ROZDZIAŁ XLII

8 3 0
                                    

-Cadence? – zadzwoniłam do brunetki, od razu jak dostałam do niej numer od Kevina.

-Witaj Abigail, podjęłaś decyzję? – usłyszałam przez słuchawkę stonowany głos dziewczyny.

-Zgadzam się – powiedziałam szybko, zanim zdążyłabym się rozmyśleć.

-Och – chyba była zaskoczona – Wyśmienicie. Widzę, że nie jesteś głupia Rose.

-Myślę, że musimy parę rzeczy obgadać. Najważniejsze jak to ma wyglądać i czy muszę jakieś umowy podpisywać.

-Spokojnie, wszystko ci wyjaśnię podczas naszego spotkania. Czy odpowiada ci dziś 14:30?

-Tak.

-Cudownie – przeprosiła mnie na chwilę, ponieważ ktoś zapytał ją o jedną rzecz – Wracając, Lou wyśle ci adres spotkania smsem. Będziesz miała jak dojechać, czy wysłać auto po ciebie?

-Nie rób ze mnie upośledzonej. Sama trafię.

-W takim razie do zobaczenia Abigail Rose.

-Na razie Cadence Paisley - naśladowałam jej ton.

Adrenalina, wywołana przez tą rozmowę, przez długi czas mnie nie opuści. Nie chcę myśleć, czy podjęłam odpowiednią decyzję. Chcę, by pustka w końcu mnie opuściła, a najlepszym sposobem będzie wyżycie się fizyczne. Jeszcze dostanę za to kasę, cudownie! Wcale nie mam jej pod dostatkiem... Wywróciłam oczami na swoje myśli i ledwo żywa zwlekłam się z łóżka.

Nie spałam całą noc. W kółko szukałam racjonalnego wyjaśnienia jego zachowania. W końcu po wielu godzinach doszłam do wniosku, że chłopak to typowy podrywacz, który nawet w Internecie musi szukać swoich zdobyczy.

Dlaczego tak szybko mu zaufałam? Wszystko przez to, że kojarzył mi się z pewną osobą. Rozmawiając z nim, zapominałam o śmierci Evana. Nawet Zack nie jest w stanie sprawić, że czuję się w ten sposób.

Wracając myślami do mojego chłopaka muszę przyznać, że ten cały związek zniszczył naszą znajomość. Z dnia na dzień czuję, że się oddalamy. Gdyby tak nie było to nie szukałabym wsparcia w przypadkowym chłopaku z gry.

Dochodziła 11:00 i najchętniej przeleżałabym w łóżku moją wieczność, ale zaczął mi doskwierać głód. Po cichu zeszłam na dół z nadzieją, że Brandon dziś pracuje. Nie chcę na niego wpaść i słuchać pytań o mój stan. Muszę sama przez to przejść, potem będzie lepiej. Kiedy postanowiłam, ze zburzę mur to liczyłam się z konsekwencjami mojej decyzji. Teraz tylko wystarczy wyjść z podniesioną głową, a wszystko wróci do porządku dziennego.

Ku mojemu szczęściu chłopaka nie było. Zabrałam cokolwiek do jedzenia pod pachę i szybkim ruchem wróciłam do łóżka. Konsumowałam śniadanie, spoglądając przez okno. Patrzyłam na ludzi i próbowałam zrozumieć, dlaczego robią to co aktualnie wykonują. Czy jest tego sens? Matka z córką i wózkiem przechodziła wzdłuż chodnika. Gdzie jest ojciec tych dzieci? Może zmarł, może ciężko pracuje, a w najciekawszym razie to w ogóle nie wie o istnieniu swoich pociech. Analizując dokładnie zachowanie, mimikę twarzy i wygląd, jestem pewna, że na kobietę w domu ktoś czeka. Jej uśmiech od ucha do ucha jestem w stanie zauważyć w swoim pokoju. Ludzie są tacy prości do rozszyfrowania.

Kiedy została mi godzina do umówionego spotkania, poszłam do łazienki by w miarę się ogarnąć. Czułam się na siłach by wrzucić bluzę i jeansy, a włosy rozczesać. Ubrałam okulary, mimo że słońce dziś nie świeciło mocno. Nie chciałam, aby inni oglądali moje wory pod oczami.

Zadzwoniłam po taxi i zeszłam do salonu. Stąd idealnie widać, czy ktoś podjeżdża pod dom. Zamówione auto przyjechało po 15 minutach. Podałam adres z smsa, a kiedy się obejrzałam byłam już w drodze.

PlayerWhere stories live. Discover now