ROZDZIAŁ XVI

28 6 0
                                    

Dźwięk budzika to chyba najgorsza rzecz na świecie. Zwlokłam się z łóżka i wylądowałam na podłodze. Byłam tak zmęczona. Zakwasy i do tego późne pójście spać to nie był dobry pomysł. Z wielkim trudem podniosłam się i powędrowałam do szafy. Było dziś bardzo gorąco, więc dziwnie by wyglądało gdybym ubrała bluzę. Bluzki na ramiączkach też nie chce, bo boję się o moje blizny. Byłam pewna co do spodni z dziurami, ale dalej nie wiedziałam co założyć na górę. W końcu zdecydowałam się na opinający croop top w czarno białe paski a na to katana. Poszłam do łazienki, umyłam twarz, zęby i przebrałam się w wybrane ciuchy. Włosy zostawiłam rozpuszczone.

Zbiegłam na dół, bo widziałam, że byłam już spóźniona. Za 15 minut zaczynają się lekcje, a dobre 20 min drogi przede mną. Zabrałam torebkę z książkami i już miałam wybiec z domu, gdy wpadłam na tors chłopaka. Uniosłam głowę w górę i dostrzegłam Brandona, który się szczerze do mnie uśmiechnął.

-Heej mała, gdzie tak lecisz?

-Jestem już spóżniona. Za 15 min zaczynają się lekcję – rzuciłam i już miałam wyminąć bruneta, ale ten złapał mnie za nadgarstek.

-Poczekaj. Podwiozę cię – Znów się uśmiechnął i zaczął zakładać swoje buty.

-Emm.. Coś ci się stało? – mruknęłam niepewna. To do niego nie podobne.

-Nic. Chodź, bo zaraz nawet z moją podwózką się spóźnisz – Mrugnął do mnie i pociągnął mnie w stronę drzwi i auta.

Brandon był dziś dziwnie optymistyczny, co wzbudzało moje podejrzenie.

Co on wymyślił?

Mam pokazać mu środkowy palec i zmyć z jego twarzy ten dziwny uśmieszek, ale tego nie robie. Czuję, że ma naprawdę szczere intencje. Tak, jak myślałam o każdym parę lat temu. Muszę być czujna. Nie wiadomo co chce zrobić.

-Co ty taka dziś cicha?

-Co ty dziś taki miły – mruknęłam trochę niemiło.

-Czasem muszę – dalej się uśmiecha, a ja nie rozumiem, dlaczego dziś jest taki szczęśliwy – pomogłaś mi wczoraj – mruknął już trochę ciszej.

-Znaj moje dobre serce.

-Jakby nie ty, to nie wiem jak bym wrócił. Nie znam tej okolicy. W sumie nie znam tu nikogo, wczorajsze wydarzenia trochę mi otworzyły oczy i chciałem podziękować.

-Taa spoko. Musiałam tak postąpić – zciszyłam głos i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem.

W szkole byłam 5 minut przed dzwonkiem. Pożegnałam się z Brandonem, a oczy wszystkich uczniów stojących przed wejściem skierowały się na mnie. Dostrzegłam wiele par przytulających się i okazujących sobie czułość. Też byłam kiedyś szczęśliwa. Też kiedyś miałam swoją miłość, oni nie wiedzą jak to jest stracić cały swój świat, bawią się ludźmi i nie doceniają uczuć innych. Od razu poczułam dyskomfort. Zaczęli mnie wytykać palcami, widziałam jak szepczą patrząc na mnie, a to tylko dlatego, że przyjechałam z przystojnym mężczyzną do szkoły. Moje nogi robiły się coraz bardziej wiotkie, a obraz mi się zamazywał. Bałam się, nie potrafiłam być w centrum uwagi. Przed oczami zrobiło mi się ciemno i wiedziałam, że upadam na ziemie.

Ku mojemu zaskoczeniu nie upadłam na ziemię, tylko złapały mnie wielkie męskie dłonie. Wzięły mnie na ręce i zaniosły spowrotem do samochodu. A ja dopiero po 5 minutach doszłam do siebie. Chłopak ciągle siedział obok przyglądając mi się. Wstałam do pozycji siedzącej i spojrzałam w jego zaniepokojone oczy.

-Dzz-dziękuję – wydukałam, dalej wstrząśnięta tym wydarzeniem.

-Co się stało, dlaczego zemdlałaś?

PlayerWhere stories live. Discover now