Mick: Początkowo nie były jakieś szczególnie wygórowane. Z czasem jednak zauważyłaś, że zaczynasz poświęcać swoją pracę na rzecz podróżowania z Mickiem po świecie, jednak nie przeszkadzało Ci to. Wszystko się zmieniło po śmierci Twojego ojca. Twoja matka nie miała pojęcia o prowadzeniu Whisky, to miało być kiedyś Twoje zajęcie, do którego zostałaś całkiem nieźle przygotowana. Mimo tego, widząc postępującą chorobę Micka, postanowiłaś oddać lokal pod jej opiekę i jeździć w trasy razem z nim i dzieciakami.
Natomiast Mick zrobił dla Ciebie jedną z najtrudniejszych rzeczy w życiu: ograniczył kontakt ze swoimi wcześniejszymi dziećmi. Został do tego poniekąd zmuszony, głównie przez ich zachowanie względem Ciebie i młodszego przyrodniego rodzeństwa. Miał dość cotygodniowych awantur. Jasne, dalej płacił alimenty, dzwonił w ich urodziny i święta, ale nic poza tym.Vince: Gdy tylko dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży ze Skylar, zapowiedziałaś swojemu partnerowi, że albo się ogarnia, kończy z ćpaniem, piciem, zdradami oraz imprezami, albo go zostawiasz, zaszywasz się w jakimś małym miasteczku i nawet nie pozna swojego dziecka. Pilnowałaś go do tego stopnia, że na pierwsze trzy miesiące wynajęłaś prywatnego detektywa. Jak zdziwiona byłaś, gdy oznajmił Ci, że Twój mąż nagle wydoroślał. Tak ociupinkę, ale jednak. Vince naprawdę się starał, dla Ciebie i Skylar, był w stanie odłożyć swoje ego frontmana na bok i skupić się na tym, na czym najbardziej mu zależało. Z Twojej strony nie doszło do jakiśch wielkich poświęceń-na początku waszego związku byłaś bardziej wyrozumiała, bardziej cierpliwa, jednak gdy Twoje pokłady spokoju oraz opanowania zaczęły się wyczerpywać zrozumiałaś, że Vince'a trzeba trzymać krótko. Kiedy zrozumiałaś, w co się wpakowałaś za każdym razem upewniałaś się, że sprawy potoczą się po Twojemu.
Tommy: Poświęciłaś swoje ambicje, by być żoną Tommy'ego i matką jego dzieci. Czasem Cię to bolało, jednak Brandon i Dylan dawali Ci tyle radości, że przymykałaś oko na ekscesy męża. Starałaś się za wszelką cenę mieć życie poza domem i wychowywać chłopców najlepiej jak umiałaś, gdy Twój mąż koncertował na całym świecie. Jednak pomimo napiętego harmonogramu i niemal ciągłej nieobecności w domu, Tommy nigdy nie zawiódł Ciebie, ani waszych synów. Starał się być dobrym ojcem, nieważne w jakim stanie się znajdował. Gdy Dylan był chory priorytetem Tommy'ego była codzienna, conajmniej kilkudziesięciominutowa rozmowa z chłopcem. Przełożył rozpoczęcie trasy, żeby być w domu podczas pierwszego dnia w szkole Brandona. Tommy może kocha swój zespół, ale rodzinę jeszcze bardziej i nie obchodzi go, co się stanie z jego karierą, jeżeli "zaniedba" ją, na Waszą rzecz.
Nikki: Ohhh boi, od czego by zacząć? Przez cały wasz związek z Twojej strony było tyle poświęceń, że nie potrafisz do tylu zliczyć. Najważniejszym i najbardziej efektywnym było to, że z nim zostałaś, pomimo zdrad, kłamstw, awantur, nawrotów paranoi, posranych pomysłów... Dosłownego piekła. Dla zostania managerką Crüe po zwolnieniu Doka zrezygnowałaś z możliwości pracy dla Geffen i zarządzania interesami Nirvany.
Ze strony Nikkiego również pojawiło się trochę wyrzeczeń, poza zrezygnowaniem ze wszystkich nałogów, co zrobił głównie dla Ciebie. Skoro wciąż postanowiłaś z nim mieszkać, dzieliliście się obowiązkami domowymi po równo, co ociupinkę krzywdziło jego ego, szczególnie gdy dopiero co np. zszedł ze sceny ("wiesz, kim jestem?", "tak, moim mężem, zmywasz dzisiaj naczynia"), musiał także opróżniać szafę z conajmniej jednej torby ciuchów raz na kwartał, bo w przeciwnym razie Mr. Fashionista zawaliłby wam cały dom swoimi ubraniami. Odnośnie dzieci: rozbrajały go kompletnie, musiał się dość szybko nauczyć, jak nie dać się im rozczulić. Tak za bardzo.