ROZDZIAŁ XIV

32 5 0
                                    


Usłyszałam dźwięk aparatu, więc momentalnie otworzyłam powieki. Dostrzegłam kucającego nade mną Zack'a z telefonem w dłoni. Od razu się podniosłam i chciałam wyrwać telefon z rąk, ale chłopak podniósł go do góry. Chcąc zdobyć narzędzie zbrodni wstałam na łóżko i zaczęłam skakać, więc brunet rzucił się do wyjścia. Pobiegłam w pościg za nim i zobaczyłam, że stoi na początku schodów. Gdy miałam skręcać poślizgnęłam się i upadłam na ziemię. Spuściłam głowę w dół. Usłyszałam wybuch śmiechu Zack'a i kolejny raz dźwięk aparatu. Podniosłam głowę i tym razem mu tego nie daruję. Ruszyłam w pogoń za prawie gołym brunetem, bo uciekał w samych bokserkach. Podejrzewam, że obudził się zaraz przede mną, bo nie zdążył się nawet przebrać.

Po 5 minutowym pościgu zdyszany chłopak otworzył oszklone drzwi na podwórko i przez nie wybiegł, a ja zaraz za nim. Odwrócił się i spojrzał na mnie. W tym samym momencie dostrzegłam upadającego Zack'a przede mną, ale było już za późno bym wyhamowała na tej mokrej trawie. Spadłam na przyjaciela i zaczęliśmy się śmiać na cały ogród. Zwinnym ruchem zabrałam telefon i usunęłam obydwa zdjęcia. Spojrzałam na bruneta, który wydął wargi i udawał obrażonego. Wyglądał jak małe dziecko, które nie dostało cukierka. Na ten widok wpadłam w śmiech, którym chyba zaraziłam przyjaciela, bo zaczął się śmiać tak głośno jak ja.

-Abigail, mogła byś mi powiedzieć teraz prawdę, jakim sposobem pobiłaś tych dużo silniejszych mężczyzn od ciebie wczoraj? – Spytał spokojnie, a ja momentalnie spoważniałam. Zapomniałam o tym, co się wydarzyło wczorajszej nocy. Naprawdę zastanawiam się, czy Zack nie ma jakiejś wrodzonej umiejętności spokoju, bo w wielu momentach potrafi ją zachować.

-No więc... Dwa lata temu, podczas mojej ucieczki z domu natchnęłam się na opuszczony wojskowy bunkier w lesie. Zajrzałam do niego i znalazłam worek treningowy i rękawice. Zaczęłam uderzać w niego pięściami i naprawdę mi się to spodobało. Umiało mnie bardziej zrelaksować niż gry. Od tamtej pory chodzę tam regularnie i ciągle z internetu uczę się czegoś nowego. Zaniosłam tam wiele potrzebnych sprzętów i właśnie tam jestem, gdy zauważasz, że znikam na parę godzin. Po śmierci Evana nie chciałam być więcej słaba. Muszę mu pokazać, że dam sobie radę nawet bez niego i że nie musi się martwić – Powiedziałam to z taką lekkością, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Zack naprawdę zaraża tym spokojem. Spojrzałam się jeszcze na chłopaka i dostrzegłam, że jego kąciki ust minimalnie drgnęły do góry. Dlaczego on się uśmiecha?

-Ojj Abigail... Jesteś naprawdę wyjątkowa. Nie znam żadnej dziewczyny, która by tyle zrobiła dla marzeń i przekonań. To jest naprawdę cudowne co robisz. Nie poddajesz się, choć wiele cię to kosztuje zdrowia, bo twoje ręce są całe sine i poobdzierane – Zatrzymał się i popatrzył na mnie. Jego oczy zderzyły się z moimi zdezorientowanymi tęczówkami, bo niby skąd on wie o moich rannych rękach? – Naprawdę Abi? Myślisz, że jestem tak ślepy, żeby tego nie zauważyć? Kiedyś ci powiedziałem, że jesteś moją zagadką, a zagadki się rozwiązuje analizując wszystkie informacje na jej temat – Poszerzył swój uśmiech i wstał z mokrej trawy. Podał mi rękę, bym zrobiła to samo. Uśmiechnęłam się i skierowaliśmy się do środka.

-Dzięki Zack – Zauważyłam pytające spojrzenie bruneta, więc dodałam – Za to że jesteś.

***

Parę godzin później, leżąc na łóżku i oglądając jakiś film akcji usłyszeliśmy głośny huk drzwiami. Po chwili w pokoju pojawiła się Brooke z miną, jakby miała zaraz wybuchnąć.

- Budzę się rano na ostrym kacu i próbuję przypomnieć sobie co się wczoraj wydarzyło – Spojrzała prosto w moje oczy i dokończyła – Przyszłam tu z nadzieją, że mi się to śniło.

PlayerWhere stories live. Discover now