sixty-seven | jimin

345 94 18
                                    

Albo w moim brzuchu zamieszkały motyle, albo zaczynałem głupieć z nadmiaru pozytywnych uczuć.

Hoseok hyung dawał mi tak wiele radości, że nic nie było w stanie zepsuć mi humoru, nawet telefon od mamy, która kolejny raz starała się na siłę wcisnąć mi jakąś dziewczynę na żonę. Po prostu słuchałem tego, co ma mi do powiedzenia, a następnie odpowiadałem krótkim "przemyślę to", w myślach dodając "nigdy".

Dlatego, gdy bawiąc się ze Sun i Moonem, usłyszałem charakterystyczny dzwonek telefonu, który informował mnie o połączeniu od rodzicielki, już wiedziałem, że powinienem się naszykować psychicznie na godzinę słuchania o wadach i zaletach jednej z "kandydatek". Odebrałem więc telefon, nie przerywając próby wyczesania kotków, które chciały bawić się szczotką zamiast grzecznie leżeć.

- Gdzie jesteś? Stoimy z ojcem pod twoim mieszkaniem, ale te twoje współlokatorki twierdzą, że nie ma cię w mieszkaniu. - Pretensjonalny ton mamy nie brzmiał zbyt optymistycznie. Miałem wrażenie, że odkąd tata mnie ostatni raz odwiedził i powiedział mamie o moich preferencjach, kobieta przestała widzieć we mnie syna. Zamiast tego czułem się traktowany jak hańba rodziny i być może nią byłem, obdarowując tak silnym uczuciem mężczyznę.

- Wracam ze spaceru. Za chwilę będę - zapewniłem i rozłączyłem się, podnosząc szybko.

- Coś się stało, Jiminnie? - zapytał hyung, który siedział na kanapie i w spokoju czytał jakąś książkę.

- Moi rodzice przyjechali z wizytą. Muszę do nich iść - wyjaśniłem, na co hyung natychmiast zareagował, podnosząc się.

- Przyjechali? Ale po co? - zapytał zmartwiony. Nie dziwiłem mu się, bo sam czułem lekki niepokój. Ostatnio przecież ojciec mnie pobił. Czego teraz miałem się spodziewać?

- Nie wiem, hyung. Może mama chce ze mną porozmawiać twarzą w twarz i przekonać do leczenia mojej choroby zwanej miłością do ciebie - powiedziałem, siląc się na spokój i lekki żart, by trochę rozładować atmosferę. - Muszę do nich iść.

- Poszedłbym z tobą, ale to mogłoby się skończyć jeszcze gorzej - powiedział starszy, odprowadzając mnie do drzwi.

- Wiem, hyung. Dlatego wyczesz proszę Moona do końca, a ja postaram się wrócić wieczorem.

- Dobrze.

Daliśmy sobie jeszcze krótkiego buziaka, po czym pobiegłem do bloku obok. Wjechałem windą na moje piętro, a gdy tylko wysiadłem, w oczy rzuciły mi się trzy postacie - moi rodzice oraz jakaś obca dziewczyna, wyglądająca na mniej więcej mój wiek, która stała przy nich spokojnie. Długie do pasa włosy opadały jej swobodnie na plecy, a krótka, urocza sukienka dodatkowo dodawała jej uroku.

- Jesteś wreszcie - burkliwy ton mojego ojca przypomniał mi, że powinienem się ukłonić, tak też zrobiłem, nadal zdezorientowany obecnością tego nietypowego gościa.

- Przepraszam. Miło mi was widzieć - powiedziałem, nie do końca szczerze. Bo nawet jeśli byli to moi rodzice i ich kochałem, to jednak teraz stanowili dla mnie głównie zagrożenie. - A z kim mam przyjemność? - dodałem, zwracając się do tej obcej dziewczyny.

- To jest Minah. Twoja narzeczona - odpowiedziała moja mama tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Przyjechaliśmy was sobie przedstawić.

Moje oczy musiały wyglądać teraz jak dwa spodki, ale nie mogłem wyjść z szoku. Bo to, co usłyszałem, przerosło moje najgorsze koszmary.

Dziewczyna ukłoniła się grzecznie i posłała mi przyjazny uśmiech. Jednak to w niczym mi nie pomagało.

- Narzeczona? O czym ty mówisz mamo?

- Nie mogłeś się zdecydować, więc sami wybraliśmy sobie z ojcem synową. Już wszystko ustaliliśmy z rodzicami Minah. Ślub weźmiecie jesienią.

Poczułem, jak miękną mi kolana.

Ślub?! HOSEOK HYUNG!!!

close enough | Min Yoongi / Park Jimin / Jung Hoseok / Jeon JeonggukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz