Stoimy przed moim domem, ściskając sobie ręce i patrząc w moje okna.
Dlaczego po prostu nie idę do domu?
Co jest ze mną nie tak?
Obracam się do niego i on też trochę się obraca.
– Co jest? – no właśnie?
– Chcesz wejść? – dużo odwagi wymaga zapytanie go o to.
– Lepiej będzie, jeśli wrócę do siebie.
Nie chcę, żeby wracał do siebie.
Nie jestem na niego zła, nie w ten sposób, co myślałam, że jestem.
Wyciąga dłoń i dotyka nią mojego policzka.
Ten weekend jest jeszcze dziwniejszy od każdego weekendu w Londynie.
– Chciałbym cię zabrać na randkę w tygodniu.
Unoszę oczy, żeby na niego spojrzeć.
– Randkę, co?
Uśmiecha się, co traktuję jako dobry znak. Dlaczego jego uśmiechy już mnie nie drażnią? A przynajmniej nie tak bardzo.
– No. Fajnie będzie się ładnie ubrać. Pokaż mi swoją kolejną ładną sukienkę... ja ubiorę coś.. co może wybierzesz?
– Jesteś głupi – mówię w końcu – Możesz ubrać koszule.
– Tak, mogę? – no i proszę, minęła chwila, a jego głupi uśmiech już mnie wkurza.
– Gdzie chcesz mnie zabrać w tych swoich paskudnych koszulach?
Wyciągam rękę i ściskam jego bluzę w pięści.
– Wiesz, dlaczego noszę koszule?
– Chyba już mówiłeś – robię krok w jego stronę.
Dlaczego jest mi tak trudno się z nim rozstać?
Chyba rzucił na mnie urok.
– Noszę te moje... – zatrzymuje się na chwile – Jak je nazwałaś? – kretyn się uśmiecha – Obrzydliwe koszule, żeby podkreślić, jak coś jest dla mnie ważne i jak bardzo to szanuję.
Kolejna rzecz, która nas różni.
Mogę szanować świat w japonkach i za dużej bluzie i nie muszę nikomu tego udowadniać.
On lubi podkreślać ważne rzeczy, że są ważne.
To już brzmi głupio. Przynajmniej w mojej głowie.
– Po za tym chcę jeszcze raz zobaczyć cię w sukience.
– Na złość tobie ubiorę spodnie – droczę się.
– Podobasz mi się też w spodniach – nie dotyka mnie jednak poniżej bioder. Bioder w sumie także nie.
– Chodź do środka – zachęcam go – Nie chcę być dzisiaj sama.
– A co z twoją rodziną, hm?
Przyciąga mnie do siebie, póki go nie przytulam. Chowam głowę pod jego brodą.
– Nie będą mieli nic przeciwko. Nie mogę tego samego powiedzieć o moich sąsiadach, ale mam to, kurwa, gdzieś.
Przytula mnie mocniej.
Wcale mnie to nie dziwi.
– No chodź już. Robi się zimno.
– Muszę przyznać, że nie sądziłem, że tak to się skończy. Byłem gotowy na szaloną kłótnie albo w ogóle na to, że nie będziesz już chciała ze mną być.
CZYTASZ
Freeway {Hemmings}
FanfictionWendy nienawidzi swojego małego miasteczka. Twierdzi, że tu nie pasuje. Wiecznie czuje się, jak czarna owca tego miasta i nie próbuje nic z tym z robić. Marzy o Londynie. O wielkomiejskim życiu, gdzie moda ma znaczenie. Jednak gdzieś w tym wszystkim...