27. Czyli my musimy być takimi żółwiami?

1.7K 125 49
                                    

Chyba częściej muszę was tak motywować

💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙

Harry czuł, jak cały się trzęsie z nerwów. Nie wiedział, czego się spodziewać po Louisie i szczerze mówiąc chyba już nie chciał tej rozmowy. W ogóle wolał przenieść się pół godziny wstecz, a następnie powiedzieć sobie, żeby ugryzł się za wczasu w język. Do tego worka upokorzeń trzeba by było tylko dorzucić wyznanie miłosne. Wtedy już z pewnością by sobie poszedł i nigdy nie wrócił. Zapadłby się ze wstydu, a kiedy wydostałby się z tej dziury, pobiegłby na najbliższy pociąg i gdzieś wyjechał. Część jego umysłu powtarzała mu, żeby nie zachowywał się, jak niedojrzały kretyn, ale druga była tym niedojrzałym kretynem. Cokolwiek by nie zrobił, czuł, jak traci Louisa, a kochał go. Kochał go mocniej, niż powinien się do tego przyznawać zważywszy na niewielki staż znajomości - raptem niecałe dwa miesiące mógł z tego uzbierać. Ale, czy mógł inaczej? Mógł powiedzieć sercu wyrzuć go z domu, jest nieodpowiednim lokatorem? Nie mógł. Cholera jasna, nie potrafił. Liam mu mówił, że nie jest odpowiedni dla niego, Zayn też kiedyś napomknął... nawet nie był pewny kiedy, ale coś mu świtało w głowie. Czasami miewał przebłyski z imprez, lecz przypomniały raczej pojedyncze puzzle wielkiej układanki na tysiące elementów. Niestety wciąż nie potrafił znaleźć chociażby dwóch pasujących do siebie.

Miał ochotę płakać. Właściwie nie robił tego tylko dlatego, żeby nie pogarszać swojego wizerunku żałosnej cioty. Czy tak się właśnie czuł Liam, kiedy nie miał w ręce strzykawki? Tak niekompletny? Pusty? Niewartościowy? Harry był niemal pewny, że to już podchodziło pod uzależnienie, ale nie miał na tyle dużo siły, aby się z tego wyrwać. Lecz wycofa się w odpowiednim momencie, prawda?

Louis czuł się, jak największy chuj. To, że Styles poszedł za nim do gabinetu, kiedy go o to poprosił, uważał za cud. Nie chciał zranić chłopaka, nie sądził, że tak bardzo się to na nim odbije. Przecież nie bez powodu się od niego odsunął. Sam bardzo tęsknił za tymi idiotycznymi żartami, uroczym uśmiechem, lekkim chaosem który zawsze wprowadzał, niezwykłą spontanicznością... Lecz on nie był dla niego dobry. Musiał wyznaczyć granicę, którą bał się, iż i tak w pewnym momencie przekroczy. Nie chciał zranić Stylesa, musiał uciec z jego życia zanim to wszystko pójdzie za daleko. Co się stanie, jeśli loczek się w nim zakocha? Co mu powie? Wybacz, ale wolę zabawę i nic do ciebie nie czuję? Choć obściskiwali się kilka razy? Dla niego to nic nie znaczyło, ale dla bruneta? Ich relacja nie mogła pójść w tę stronę, a nie potrafił przy nim być po prostu przyjacielem.

A jednak widząc Harry'ego takiego skulonego na fotelu, pragnął go mocno przytulić. Pragnął zapewnić go, że wszystko będzie dobrze, że jest wciąż przy nim. Wyraźnie widział, jak trzęsły mu się ręce, jak mocno przygryzał wargę, jak zbladł od chwili przekroczenia progu gabinetu. Wyraźnie widział, w jak złym był stanie i nie widział, co ma zrobić. W którą stronę pójść.

- Harry...

Zielone oczy spojrzał w jego niebieskie. Zdawać by się mogło, że potrafią przeniknąc do jego umysłu i wyczytać wszystkie lęki, tajemnice, myśli, słabości. Tym razem nie miały w sobie tych radnych ogników, jak w momencie kiedy opowiadał jeden ze swoich sztandarowych żartów. Nie patrzyły na niego z tym nieco dzikim cieniem, jak w momencie kiedy całował go, jakby nic innego na świecie się nie liczyło. Nie były nawet tak skupione na nim, jak w momentach, kiedy wsłuchiwał się w każde słowo Louisa. Były nienaturalnie puste, co mocno kontrastowało z resztą ciała, która wyglądała, jakby zaraz miał wybuchnąć od nadmiaru emocji.

- Posłuchaj... Nie chciałem cię skrzywdzić. Nie jesteś dla mnie zabawką, a naprawdę wartościowym chłopakiem. Bardzo cię lubię. Teraz miałem dużo pracy - brawo, Louis, udawaj dalej pracusia - ale cały czas o tobie myślałem. Jak ci idą treningi, szkoła, co w domu... Ale mam też wrażenie, że nasza relacja za szybko się rozwija... Nie chciałabym, żebyś mnie źle zrozumiał. Bardzo cię lubię, po prostu nigdy nie przepadałem za pośpiechem. Łączy nas piękna przyjaźń i nie chciałbym ryzykować, że kiedyś cię przez to stracę. Powolutku, małymi kroczkami i do przodu, tak? Nie musimy nigdzie biec.

- Jak w bajce o zającu i żółwiu?

Tomlinson zmarszczył brwi, słysząc nieco pusty głos. Ten piękny głos.

- Co?

- No bo tam zając albo królik biegł w wyścigu, ale przegrał z żółwiem, który szedł powolutku. Czyli my musimy być takimi żółwiami?

Szatyn uśmiechnął się mimowolnie na to porównanie. Znowu wychodziło z niego to urocze dziecko. A Louis naprawdę nie chciał być tym, które je skrzywdzi. Niepewnie rozłożył ramiona i uśmiechnął się do chłopaka.

- Już dobrze, żółwiku?

Styles podbiegł do mężczyzny i mocno go przytulił. Miał wrażenie, że jeszcze tak dużo nie zostało wypowiedziane, ale nie chciał naciskać. To nie ten moment. Teraz najważniejsze, że chyba się pogodzili.

- Przepraszam za mój wybuch - szepnął. - Tak bardzo bałem się, że cię stracę, a nie chciałeś rozmawiać i... Zachowałem się idiotyczne. Wybacz.

- Shh... Jest okay. Naprawdę. Może jutro znajdę dla ciebie trochę czasu i skoczymy gdzieś?

- Chętnie - wymamrotal, rozkoszując się przyjemnym ciepłem emanującym od ciała Tomlinsona. Mógłby zamieszkać w tych ramionach. Takim niewielkim, ale przytulnym domu.

- A teraz leć do Nicka, bo biedak tam czeka i pewnie się boi, czy jeszcze mnie nie zabiłeś, a ktoś mu musi płacić.

Hazz zaśmiał się cicho i skinął głową. Delikatnie musnął ustami policzek Louisa i wybiegł z gabinetu, krzycząc pożegnanie. A szatyn jeszcze przez chwilę czuł przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie usta chłopaka zetknęły się z jego skórą.

Harry, jak nowo narodzony, pobiegł do Nicka. Mężczyzna zawzięcie z kimś pisał, nawet nie zauważając obecności loczka. Brunet odchrząknął cicho, co w końcu przyciągnęło uwagę menadżera. Uśmiechnął się do niego szeroko i skinął głową.

- Pogodzeni?

- Owszem. Proponowałeś kawę?

Starzy podniósł się i wskazał na drzwi frontowe.

- Gwiazdy przodem.

Loczek zaśmiał się cicho i skierował swoje kroki w kierunku wyjścia. Mężczyzna wydał się mu naprawdę miły i cieszył się, że to właśnie on będzie jego menadżerem. Od razu ruszył w kierunku kawiarni, uśmiechając się lekko do Nicka.

- Co masz w tej teczce? - spytał Hazz, wskazując na rękę starszego.

- Dokumenty. To jest nasza wstępna umowa, podyskutujemy o jej warunkach, a później ewentualnie naniesiemy poprawki i... Nie patrz tak na mnie. To nic strasznego. Jestem tutaj dla ciebie, a nie przeciwko tobie, tak? - Położył dłoń na ramieniu chłopaka i delikatnie ścisnął. Brunet wydawał mu się nieporadnie uroczy, a przy tym taki szczery... Z jednej strony łatwiej będzie go nakierować na właściwie tory, ale z drugiej mógł popełniać masę gaf. Zapowiadała się ciekawa współpraca. - Musisz mi zaufać.

H niepewnie skinął głową. To wszystko wydawało się być tak nierealne... Im bliżej było ku jego piosenkarskiej kariery, tym więcej nachodziło go wątpliwości. A jeśli nie podoła? Może nie umie tak ładnie śpiewać? Ludzie go nie polubią?

- Hej, Harry, spokojnie. Przejdziemy przez to razem, tak? Nie bój się.

- Przepraszam. Chyba po prostu to nie jest mój dzień...

- To nic. Każdy czasami potrzebuje chwili wytchnienia. Postaram się szybko z tym uporać, w porządku? Proszę - przepuścił chłopaka w drzwiach. Ułożył dłoń na dole jego pleców i poprowadził w kierunku najbardziej oddalonego stolika. - Tutaj ci pasuje?

- Tak, jest dobrze. I dziękuję.

Po złożeniu krótkiego zamówienia, Grimshaw wyciągnął rękę w kierunku loczka i posłał mu swój firmowy uśmiech.

- To zaczniemy od początku? Jestem Nick.

- Harry - młodszy odpowiedział i uścisną dłoń mężczyzny.

- Może opowiesz mi coś o sobie? Czym się interesujesz?

Harry bał się. Nie wiedział, czy naprawdę potrafi śpiewać, czy nadaje się do tej branży, czy nie zostanie szybko zapomniany, czy Nick go nie wykorzysta, czy Liam jeszcze żyje, czy Louis go dalej lubi, czy ma szansę znaleźć szczęście. Ale postanowił zaryzykować. Był w takim momencie swojego życia, że nie pozostało mu nic innego tylko się poddać i pozwolić losowi pokierować nim, tak jak jest mu pisane.

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz