Było tak gorąco, że nie wyobrażałam sobie robić nic innego, niż leżeć na materacu, na środku basenu. Kolejne promienie słońca grzały moją, już rozpaloną skórę. Świat zdawał się nie mieć litości w te ostatnie dni lata. Brak wiatru, potęgował żar, który lał się z nieba. Zwierzęta sprawiały wrażenie martwych. Nikt tego dnia nie miał siły na nic. Schowane w swoich norkach, czekały na koniec męczarni.
Sama byłam takim zwierzęciem. Pogoda była nauczką, wzmacniając, mój, już okropny stan. Głowa pękała, całe ciało bolało mnie ze zmęczenia, nie mogłam się ruszyć, a jednocześnie nie potrafiłam dalej leżeć. Miałam wrażenie, że każdy mięsień odmawia mi posłuszeństwa. Promienie słońca wyżarły mi skórę, a ja tylko leżałam i męczyłam swoje myśli. Bo psychicznie wcale nie było lepiej. Katuszowałam się przebłyskami wspomnień z wczorajszej nocy. Dlaczego, do cholery, tyle wypiłam?
Mogłam ominąć kaca i nie doprowadzić do wczorajszych wydarzeń, zapobiegając totalnej rozsypce. Jednak kiedy sobie przypomnę jego spojrzenie to wiem, że nawet na trzeźwo nie potrafiłabym stawiać oporu. Te błękitne oczy i cudowne usta... Zgubi mnie to co czuję, ale nie chcę przestać. Ktoś w końcu sprawił, że rany, zadane wiele lat temu, zaczynają się goić. Niestety życie jest popieprzone i nie może być zbyt dobrze. Świat potrzebuje równowagi. Chłopak oprócz pomagania mi, tworzy nowe rany. Dużo płytsze, niż te stare. I choć wiem, że to co robię jest nierozsądne, to wciąż chce spacerować po cienkim lodzie.
Nie robię tego tylko dla siebie. Jestem wariatką, ale po wszystkim co przeszłam, wiem, że teraz jestem nową osobą i dam sobie radę. Dużo zaryzykowałam, ale opłaciło się. Poznałam prawdziwe życie i to, że czasem jest lepiej, a czasem gorzej. Nie mogę żyć, jak w bajce i nie mogę odizolować się od życia. Ludzie pomogli mi to zrozumieć i właśnie dla nich chcę być lepsza. Dlatego muszę pomóc temu niebieskookiemu chłopakowi, ponieważ on również zmaga się z wieloma niezagojonymi ranami. Człowiek nie robi niczego bez powodu. Jego zachowanie czymś jest spowodowane.
Nie zmienia to faktu, że żałuję wczorajszej nocy. Nie mogę w taki sposób mu się dawać. Mimo, że chcę. On musi we mnie dostrzec kogoś wartego zaufania, a nie osobę, którą przerucha i powie nara. A niestety oprócz naszych szczerości, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że on to on, a ja to ja, nie wydaje się, że chciałby się przede mną otworzyć.
Przeturlałam się na koniec materaca i wpadłam do wody. Rześka woda pobudziła moje mięśnie do pracy, a ja momentalnie poczułam się lepiej. Nie mogłam wytrzymać już okropnego upału. Wyszłam z wody i po ususzeniu się ręcznikiem weszłam do kuchni. Brooke z Brandonem, po niespodziewanym pogodzeniu, zdecydowali się na spontaniczny wyjazd przed urodzinami Brooke i już dziś rano wyjechali. Nie wiem, jak to zrobili, że nie mieli kaca, ale chyba tak to działa na osoby, które piją przynajmniej dwa razy w tygodniu.
Zostałam sama na parę dni i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Uwielbiam mój dom, ale dzielenie go przychodzi mi z trudnością. Na szczęście Brandon wiele czasu spędzą w pracy i z Brooke, więc jakoś to wytrzymuje.
Wyjęłam z lodówki dzbanek z lemoniadą i nalałam do pustej szklanki. Piję dziś więcej, niż w sumie w ciągu całego tygodnia. Alkohol doszczętnie wypłukał moje elektrolity.
Zrobiłam sobie kanapkę, bo na więcej nie miałam siły. Przebrałam się w jakieś wygodne ciuchy i ułożyłam się na kanapie, szukając czegoś ciekawego w telewizji. Po przeskoczeniu dwa razy po wszystkich kanałach zrozumiałam, że nic interesującego nie znajdę. Zrezygnowana zamierzałam iść zagrać w coś na komputerze, ale nagle w całym domu rozległ się donośny głos dzwonka do drzwi. Zmarszczyłam brwi, bo kogo do cholery niesie do moich progów tego beznadziejnego dnia.
Otworzyłam drzwi, za którymi stała uśmiechnięta od ucha do ucha Cassie. Byłam delikatnie zaskoczona, ale przesunęłam się, robiąc miejsce w drzwiach, aby weszła.
YOU ARE READING
Player
Teen FictionJej życie to komputer. Zamknięta w sobie nie wyobraża sobie innego zajęcia niż granie całymi godzinami. Co spowodowało jej nie ufność? Kim była kiedyś?