ROZDZIAŁ XLVII

12 2 0
                                    

Powrót do baru nie obył się bez miliona pytań ze strony Brooke. Tyle niewiadomych na które sama nie umiem odpowiedzieć, a czeka mnie wyjaśnienie wszystkim całego tego przedstawienia, ponieważ nie wypuściliby mnie do domu. Ah ta ciekawskość ludzka... Ja sama nie wiem co czuję i nie może do mnie dojść to, czego się dowiedziałam. To tak wiele zmienia, że nie mam siły aktualnie nawet o tym myśleć. Najważniejszym problemem jest to, że uchyliłam rąbek tajemnicy Willowi lub Mattowi, teraz sama nie jestem pewna kim on jest. Nie mam pojęcia co będzie chciał zrobić z tą wiedzą. Nie jest wykluczone, że będzie chciał jej użyć, aby sprawić mi przykrość. Jednak część mnie wierzy, że tak się nie stanie, Whiteford pod innym imieniem nie zrobiłby tego. Był kochany, troskliwy i miły. Zostało mi tylko czekać, na to co zamierza.

-Gdzie Matt? – spytał Kevin, od razu jak mnie zobaczył.

-Pojechał do domu – udawałam niewzruszoną i usiadłam na moim poprzednim miejscu. Wszystkie oczy wpatrywały się we mnie, czekając, aż powiem coś więcej. Jedna para oczu wpatrywała się we mnie ze szczególną troską. Zack nie spuszczał wzroku. Bardzo chciał wiedzieć co przed nimi ukrywam.

-A to wszystko, co miało tu miejsce, to co miało być? Dlaczego Whiteford zareagował tak na informację o jakimś typie? – zmarszczył brwi Michael – Czy was coś łączy? – spytał cicho, ważąc każde słowo, jakby jego pytanie ledwo wydostało się z ust.

-Przestań, nawet tak nie myśl – pokręciłam głową i chyba trochę za szybko odpowiedziałam.

-Więc o co chodziło, bo to zachowanie nie było dla niego normalne?

-Kiedy grałam na komputerze w jedną z gier to spotkałam tam Matta, rozmawialiśmy ze sobą, nie wiedząc, że się znamy. Teraz się okazało, że to ze sobą rozmawialiśmy.

Wszyscy zmarszczyli brwi i coś pomarudzili pod nosem, że nie rozumieją o co tyle krzyku, albo nie rozumieli dlaczego byliśmy tak zaskoczeni. Zack wciąż wpatrywał się we mnie i wiedziałam, że mi nie wierzy, ale to nie był dobry czas na zapewnianie go o tym. Chciałam tylko wyjść i na spokojnie poukładać sobie w głowie całą tą sytuacje. Miałam dużo do przemyślenia. Wstałam z krzesła z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.

-Matt wrócił do grania w gry? – spytał przerażony Kevin, po początkowym szoku. Widać było, że nie jest mu do śmiechu i do żartów. Mówił z grobową powagą, co dodatkowo spowodowało moje zaskoczenie. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.

-Tak, myślałam, że to normalne. Byłam pewna, że większość czasu przesiaduje przed komputerem. Jest naprawdę dobry w tę grę – zmartwiona powiedziałam do Kevina ostatnie słowa, przed opuszczeniem znajomych.

Wyszłam na zewnątrz i zadzwoniłam po taxi, które już po 5 minut przyjechało. Wsiadłam do auta z nadzieją jak najszybszego pojawienia się w domu. Nie chciałam analizować tego wszystkiego przy obcym, nie wiedziałam jak zareaguję i do czego dojdę. Na razie dalej w to nie wierzę. To nie może być prawda.

Przyglądałam się mijanym budynkom, tak znajome okolice, a jednak obce. Nigdy nie wiadomo, co się dzieje w środku. To taka maska dla wszystkich rodzin. Nie muszą zasłaniać twarzy, aby wykreować inną osobę niż tą za którą się podają. Mój uroczy domek ze ślicznym ogrodem, tak naprawdę skrywa w sobie obojętność, zimno i smutek. Ciekawe co kryje się od środka reszty z nich. Dlaczego ludzie tak bardzo pragną anonimowości?

Przekroczyłam próg domu i od razu wbiegłam do pokoju. Zabrałam papierosy z szafki i telefon, a następnie skierowałam się do jaccuzi u mnie w piwnicy. To był najlepszy pomysł. Gorąca woda, która spotkała się z moim ciałem wypełniła mnie rozkoszą, papieros uspokoił, a ja nareszcie w spokoju zaczęłam myśleć o wydarzeniu w pubie.

PlayerWhere stories live. Discover now