ROZDZIAŁ XXIII

15 4 0
                                    

-Abigail! Abigail obudź się – usłyszałam krzyki nad uchem. Udało mi się otworzyć oczy, a przede mną pojawiła się Cassie z Zackiem.

-O boże! Ty żyjesz! Przepraszam, przepraszam, prze... - jęknęła rudowłosa

-Um.. Za co? Co wy tu robicie, co się stało?

-Widziałam, że przejęłaś się tą sytuacją z chłopakami, a jednak nie poszłam za tobą. Gdybym trochę pomyślała to nie doszłoby do tego – piszczała, a ja wciąż nie wiedziałam, co takiego się wydarzyło.

-Och zamknij się już, ważne, że w porę wróciłaś i mnie zawołałaś – przerwał monolog rudowłosej – Słońce chciałaś popełnić samobójstwo – szepnął – znowu...

-Nie udało się? – pisnęłam – Cassie, mogłabyś nas zostawić samych? – wystraszona dziewczyna przytaknęła i wyszła.

-Dlaczego znów to zrobiłaś, wiesz co by się stało, gdybyś nie miała z nią pokoju?

-Nie rozumiem – szepnęłam i spotkałam się z pytającym spojrzeniem – nie rozumiem, dlaczego nie dałeś mi umrzeć, wiesz jak bardzo tego chce – na moim policzku pojawiła się pojedyncza łza.

-Nie dam ci umrzeć Abigail, jesteś tchórzem, a tyle masz przed sobą do przeżycia, wierze, że się jeszcze odnajdziesz – przytulił mnie – myślałem, że już jesteś na dobrej drodze, co się takiego stało na stołówce?

-Michael... Drwił ze mnie, obrażał, a przecież nic mu nie zrobiłam? Ludzie tacy są... Niesprawiedliwi i potworni - Poczułam ciarki na skórze, gdy przypomniałam sobie tą sytuacje.

-Michael zawsze jest wredny dla wszystkich dziewczyn w naszym pobliżu, nikt nie wie dlaczego. Mogłem cię ostrzec, ale za pierwszym spotkaniem wydawał się być normalny, więc myślałem, że będzie dobrze - mruknął w moje włosy.

-Ale nie jest Zack – zmroziłam go wzrokiem – jakbym wiedziała to bym nie poleciała tu z wami...

-Jak będziesz zawsze tak uciekać to nigdy ci się nie uda zacząć normalnie żyć – chwycił mnie za rękę – nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało.

-Dlaczego? Przecież to nie twoja wina – spojrzałam w jego smutne oczy.

-Bo jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu Abigail – spojrzał głęboko w moje oczy i czułam, jakby wiedział, co czuję.

-Nie mów tak, nie znasz znaczenia tych słów – mruknęłam i wstałam z łóżka puszczając jego dłonie. Podeszłam do okna i zaczęłam przyglądać się ludziom – Cassy widziała to wszystko, co ja jej teraz powiem?

-Może prawdę? – usłyszałam, jak wstaje z łóżka i staje obok mnie – Będzie to dobry początek by ufać ludziom.

-Jak sobie to wyobrażasz? Nawet Brooke nie zna prawdy, a obcej osobie powiem? – warknęłam.

-Nie musisz mówić całej prawdy, a jej część – uśmiechnął się.

-Potem to wykorzysta przeciwko mnie a ja będę cierpieć.

-Abigail nie każdy taki jest, nie musisz być tak zamknięta w sobie.

-Jak mam oddzielić dobro od zła? – szepnęłam i zwróciłam wzrok ku chłopakowi.

-Intuicja – uśmiechnął się.

W głowie miałam wielki mętlik. Nie miałam pojęcia co zrobić, co z Cassy. To co chciałam zrobić było tak lekkomyślne i głupie. Nie przemyślałam w ogóle tego i skutków mojej decyzji. Większość decyzji, które podejmowałam były głupie. Zack chyba ma racje. Może jeśli zacznę go słuchać, to w końcu wszystko będzie się w układać. Jeśli zacznę od powiedzenia części siebie Cassy, to nie będę w stanie spojrzeć Brooke w oczy. Ona musi się dowiedzieć. Na pewno wiele wątpliwości będę mieć, ale nie mogę teraz o tym myśleć. Jestem gotowa w końcu na kolejny krok, bo gdy sięga się dna to można się tylko odbić do góry.

PlayerWhere stories live. Discover now