ROZDZIAŁ XLVIII

13 2 0
                                    

Głośny i donośny dźwięk dzwonka do drzwi wbijał się w moje uszy, przerywając błonę bębenkową. Ktoś namiętnie próbował się dobić do naszych drzwi, niwecząc mój przyjemny sen. Nie miałam nawet siły spojrzeć na zegar, więc błagając boga o zmiłowanie, liczyłam, że Brandon zdecyduje się wstać. Mijały sekundy, a dźwięk nie ustępował. W tym momencie marzyłam o ciszy. Nic więcej. Czy to tak wiele? Mój miły sen coraz bardziej stawał się przeszłością, z każdym głośnym odgłosem dzwonka. Dopiero, gdy poczułam, że miejsca i okoliczności snu widziałam, jak przez mgłę, zdecydowałam się ruszyć z łóżka i skrzywdzić każdego, kto stoi za niecnym planem zepsucia mi poranku. Zdążyłam otworzyć oczy i podnieść się do siadu, ale reszta szła trochę dłużej. Miałam wrażenie, że wstanie z łóżka trwało wieki. Okropny hałas wcale nie zachęcał, żebym się pośpieszyła, tylko podkręcał moje nerwy.

Wlekąc się korytarzem w stronę schodów, zajrzałam do Brandona, gwałcąc jego prywatność szybko otworzyłam drzwi. Oczywiście, nie było go tam. Noc z Brooke brzmiała lepiej, niż powrót do domu. Z jednej strony mu zazdroszczę, że nie musi tego słuchać, a z drugiej nienawidzę, bo zostawił mnie z tym jebanym dzwonkiem samą.

W końcu przebyłam maraton i zeszłam po schodach. Ledwo żywa otworzyłam drzwi, nie siląc się na uśmiech, ani krztę wesołości. Musiałam wyglądać, jak śmierć z podkrążonymi oczami, napuchniętą twarzą i włosami we wszystkie strony świata, ponieważ Michael stojący na ganku wyglądał, jakby zobaczył ducha.

-Możesz mi kurwa wytłumaczyć, dlaczego gwałcisz mój dzwonek o tej godzinie? – warknęłam bez uprzejmości.

-Spójrz na zegarek, jest 11:00 – popatrzył na mnie, jak na idiotkę – Brooke mówiła, że na pewno siedzisz w domu.

-Słodko sobie spałam w domu – mruknęłam wrednie, mimo tego, że zaskoczona byłam tą późną godziną.

-Wybacz, że cię obudziłem – powiedział, ale w jego głosie było słychać, że nie wszystko jest okej i coś się stało.

Dopiero teraz zauważyłam, jak wygląda. Jego oczy są czerwone i podkrążone, a ubrany jest w niewyprasowaną koszulkę i brudne spodenki. Zupełnie, jakby nie spał całą noc. Chyba mój mózg dopiero teraz zaczął pracować, ponieważ zdałam sobie sprawę, że coś się musiało stać. To nie jest typowa dla niego sytuacja. Nie przyjeżdżałby tu i nie dobijałby się do moich drzwi tak długo, gdyby to była normalna rzecz.

Zmartwiłam się, niestety miałam podejrzenia o co, lub o kogo chodzi. Miałam nadzieje, że się mylę, ale byłam świadoma, że to mało prawdopodobne. Musiał być tu ze względu na Kevina i Cadence. Przyjechał akurat do mnie, bo tylko ja znam dokładnie tą sytuację.

-Wejdź – powiedziałam spokojnie, siląc się na uśmiech.

Chłopak bez namysłu wszedł i skierował się do salonu, gdzie zaczął nerwowo chodzić po pokoju w kółko. Bardzo mi się to nie podobało. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

-Pozwól, że chociaż trochę się ogarnę, a ty usiądź sobie w ogrodzie – wskazałam na szklane drzwi, za którymi stały krzesła, stół i leżaki. On tylko machnął głową i odwrócił się w stronę wyjścia na zewnątrz.

Szybko pognałam do pokoju. Umyłam zęby, twarz i uczesałam włosy, które spięłam w niechlujnego koka na czubku głowy. Zabrałam bieliznę, jeansowe spodenki i bluzkę na ramiączkach. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół do kuchni. Nalałam nam lemoniadę, którą pewnie zrobił Brand wczoraj i wsadził do lodówki.

Usiadłam obok bruneta z dwoma szklankami napoju i jedną mu podałam. Uśmiechnęłam się zachęcająco, by się napił i chociaż trochę uspokoił.

PlayerWhere stories live. Discover now