Rozdział 37: Special

2.9K 177 4
                                    

Deszcz.

Padał deszcz.

Usiadłam na miejscu w kąciku okna obok kominka i oglądałam jak krople spadają na parapet.

Pamiętam jak byłam mała, to zakładałam się z moją siostrą o to kto wygra.

Myślałam o niej wiele ostatnio.

Naprawdę za nią tęskniłam-

-Hej Scarlett!- zawołała Taylor.

Wiedziała, że Charlotte.

Zacisnęłam zęby.

-Charlotte- syknęłam wracając do książki leżącej na moich kolanach. Próbowałam czytać.

Prawda była taka, że od zawsze książki mnie bardzo nudziły.

-Oh, tak- powiedziała z kolejnym fałszywym uśmiechem. Usiadła obok mnie.

Cudownie.

-Czego chcesz?- zapytałam ostro.

Prychnęła.

-Ten dom jest bardziej mój niż twój, kochanie. Więc chciałam zobaczyć twoją buźkę.

Byłam zdezorientowana.

-To, że Harrego oszukujesz tymi swoimi małymi gierkami, nie znaczy, że mnie też możesz- splunęłam.

-To jest oczywiste, że z nim niepogrywam- zauważyła chytrze.

Zacisnęłam pięści.

O cholera.

-Jeżeli, byłaby to gra...-przerwała skupiając swą uwagę na mnie.

-To wygrałam.

-Spierdalaj zanim skopę ci ponownie twój paskudny tyłek do nieprzytomności- burknęłam.

Co ja właśnie powiedziałam?

Wstała.

-Słucham?

-Czy ja mówię niewyraźnie?- spytałam kpiąco, również wstając.

Rzuciła się na mnie, a ja szybko zrobiłam unik, powodując, że upadła na podłogę.

Nie jestem, głupia. Zauważyłam, że jest tuż za mną.

Gdy tak stałam, poczułam jak jej palce chwytają za mój medalik, który Harry podarował mi pół roku temu.

To był ten, który oddał mi w alei, po tym jak tamten facet ukradł mi go.

Przerwałam myśli.

-Odpuść sobie Taylor. Nie chcę się z tobą bić- wymamrotałam.

Usłyszałam cichy śmiech pochodzący z jej ust, zanim rozerwała łańcuszek z mojej szyi.

Natychmiast poczułam jak cienka linia krwi spływa po mojej szyi.

Obróciłam się i strzeliłam jej z liścia.

Nie. Nie. Nie.

To znowu się wydarzyło.

Ona pierwsza uderzyła mnie w brzuch sprawiając, że z trudem łapałam powietrze.

Pchnęłam ją mocno na ścianę. Poczułam ręce na mojej talii, które pociągnęły mnie do salonu.

Harry.

Delikatnie prowadził mnie do naszego- jego pokoju zamykając drzwi.

Posadził mnie na łóżku i zniknął w łazience.

Czy był wściekły?

Proszę, powiedz, że nie był.

Wkrótce pojawił się przede mną z apteczką i położył ją obok jego kolan.

-Dlaczego do kurwy nędzy znowu się z nią biłaś?- zapytał raczej spokojnie.

-Odezwała się jej natura dziwki- odpowiedziałam cicho.

Patrzył na mnie przez chwilę i wybuchnął śmiechem.

Uśmiech pojawił się na moich ustach. Przyciskał przez moment mokrą ściereczkę do krwi na mojej szyi.

-Jaki z ciebie twardziel, Char- powiedział sarkastycznie. Chciałabym do tego wrócić.

-Próbuję.

W tej chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

...

Po tym jak oczyścił mnie z krwi, jego duża ręka dotknęła miejsce na mojej klatce piersiowej, gdzie wcześniej znajdował się naszyjnik.

-Zniszczyła to- wymamrotałam delikatnie.

Przygryzł wargę co doprowadzało mnie do szaleństwa.

Wyciągnął medalik z jego białej koszuli i podał mi go.

-To?- spytał łagodnie.

Powoli przesunęłam po nim palcami.

Przedstawiał krzyż.

Był piękny, częściowo pokryty czarną farbą, wraz z srebrnym tłem.

-Tamten- wyszeptałam.

-Ten jest wyjątkowy dla mnie- wymamrotał.

-Dobrze...-

Odpiął łańcuszek i ułożył go na mojej szyi. Zapiął i wyciągnął go na wierzch.

-Ty również.

Powiedział i obserwował wisiorek na mojej szy. Mały uśmiech pojawił się na jego ustach.

Patrzyłam na niego długo.

Przybliżył się do mnie, a nasze twarze były centymetry od siebie.

Uważnie oglądałam jego usta.

Chciałam go pocałować co było takie kurwa złe. To nie było śmieszne.

Pamiętam jak smakował. Jak jego usta spotkały moje. Jego ciało na moim.

Myśli pochłonęły mój mózg, a on pochylał się powoli.

Bliżej i bliżej.

-Nie mogę tego zrobić- powiedział nagle.

Moje serce pękło.

-Rozumiem- odpowiedziałam spoglądając na dłonie.

Skinął i wstał. Zrobiłam to samo i skierowaliśmy się do drzwi.

Kiedy jego ręka dotarła do klamki, odwrócił się do mnie.

Jego oczy wpatrywały się w moje.

-Mogę cię przytulić?- spytał delikatnie.

Przytaknęłam.

Jego ramiona oplotły się wokół mojego ciała, a moje ręce wokół jego szyi. Położyłam moją głowę na jego klatce piersiowej.

Lekko podwinął moją koszulkę i pocierał moje plecy.

Drzwi się otworzyły ukazując Taylor.

-Chodź Harry. Mamy iść na obiad.

_____________________________________________________________________________

z chęcią ukatrupiłam bym tą Taylor ;_________________________;

lust // h.s. (tłumaczenie) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz