H: Liam obiecałeś!H: Nie możesz chociaż raz dotrzymać słowa?!
H: RAZ
H: Mam cię dość!
- Oh! Oops...
Harry uważał ten dzień za jeden z najgorszych w jego życiu. A trochę ich już nazbierał. Mógł się przyzwyczaić do nieodzownego smrodu alkoholu oraz papierosów, do podejrzanych mężczyzn w mieszkaniu, wrzeszczącej matki, czy nawet częstego znikania brata. Ale wciąż nie mógł pojąć, jak Liam mógł nie przyjść na jego występ. Może i na akademii w szkole, ale to wciąż bardzo dużo! Od czegoś trzeba zacząć. Toteż podekscytowany wyszedł na salę gimnastyczną... gdzie nie było tej jednej najważniejszej osoby. I głupi łudził się, że po prostu ktoś go zasłonił, ale jest tam przy nim... Niestety przeliczył się. Miał ochotę krzyczeć i płakać!
A jakby tego było mało, spóźnił się na autobus. Oczywiście! Więc do tego ciągu niepowodzeń trzeba było tylko dopisać wpadnięcie na jakiegoś przechodnia na chodniku. Miał tego serdecznie dość! Jednak mimo wszystko pamiętał, że uśmiech przyciąga dobro i pozytywną energię, więc jedynie uśmiechnął się przepraszająco do ofiary jego ataku. Przynajmniej tylko on wylądował na ziemi. Ujął trochę mniejszą dłoń i nieco nieporadnie się podniósł. Chciał po raz kolejny zacząć przepraszać mężczyznę, jednak gdy spojrzał w jego oczy poczuł, że przepadł. Tonął w ich niezwykłym błękicie, ale za nic w świecie nie chciał wydostać się na powierzchnię.
Louis westchnął cicho, rozbawiony nagłym zajściem. Wciąż miał niewielkiego kaca po ostatniej imprezie, przez co jego percepcja mogła być lekko zaburzona. Zamierzał spędzić ambitnie cały dzień w łóżku o wodzie i tabletkach, ale Zayn koniecznie chciał się spotkać w jakiejś ważnej sprawie. Wciąż nie rozumiał tego fenomenu, że przyjaciel potrafił wypić kilka litrów alkoholu, a mimo to następnego dnia wyglądał idealnie, jak zawsze.
Cudem utrzymał równowagę, co niestety nie udało się młodemu mężczyźnie, który odbił się od niego i upadł na chodnik. Był rozbrajająco uroczy z tymi rumieńcami na policzkach, poplątanymi nogami, które zdawały się nie kończyć i burzą loczków opadającą na czoło. Niezwykła istota.
Szatyn wyciągnął rękę w jego stronę, żeby pomóc mu wstać, na co młodszy chłopak z radością przystał. Przygryzł lekko wargę, czując przyjemny prąd, jaki przeskoczył po ich złączonych dłoniach. Przez moment przyszło mu przez myśl, czy loczek również to poczuł... I kiedy myślał, że już wystarczająco dużo słodyczy się naoglądał, ów młodzieniec się uśmiechnął. Louis z trudem powstrzymał się od włożenia palca w jego dołeczek, co wydawało się być dość dziwaczną zachcianką. Ale nic nie mógł poradzić na to, że był oczarowany tym gestem. Jak również całym chłopakiem. I może jednak warto było podziękować Malikowi za wyciągnięcie go za wcześnie z łóżka. Ale umówmy się, kto normalny wstaje przed dziesiątą rano?
- Hi - przywitał się, chcąc choć na krótki moment przedłużyć to spotkanie.
- Cześć. Um... Przepraszam za to, zagapiłem się.
Harry był sobie wdzięczny, że ze stresu nie zaczął paplać jakiś bzdur. A miał powód, żeby się denerwować! Zawsze miał słabość do przystojnych mężczyzn, nie potrafił się przy nich wysłowić, a to spojrzenie niczego nie ułatwiało. Jak również ciepła dłoń wciąż trzymająca w swoich objęciach tę jego.
CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...