Nie sądziłem, że nasza podróż skończy się tuż po jej rozpoczęciu. Owszem, brałem pod uwagę opcje, w których to z mojej winy musielibyśmy wrócić do naszego kraju, bo wymagałbym leczenia. Ale nie pomyślałem o innych wypadkach losowych, jak trafienie jednego z rodziców Jimina do szpitala. W końcu ja nie musiałem martwić się takimi rzeczami, bo moich bliskich po prostu już nie było.
Oczywiści moja decyzja o zabraniu Jimina do Busan była natychmiastowa i nie poddawałem w wątpliwość jej słuszności. Co prawda gdzieś z tyłu głowy pojawił się głos, który podpowiadał, że być może jest to sposób rodziców na ściągnięcie młodszego siłą do domu, by już nie pozwolić mu uciec. Jednak mocno w to wątpiłem. Z tak poważnych rzeczy jak choroba lub stan krytyczny bliskiej osoby nie należało robić "pułapek".
Na lotnisku w Tokio dowiedzieliśmy się, że możemy kupić dwa bilety na najbliższy lot do Busan, który miał się odbyć za cztery godziny. Załatwiłem więc wszystkie formalności, ponieważ mój ukochany był zbyt roztrzęsiony, aby się tym zająć. Siedział niedaleko na krzesełku, ściskając mocno plecak, niczym dziecko przytulankę. Dlatego mając już bilety w dłoni na inny lot, usiadłem obok niego i objąłem go, starając się dodać mu choć trochę otuchy.
- Wszystko będzie w porządku - szepnąłem, głaszcząc jego włosy.
- Nie musisz lecieć ze mną, hyung - powiedział bardzo cichutko, przenosząc na mnie spojrzenie. Aż mnie serce zabolało, gdy w tych pięknych, brązowych oczach, zobaczyłem gromadzące się łzy, gotowe w każdej chwili wypłynąć na policzki.
- Wiem, jak ci zależy na tej podróży, hyung - dodał mój chłopak, łapiąc moje dłonie, które ścisnął mocniej. - Dam sobie radę. Spełnij marzenia, hyung, a ja... po prostu do ciebie dołączę, gdy z mamą będzie już lepiej.
Zaskoczony, przez chwilę kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć. Naprawdę coś takiego mogło mu przyjść do głowy?
- Jiminnie, głuptasie... - szepnąłem, zabierając moje dłonie z jego uścisku, aby móc go do siebie przytulić. I nie ważne było, że jesteśmy w miejscu publicznym i powinniśmy sobie darować taką bliskość. Liczyło się dla mnie tylko samopoczucie ukochanego, a nie spojrzenia obcych ludzi. - Jak miałbym wyruszyć gdzieś bez ciebie, skoro to ty jesteś dla mnie całym światem?
Chyba trochę przesadziłem z wyznaniem, bo Jimin rozpłakał się, wtulając we mnie mocno, przez co naprawdę trudno było mi oddychać, a jeszcze mniej realne wydawało się opanowanie jego emocji. Taki wybuch spowodował zainteresowanie personelu lotniska, przez co jedna z pracownic podeszła do nas i łamanym japońskim próbowałem jej wyjaśnić, co się stało (oczywiście mówiąc o pobycie w szpitalu mamy Jimina, a nie moim wyznaniu). Kobieta zaproponowała butelkę wody i przeniesienie się w miejsce, gdzie ludzie nie będą na nas tak nieprzyjemnie patrzeć, z czego chętnie skorzystaliśmy.
Lot nie trwał zbyt długo, ale wymęczony płaczem Jimin zasnął w jego trakcie, dlatego czuwałem przy nim, gotów w każdej chwili zareagować. Na szczęście nie było żadnych opóźnień i pod koniec dnia dotarliśmy na lotnisko w Busan, skąd taksówką pojechaliśmy prosto do szpitala, którego adres dostaliśmy od ojca chłopaka. Całą drogę zastanawiałem się, jak powinienem się zachować. Wejść z nim? Poczekać przed szpitalem? Jak zareagują na moją obecność jego rodzice? Czy Jimin poradzi sobie bez mojego wsparcia? Czy jego ojciec nie zrani go w żaden sposób? Niestety nie miałem żadnej odpowiedzi na te pytania...
CZYTASZ
close enough | Min Yoongi / Park Jimin / Jung Hoseok / Jeon Jeongguk
Fanfictioncztery różne osobowości cztery różne przeszłości cztery różne charaktery cztery różne problemy • • • • wiesz, że czwórka niesie ze sobą śmierć? • • • • dziękuję Moni za wymyślenie tytułu ♡