Rozdział 59: Begin Again

2.8K 156 9
                                    

Pieprzyć emocje.

Pieprzyć Harrego.

Pieprzyć życie.

Boże. Dlaczego nie mogę być robotem? Brak uczuć byłoby teraz zajebiste.

Leżałam zanosząc się cicho szlochem. Prześcieradło stało się pode mną wilgotne.

Poczułam jak Austin mnie podnosi i delikatnie kładzie na swojej klatce piersiowej.

-Cii. Cii- cicho nucił mi do ucha przyciągając moje ciało bliżej do siebie.

-Co się stało?- zapytał.

-Nic- wymamrotałam.

-Charlotte. Co się stało?- spytał rysując kółka na moich plecach.

-To tylko Harry.

Oczy otworzyły mu się szerzej.

-Był tutaj?

-Wyjechał Austin. To nic wielkiego- wymamrotałam, kiedy łzy nadal spływały po moich policzkach.

-Ty płaczesz Charlotte. To jest wielka sprawa- odezwał się łagodnie.

-Co powiedział?- spytał.

-Zastanawiał się czemu tutaj byłam- powiedziałam lekko.

-Coś jeszcze?

-Powiedział, że żałuje, że się poznaliśmy- przyznałam. Znowu poczułam kłujący ból w sercu.

Jego palce gładziły moje włosy.

-Jestem pewny, że nie miał tego na myśli.

-Nie znasz Harrego tak jak ja. On miał to na myśli- powiedziałam.

-Zapomnij o nim. On nie jest ciebie wart.

Próbowałam się uśmiechnąć i spojrzałam na niego.

-Czy jest coś co mogę zrobić?

Czy jest coś co mogę zrobić...?

I nagle.

Skoczył na mnie.

...

(2 tygodnie później)

-Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku?- spytał delikatnie podnosząc moje torby i zabierając je z domu.

-Będzie dobrze Austin- zapewniłam z uśmiechem. To sprawiało, że czułam się szczęśliwa, kiedy się tak bardzo mną opiekował.

W przeciwieństwie do Harrego.

Ciemność pochłaniała cały parking na lotnisku. Zabrzmiał głos w głośnikach:

'Lot numer 102 do Nowego Jorku za 10 minut'

-Powinnam już iść- powiedziałam patrząc na niego. Jego oczy spotkały się z moimi.

Zamknęłam go w ciasnym uścisku. Pocierał ręką moje plecy.

-Będę tęsknić- wyszeptał.

-Ja za tobą też.

Puścił mnie i umieścił pocałunek na moim czole, powodując że uśmiech pojawił się na moich ustach.

Chwyciłam torby i zaczęłam iść na lotnisko. Gdy już dotarłam na miejsce, zapukałam w okno do Austina mówiąc do niego bezgłośnie:

-Kocham cię.

-Ja ciebie też kocham- odpowiedział mi również bezgłośnie.

...

Austin był dla mnie jak brat.

Gorący brat.

Który raz mnie pocałował.

I dobrze całował.

Może był tak jak ten chłopak, który był o rok lub o dwa starszy ode mnie, ale nie przystawia się do ciebie. Po prostu jest dla ciebie.

Odezwał się głośnik:

'Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa i zostać na miejscu przez cały czas. Przygotowujemy się do odlotu.'

Zapięłam pasy, kiedy dziewczyna z mnóstwem bagażu usiadła obok mnie witając mnie podekscytowana:

-Hej, jestem Lea! (Le-ya)

Jej postawa wprawiła mnie w lepszy nastrój, powodując, że ignorowałam myśli o Harrym.

Tak było fajnie.

Twoja przeszłość należy do przeszłości, jasne?

-Jestem Charlotte-  odpowiedziałam przesuwając moją rękę, aby uścisnąć jej.

-Skąd jesteś?- spytała.

-Seattle, a ty?

-Nowy Jork. Byłam odwiedzić moją siostrę w Portland.

Uśmiech wkradł mi się na usta. 

-Dokładnie tam gdzie się wybieram!

-Która szkoła?- spytała.

-Cherrydale Prep- odpowiedziałam.

-Jesteś w ostatniej klasie, prawda?

Skinęłam szybko, a pisk opuścił jej buzię.

-JA TAK SAMO.

Zaśmiałam się.

-Przynajmniej kogoś będę znać!

Wybuchnęła śmiechem.

-Cóż tak, możesz spędzać z nami wolny czas!

Może nie będzie tak ciężko po tym wszystkim...

...

-Widzimy się jutro Charlotte?- spytała, kiedy wychodziłyśmy z lotniska z naszymi bagażami.

-Z samego rana- odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

Posłała uśmiech w moją stronę i pomachała na pożegnanie, a natępnie założyła swój płaszcz.

Było tak cholernie zimno w Nowym Jorku, a był pierwszy tydzień września.

Zwykle nienawidzę zarozumiałych ludzi, ale nie Lea'ę. Może Nowy Jork tak wpływa na ludzi. To przecież miasto 'marzeń'.

Opuściłam parking i szłam zatłoczonym chodnikiem obok mężczyzny w czarnym garniturze.

Wreszcie dotarłam do metra i zeszłam tak jak inni schodami aby się tam dostać.

Weszłam do środka i zajęłam miejsce obok wyglądającego na geja chłopaka z jasnymi blond włosami w spodenkach jeansowych. Nagle. Odwrócił się do mnie.

-Hej, jestem Leeroy!

Jego swobodny, dziwny głos wprawił mnie w osłupienie i gubiłam się w słowach.

-Uhm, hej Leeroy.

-Zatańcz ze mną!- odpowiedział pstrykając palcami.

-Zostań ze mną bo będzie dość szybko i 5, 6, 7, 8...

Przystanek. To była szansa aby się stąd wydostać.

Kiedy poczułam świeże powietrze, wybuchnęłam śmiechem.

Może to czas, aby zacząć od nowa.

_____________________________________________________________________________

Char zaczyna nowe życie :)

lust // h.s. (tłumaczenie) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz