ROZDZIAŁ XLIV

14 3 0
                                    

-Brooke wytłumaczysz nam w końcu, gdzie jedziemy? – warknęłam w jej stronę już delikatnie poirytowana tą sytuacją.

Siedziałam w samochodzie razem z resztą dziewczyn, które tak samo były ciekawe co tym razem wymyśliła nasza szalona przyjaciółka. Zadzwoniła rano i oświadczyła, że mamy się zebrać w godzinę i wyruszamy na wycieczkę.

Osoba trzecia mogłaby się zastanawiać dlaczego to robimy? W końcu mogłyśmy odmówić. Otóż nie. Brooke nie daje za wygraną i zapewne wyciągnęłaby każdą z nas siłą. Wiec właśnie dlatego, teraz całą czwórką siedziałyśmy w aucie naszej przyjaciółki, oczekując wyjaśnień.

-Jeśli wam powiem to nie będzie niespodzianka... - mruknęła z wielkim uśmiechem na buzi.

-Ja tam uwielbiam niespodzianki! Już nie mogę się doczekać, co wymyśliłaś – pisnęła Cassie, wiercąc się co chwilę na swoim tylnym siedzeniu.

Od początku podróży kłóciłam się z Brooke żądając odpowiedzi, w tym czasie rudowłosa starała się porozmawiać z Cadence. Zgadza się, słowo „próbowała" idealnie odwzorowuje starania Cassie. Ciemnoskóra dziewczyna co chwilę ją spławiała krótkimi odpowiedziami i wzrokiem utkwionym w telefonie. Biedna Cassandra nie wie jeszcze, że Cadence to czyste zło i w głowie jej tylko biznes i wykorzystywanie innych. Jest bezwzględna i wyrachowana, będąc idealnym przeciwieństwem słodkiej, głupiutkiej Cassie.

Brooke chwyciła w dłoń komórkę i próbowała napisać smsa prowadząc auto. Pokręciłam głową, bo za chwilę nas wszystkich pozabija! To nonsens, że ktoś jej dał auto. Ah no tak, zapomniałam, że właścicielem owego auta jest sam Brandon Black, który dla swojej dziewczyny wszystko zrobi.

-Jeśli nie chcesz nas zabić to odłóż ten telefon – wycedziłam przez zęby. Byłam na skraju wyczerpania nerwowego. Tak kobieta wpędzi mnie do grobu!

-Faceci dołączą do nas wieczorem – uśmiechnęła się i rzuciła we mnie swoją komórką.

-Auć?

-Abigail twoje negatywne nastawienie zniszczy nam wycieczkę... - mruknęła sugestywnie – O, spójrz! Już dojeżdżamy!

Długa lista miejsc, gdzie obstawiałam, że się znajdziemy nie zawierała nawet czegoś podobnego do tego miejsca. Co jej wpadło do głowy? Nie mamy po 12 lat... Chociaż nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że Cassie będzie się cieszyć na ten widok, jak małe dziecko. Czekałam tylko na jej pisk, który nadszedł wraz z wjechaniem na parking obok wesołego miasteczka, które niedawno otwarło się w mieście.

-Zabawimy się trochę? – uśmiechnęła się szeroko.

-O mój boże! Tak dawno nie byłam w wesołym miasteczku! – pisnęła rudowłosa, szybko opuszczając auto.

-Niestety, ale plan wycieczki jest trochę inny – Cadence pierwszy raz dzisiaj zabrała głos z własnej woli – Najpierw idziemy na plażę obok, a wieczorem, gdy chłopcy dojadą do nas to idziemy na karuzele.

-Wiedziałaś o wszystkim? – warknęłam, na co dziewczyna tylko kiwnęła głową.

-Ja nie dałabym się zabrać nie znając destynacji – wzruszyła ramionami.

-Och jasne, Cadence zasługuje na informacje, a my nie? – czułam, że zaraz wybuchnę. Nawet nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie chciałam aż tak nakrzyczeć na Brooke.

-Wyluzuj, Cassie nie wydaje się być zła – przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.

Szybko wyszłam z auta, kierując się w stronę plaży. Nie odwracałam się za siebie. Chciałam rozładować gniew, który nawet nie wiem skad się wziął. To nie byłam ja. Potrzebowałam się wyżyć. Zrobić coś, by dać upust emocjom.

PlayerWhere stories live. Discover now