jest taki prosty i oczywisty.
– Pewnie byłeś przewodniczącym rocznika i wszyscy chcieli mieć twój podpis w roczniku.
– Skąd wiedziałaś?
Wchodzimy na sale i nikt nawet tego nie zauważa. Całe boisko pokrywa dywan w dziwnym odcieniu czarnego, a na suficie wisi zbyt duża ilość kul dyskotekowych.
– Zabij mnie – szepczę do niego.
Nikt nie tańczy. Wszyscy stoją w swoich grupkach.. ale Luke'a to nie obchodzi.
– Mówiłem ci, że jestem tanecznym mistrzem?
Zespół, który wynajęli gra jakąś muzykę. Typowy pop uderza w bębenki moich uszu.,
– Nie ma...
Ciągnie mnie na nieistniejący parkiet, sam go tworzy. Przyciąga mnie do siebie jak najbliżej się da. Nie jesteśmy tu nawet jeszcze od pięciu minut, a on już przekracza moje granice.
– Pokażmy tym sztywniakom jak się bawić. Kurczaki, pamiętam mój bal, gdy tylko się weszło było czuć klimat miejsca....
– Sztywniakom?
– Dzieciakom, które nie doceniają wartościowych ludzi.
– Teraz mowa o mnie?
Odsuwa mnie od siebie, żeby właściwie zmusić mnie do obrotu.
– Znam więcej ruchów – szepcze mi na ucho – Pokazać ci?
Kiwam głową.
Zaplatam ręce wokół jego szyi, on kładzie ręce na moich biodrach.
Może ludzie się gapią, ale ja nawet już nie patrzę.
Luke odmienia wszystko w przeciągu chwili i czyni beznadziejne chwile, nieco lepszymi. No dobrze, dużo lepszymi. Moje obcasy pozwalają mi bez problemu, pocałować go w szyje.
Wokół nas zbiera się więcej ludzi, którzy także postanawiają tańczyć.
– Chyba wyznaczamy trendy. Piłkarzyk i projektantka mody.
Śmieję się w jego szyje.
– Podoba ci się taka wizja?
– Duża odpowiedzialność – szepczę mu na ucho – Może jesteśmy nowymi Bradem i Angeliną?
– Kurczaki, kochanie, chcesz mieć, aż tyle dzieci?
– Nie mam pojęcia, ile chcę mieć dzieci – przyznaję szczerze – W ogóle nie wiem jak to będzie w przyszłości, ale wiem, że chcę w niej ciebie.
– Kocham cię.
Gładzę jego plecy, odprężając się na sali gimnastycznej, której nienawidziłam przez większość życia..
– Napijmy się ponczu – proponuję – Tylko nie przesadźmy, oboje mamy słabe głowy.
Czuję jakbym była na prywatnym dwuosobowym balu i nic tego nie popsuje.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
Fiksi PenggemarWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...