Rozdział 38: Unknown

2.9K 183 4
                                    

Cały wieczór Taylor zachowywała się jak snob.

Jakby było to coś nowego?

Starała się mnie unikać. To jest rodzaj osoby, którą chciałabyś udusić.

-Lottie?- odezwała się Eleanor, kładąc rękę na moim ramieniu.

-Wszystko w porządku?- skinęłam.

-Jestem tylko zmęczona- skłamałam.

Posłała mi swój uśmiech, którego mi brakowało. On był prawdziwy. Naprawdę nie wiedziałam co się stało.

Nie mogłam zjeść zupy, którą przyniosła Taylor z Harrym. Zdołałam zjeść pierwszych kilka kawałków.

Ostrożnie wstałam, weszłam do kuchni i włożyłam talerz do zlewu. Położyłam ręce na zmywaku i oparłam się czując nagłe mdłości.

Wciągałam i wypuszczałam powietrze. Taylor pojawiła się obok mnie.

Nie uśmiechała się, ani nie patrzyła na mnie, ona wkładała miskę do zlewu i wyszła.

Ale zanim wyszła, stanęła i powiedziała przez ramię.

-Uważaj na siebie.

...

Uważaj na siebie. Uważaj na siebie. Uważaj na siebie.

Te słowa na okrągło przewijały się przez moją głowę jak zepsute nagranie.

Szczerze, to nie miałam pojęcia co miała na myśli.

Trochę mnie to przeraziło-

Otrząsnęłam się i pobiegłam do łazienki. Praktycznie upadłam przed ubikacją, gdy zaczęłam się dławić.

Myślałam, że będzie to trwało wiecznie.

Z trudem łapałam powietrze, wiedząc że będzie tego więcej.

Otwarły się drzwi.

-Charlotte?- odezwał się głos Harrego.

Czułam, że znowu będę wymiotować.

-Wyjdź!- radziłam mu, żeby wyszedł, zanim ponownie się to stanie.

Poczułam Harrego za mną. Pocierał moje plecy.

-Wszystko w porządku. Będzie dobrze- uspokajał mnie.

Odepchnęłam go mocno powodując, że upadł na ścianę.

Kolejna fala zaatakowała i znowu zaczęłam dyszeć.

-Wyjdź. Stąd.

Spojrzał na mnie i wyszedł z łazieki i z mojego pokoju.

Odchyliłam się od toalety, aby nabrać głębokich oddechów.

...

Po tym jak odzyskałam powietrze, zdjęłam ubrania i poszłam wziąć prysznic.

Myłam żelem moje ciało i wcierałam powoli szmpon we włosy.

Czułam się odrażająco.

Całkowicie obrzydliwie.

Nigdy nie zachorowałam w tak krótkim czasie, albo tak źle.

Nienawidziłam być chora przy innych ludziach. To było okropne.

Wytarłam się i posmarowałam się balsamem. To sprawia, że skóra staje się taka miękka.

Poszłam do mojego pokoju, to znaczy tak jakby mojego pokoju. Powódź zalała dolną część domu, moich rodziców tam nie było, a ja nienawidziłam zostawać sama.

Przeszukiwałam małą ilość ubrań, które tu miałam. Zdecydowałam się na sweatsy, bluzę i skarpetki. Następnie weszłam pod kołdrę.

...

Czułam jak powoli odpływam w krainę Morfeusza, kiedy zawibrował telefon sygnalizując, że przyszedł sms.

Chwyciłam go z szafki i odblokowałam.

Moje oczy wpatrywały się w ekran, gdy otworzyłam wiadomość.

Od: Nieznany

'Widzę cię.'

Co kurwa?

Przygryzłam wargę. Powinnam odpisać?

Przyszedł kolejny sms.

Od: Nieznany

'Widzę jak czytasz moją wiadomość. Dlaczego nie odpowiesz, kotku?'

Oderwałam oczy od ekranu telefonu i skanowałam cały pokój.

Nikogo nie ma.

Wróciłam do tekstu.

'Kim jesteś?'

Wcisnęłam przycisk wyślij i ponownie spojrzałam.

Był to prawdopodobnie jakiś chory żart od kilku chłopaków ze szkoły.

Przyszła następna wiadomość.

Od: Nieznany

'Dowiesz się wkrótce lub później. Idę już kochanie.'

Nie potrafiłam się ruszyć z mojego łóżka.

Byłam przerażona.

Następnie zadzwonił Austin, dzięki Bogu.

Odebrałam szybko.

-Cześć...-

-Zamknij okno, teraz- rozkazał przyciszonym tonem.

Prawie szeptem, jakby próbował się przed kimś ukryć?

-Co się dzieje?- spytałam jeszcze bardziej przestraszona.

-Po prostu zrób to, co ci powiedziałem Charlotte- odpowiedział.

Wybiegłam z łóżka i zamknęłam okna. 

-Co teraz?- spytałam.

-Zasuń zasłony- zrobiłam tak i wróciłam do łóżka.

-Nie dostaną się do ciebie Charlotte. Bądź cicho i nie ruszaj się.

-Dobrze...-

Zakończono połączenie.

Ponownie wybrałam Austina numer.

Brak odpowiedzi.

Wybrałam ponownie.

Brak odpowiedzi.

O Boże. Co mu się stało?

Usłyszałam pukanie w okno.

Ja pierdole.

Nareszcie zadzwonił Austin.

-Dzięki Bogu jesteś cały- odezwałam się do telefonu.

Z drugiego końca dochodziła cisza.

-Austin?- spytałam.

Śmiertelna cisza.

-To nie Austin, kochanie.

_____________________________________________________________________________

lust // h.s. (tłumaczenie) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz