ROZDZIAŁ XXXIV

12 3 0
                                    

-Obydwoje jesteście moimi przyjaciółmi, jak miałam się zachować? – warknęła Brooke, gdy stałyśmy przed domem Kevina. Całą drogę się przegadywałyśmy, ponieważ nie mogłam jej tego darować, że mi nie powiedziała. Cholera, w końcu znamy się tyle czasu!

-A co z solidarnością jajników? Wiesz dobrze, że bardzo się do niego przywiązałam, a teraz każda decyzja może być zła! – krzyknęłam, gestykulując rękoma, ponieważ czułam, że zaraz ta rozmowa wyprowadzi mnie z równowagi.

-Po prostu nie możesz z nim spróbować? O co masz pretensje...? Mam wrażenie, że na wszystko znajdziesz usprawiedliwienie – Już miałam jej odpowiedzieć, ale dodała – Powiedz mi do kurwy czy to moja wina, że boisz się związku? – rzuciła, spoglądając mi w oczy.

-Idź do diabła Brooke – krzyknęłam, kierując się w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś otworzy.

Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć co się ze mną dzieje. Nigdy nie kłóciłam się z Brooke, tylko dosadnie przekazywałam, że mam w dupie to co zrobiła. Oczywiście, to są skutki mojego nowego światopoglądu. Zaczyna mi się to podobać. W końcu to ja mam coś do powiedzenia i mogę robić, to co chce. Wystarczy jeszcze zapanować nad fobią przed obcymi ludźmi, a będzie idealnie. W głębi duszy wiem, że nie uda mi się tego wyleczyć, ale chociaż zmniejszyć objawy ataków.

-Hee... Abigail? – Drzwi otworzył oczywiście Kevin – Co ty tu robisz?

-Emm... Przeszkadzam?

-N..Nie, oczywiście, że nie – zmarszczył brwi – wejdź, przyszłaś z Brooke?

-Tak jakby – fuknęłam i weszłam do budynku.

Zaraz za mną weszła wcześniej wspomniana dziewczyna. Trącnęła mnie ramieniem podczas wyprzedzania i zeszła po schodach w dół. Kevin zdzwiony pokazał na nas palcem, ale tylko przewróciłam oczami i poszłam w jej ślady.

-Ooo! Brooke! Nareszcie – usłyszałam głosy chłopaków.

-Iiii... Abigail? – zmarszczyli brwi i zmierzyli mnie od góry do dołu.

-Właśnie ja – uśmiechnęłam się i przywitałam z każdym po kolei, siadając po drugiej stronie pomieszczenia co Brooke.

-Co cię tak wzięło? Nie poznaję cię? – spytał Michael, który siedział zaraz obok mnie.

-Nie przyzwyczajaj się, wolę moje bluzy – zaśmiałam się – chciałam poczuć jak to jest być kimś innym.

Poprawka: Sobą z przeszłości...

Naprawdę cieszyłam się, że coś ruszyło ze mną i, że nareszcie czuję się lepiej sama ze sobą. Zaczęłam powoli się akceptować, ale gdy widzę się w takim wydaniu to w głębi duszy wiem, kim naprawdę jestem - mordercą. Staram się o tym nie myśleć i wychodzi mi to naprawdę dobrze, ale daleko w głowie siedzi taki głosik, który przypomina mi, że to przeze mnie nie żyje najważniejsza osoba w moim życiu.

-Powiedz prawdę, dla kogo się tak odwaliłaś? Matt za chwilę wróci – poruszył sugestywnie brwiami.

-Dla Kevina, zdecydowanie to mój typ – zaśmiałam się, gdy chłopak posłał mi mordercze spojrzenie – Przestań, poważnie mówię, raz chciałam zaszaleć. Nie wiem co we mnie wstąpiło...

-Chyba bogini seksu, kochanie – Zapiszczał Kevin słysząc ostatnią część mojej wypowiedzi. Zarumieniłam się, ponieważ tak dawno nie słyszałam podobnych słow.

-O kim mówicie? – Zawył Zack, wchodząc do pomieszczenia. Kiedy przeanalizował sytuację w pokoju, wyglądał jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom.

PlayerWhere stories live. Discover now