ROZDZIAŁ XXXV

26 4 1
                                    

-...więc dlatego się tu przeprowadziłam – skończyłam właśnie opowiadać moją historię wszystkim w pomieszczeniu. Oczywiście bardzo ją ograniczając. Wiedzą tylko, że ze względu na moich rodziców miałam bardzo wysoką pozycję w szkole i niczym nie musiałam się przejmować, robiłam co chciałam. O Evanie tylko dodałam, że miał wypadek, a mnie obarczono winą. Niestety musiałam go ukazać w złym świetle, by nikt nie wyczuł, jak mną to ruszyło. Powiedziałam, że źle mnie traktował i byłam z nim tylko z przyzwyczajenia.

-Jasne, ale skoro kiedyś byłaś gwiazdą, to dlaczego tak bardzo się zmieniłaś? – spytał Kevin.

-Wiesz, dostrzegłam wtedy wady bycia najlepszą. Myślę, że nareszcie zmądrzałam – wzruszyłam ramionami już trochę uspokojona.

-Od skrajności w skrajność – prychnął Matthew.

-Ja jestem najlepsza i nie chcę tego zmieniać – zaśmiała się Brooke, rozluźniając atmosferę.

Czułam dłoń Zacka splecioną z moją i wiedziałam, że tym gestem chce dodać mi otuchy. Uśmiechnęłam się i zdecydowałam wrócić do domu. Mój chłopak odwiózł mnie, a sam wrócił do siebie. Brandona jeszcze nie było w domu, co naprawdę mnie ucieszyło. Zabrałam wino z półki i zeszłam po schodach, rozebrałam się do naga i skierowałam się do oszklonego jaccuzi. Do kieliszka wlałam mój ulubiony trunek i rozkoszowałam się chwilą. Bardzo rzadko spędzałam w ten sposób wieczory, ale dziś naprawdę tego potrzebowałam.

Usłyszałam dzwonek telefonu, a kiedy dostrzegłam numer odebrałam bez zastanowienia.

-Hej piękna – uśmiechnęłam się.

-Nigdy mnie nie widziałeś Will... Dlaczego uważasz, że jestem piękna?

-Każda kobieta jest piękna – wyczułam w jego głosie radość. On zawsze jest taki szczęśliwy i zadowolony z wszystkiego. Naprawdę nie rozumiem jak to robi. Przypomina mi tak cholernie Cassie. Hej! Może też jest z Nowego Jorku?

-Jasne, a wy faceci w każdej znajdziecie to piękno?

-No tak!

-Błagam cie William... Obydwoje wiemy, że najważniejsze dla ciebie są walory wizualne.

-Och masz mnie... I co teraz? – prychnął – Najbardziej podobają mi się rude diablice – I w tym momencie coraz bardziej zastanawiam się nad tym, czy nie znają się z Cassandrą.

-Znam taką jedną, jakbym cię z nią poznała, to byś się zakochał! – zaśmiałam się na to wyobrażenie.

-Och masz rację skarbie... Jednocześnie w końcu poznałbym na żywo mój obiekt westchnień, byłaby to miłość od pierwszego wejrzenia – powiedział tak uwodzicielsko, że widok jego mówiącego mi te słowa stał się tak rzeczywisty, że zapomniałam, że to rozmowa przez telefon.

-Przestań się zgrywać – zaśmiałam się – uważaj, bo jeszcze ci uwierzę – w odpowiedzi usłyszałam tylko głośny śmiech chłopaka.

-Mówiłaś wcześniej, że coś zrozumiałaś, co miałaś na myśli?

-Wiesz... - zamyśliłam się, ponieważ nie byłam pewna, ile mogę mu powiedzieć – zdecydowałam, że pora na zmiany i ostatni raz spróbuję. Jak tym razem się nie uda to skończę to raz na zawsze.

-Nie warto ciągnąć czegoś, co nie ma sensu – Och... Jakbym nie wiedziała... Bez Evana nic nie miało sensu.

-Czasem trzeba spróbować.

-Tylko nie zatrać się w tym – w tym momencie miałam przed oczami jego z refleksyjnym wzrokiem w dal i wyobrażeniu, że doskonale wie o czym mówi.

PlayerWhere stories live. Discover now