Koło godziny 13:00 byliśmy już w hotelu. Cały budynek był zarezerwowany dla gości ślubu. Wzięłam głęboki wdech i zachowując się najbardziej naturalnie jak potrafię podeszłam do pani na recepcji.
-Witam, moje nazwisko Rose, a moi przyjaciele będą grali na ślubie państwa Smith.
-Ooo panienka Abigail, miło panią poznać, rodzice bardzo późno potwierdzili pani przybycie, więc będzie pani musiała dzielić pokój z córką państwa Smith. Panowie natomiast dostaną oddzielny pokój – odwróciła się szukając klucza – na drugim piętrze obok holu, numer pokoju 128 – uśmiechnęła się – to pani klucz, ale myślę, że panienka Smith już przybyła.
Jak to mam dzielić pokój z nieznaną mi dziewczyną. Nic o niej nie wiem. To wszystko to był zły pomysł, wiedziałam, że w wielkim mieście sobie nie poradzę. Ciężko mi rozmawiać z osobami ze szkoły, a co dopiero tutaj?
Chłopcy zanieśli moją walizkę pod drzwi, a ja obrałam taktykę, jak funkcjonować, by przeżyć ten wyjazd. Nie powinnam krzyżować z nią wzroku, nie rozmawiać, głęboko oddychać.
-Heej, będziesz tak stała, czy wejdziesz do środka? – Zza moich pleców usłyszałam głos. Błagam, niech to nie będzie ona – Cassie Smith jestem, a ty??
-Abigail... - Otworzyłam drzwi i dostrzegłam wielki pokój w odcieniach szarości z widokiem na Nowy York, dwoma wielkimi małżeńskimi łóżkami. Za oszkloną ścianą był taras z jaccuzi, a za drzwiami z prawej strony domyślam się, że jest łazienka. Łóżko po prawej stronie było już zajęte przez dziewczynę stojącą za mną, więc podeszłam do drugiego.
-Piękny ten pokój, przeszkadza ci, że dzielimy go razem?
-Nie.. – wydukałam patrząc na podłogę.
-Ja się bardzo cieszę, że nie muszę tu sama siedzieć – zmusiłam się do spojrzenia na właściciela głosu i dostrzegłam bardzo chudą, wysoką dziewczynę z kręconymi, rudymi włosami, które sięgały jej do pasa. Była bardzo śliczna, a malinowe usta dodawały jej uroku – Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać, wiele razy moi rodzice spotykali się z twoimi, ale ciebie nigdy nie widziałam, mieszkasz w internacie?
-Nie, mieszkam w Portland.
-Dlaczego tak daleko? Kto się tobą opiekuje? Musisz bardzo tęsknić za swoimi rodzicami, są na stołówce – wstała z łóżka – chodź przywitasz się z nimi.
Miałam dość tej dziewczyny, czy jej kiedyś zamyka się buzia? Nie chciałam iść do rodziców, bo po co? Ale zdałam sobie sprawę, że może uda im się przenieść mnie do innego pokoju. Wstałam również z łóżka, na co rudowłosa się uśmiechnęła i wskazała gestem głowy, żebym szła za nią. Ten jej entuzjazm mnie mocno irytował, jak można z wszystkiego się cieszyć, to chore.
Pokierowała mnie do dużego holu, przez który wchodzi się do jadalni. Była to oszklona sala z wyjściem na taras, wieloma stolikami i barem z jedzeniem w kącie.
Moich rodziców odnalazłam przy jednym ze stolików pod oknem popijających wino z jakimiś ludźmi. Po tym jak rudowłosa do nich pomachała, to podejrzewam, że są to jej rodzice.
-Ooo Abigail już jesteś – zauważyła mnie, gdy podeszłam – dziękuje Cassie, że ją przyprowadziłaś.
-Hej mamo, dzień dobry państwu – mruknęłam.
-Witaj Abigail, wiele o tobie słyszeliśmy, miło, że w końcu mamy przyjemność cię poznać – wstał i podał rękę mężczyzna naprzeciwko mojego ojca.
-Mi też bardzo miło – oddałam uścisk dłoni.
-A jak lot skarbie? – uśmiechnął się tata.
YOU ARE READING
Player
Teen FictionJej życie to komputer. Zamknięta w sobie nie wyobraża sobie innego zajęcia niż granie całymi godzinami. Co spowodowało jej nie ufność? Kim była kiedyś?