ten | hoseok

582 130 71
                                    

Prawie upadłem. W stanie takiego upojenia alkoholowego w jakim ja byłem, ciężko skojarzyć fakt, że drzwi od windy same się otwierają i nie najlepszym pomysłem jest opieranie się o nie.

Właśnie wracałem z imprezy ze znajomymi. Nasza koleżanka miała urodziny, więc włóczyliśmy się po jej ulubionych miejscach, opychając się jedzeniem, pijąc i tańcząc. Zaczęliśmy o szesnastej, więc nic dziwnego, że po tych siedmiu godzinach szybkiego tempa imprezy, miałem dość.

Włożenie klucza do dziurki również nie było proste. Schyliłem się, opierając czoło o klamkę.

- Dziurko, przestań zapierdalać, bo muszę w ciebie włożyć klucz - pouczyłem przedmiot, który kręcił się niemiłosiernie, utrudniając mi zadanie.

Nie wiem, za którym razem mi się to udało, ale w końcu wszedłem do środka. Zatrzymałem się, patrząc na kilkanaście czarnych i białych kulek, biegających po mojej podłodze. Skąd ja w ogóle mam te kulki? Szurałem nogami, aby nie nadepnąć ma żadną, bo zapewne wypierdzieliłbym się. Dobrnąłem do zlewu i pochyliłem się, by napić trochę wody. Zakaszlałem kilka razy, bo trochę mi poszło nosem. No ale cóż, tędy też do gardła trafia, więc jest ok.

- Czym wy kurwa jesteście... - mruknąłem, mrużąc oczy na kulki. Kucnąłem, aby złapać jedną, ale moja ręka na nic nie trafiła. Ale zaraz... czy moja dłoń miała aż tyle palców?

- Muszę napisać do Namjoona. Chyba dodali nam jakiś środek mutujący do alkoholu - powiedziałem sam do siebie i sięgnąłem po telefon.

W pełnym skupieniu wystukałem palcami wiadomość i wysłałem. W odpowiedzi dostałem "idxdlac drbili".

- O kurwa, nawet mu język zmutowało - stwierdziłem przerażony, próbując coś z tego zrozumieć. - Nigdy już nie będziemy mogli pogadać, Namjoon!

Patrzyłem w rozpaczy na telefon, mając nadzieję, że go ocali, ale niestety, nic się nie działo.

- Jutro pojedziemy do szpitala, Namjoon. Nie martw się.

Odłożyłem urządzenie na podłogę i zorientowałem się, że kulki dotykają mojej swobodnie wiszącej ręki. A miękkość, którą poczułem, przypomniała mi, co to takiego.

- Cześć koty. Czemu was tak dużo? Trzeba wam dać jeść.

Podniosłem się i wziąłem z szafki puszkę, po czym położyłem ją na podłodze.

- Smacznego. Ja idę się myć - powiedziałem, rozpinając spodnie, które opadły w dół. Zrobiłem krok, by z nich wyjść i wtedy moje uszy skupiły się na jakimś dziwnym dźwięku. Ruszyłem w jego stronę, wchodząc do mojej sypialni, ale okazało się, że dochodzi zza ściany. Dopiero tutaj przypomniałem sobie, co to.

- Idę pomóc sąsiadowi - powiedziałem do kotów, które nadal siedziały koło puszki. - No jedzcie, śmiało... aha, dobra, otworzę wam.

Szybko zdjąłem metalowe wieczko, trochę przycinając sobie palca i wyszedłem z mieszkania, dobijając się do sąsiada.

- Otwierać! Policja!

Drzwi szybko ustąpiły, prezentując mi minę przerażonego chłopaka.

- To ty... - powiedział, nie wiadomo czemu robiąc się zły.

- To ja. A to ty. Wszystko się zgadza. Zwalić ci?

Patrzyłem, jak jego oczy robią się jeszcze większe.

- Co...

- Dawaj, pomogę ci. Sam sobie chyba nie radzisz.

Przepchnąłem się obok niego, wchodząc do małego mieszkania, bardzo podobnego do innego, w którym byłem, ale w tej chwili nie mogłem sobie przypomnieć, do jakiego.

- Siadaj tutaj, a ja ci pomogę - powiedziałem, wyjaśniając mu bardzo prosty plan.

- Jesteś pijany - powiedział chłopak, łapiąc mnie dość mocno za łokieć.

- Nie jestem.

Chłopak przez chwilę patrzył na mnie, a następnie siłą posadził na krzesło, które mu wcześniej wskazałem.

- Siedź - rozkazał, po czym ruszył do jakiegoś pomieszczenia.

- Śmierdzisz - powiedziałem, marszcząc lekko nos, bo teraz poczułem dość mocny zapach potu. - W ogóle tu śmierdzi. Nie myłeś się? Trzeba tu wywietrzyć.

Wstałem i podszedłem do okna, odsłaniając mocnym ruchem grube zasłony. Złapałem za klamkę w oknie i już chciałem je otworzyć, gdy za szybą zobaczyłem jeszcze jedno okno. A za nim kręcącego się w stroju kurczaka blondwłosego chłopaka.

- Ej! Znam cię! To Jimin! Cześć Jimin!

Zacząłem machać jak szalony, by mnie zauważył i udało się. Miał jednak jakąś dziwną minę, której nie mogłem się przyjrzeć, bo zaraz poczułem, jak zostaję odciągnięty od tego miejsca. Nadal jednak trzymałem zasłonę, więc taki ruch sprawił, że wyrwałem ze ściany kołki, na których przymocowany był karnisz. Spadł na podłogę z głośnym hukiem.

W tym samym momencie mój żołądek stwierdził, że to idealny moment na opróżnienie, więc na ciemnym materialne pojawiło się to, co dzisiejszego wieczoru zjadłem.

- O, krewetka.

close enough | Min Yoongi / Park Jimin / Jung Hoseok / Jeon JeonggukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz