Zayn kochał sposób w jaki Liam go dotykał. Mimo znikomego doświadczenia, nie był jak głupi, zagubiony nastolatek. Dokładnie wiedział czego chce, zachowując przy tym rozwagę, siłę, pewność, która sprawiała, że Malikowi kręciło się w głowie od nadmiaru emocji. Uwielbiał to, jak mężczyzna całował go z pasją, przejmując nad nim całkowitą kontrolę. Jednocześnie nie było w tym chaosu, czy szczękania zębami, a szatyn zdawał się doskonale wiedzieć, czego chce i jak to okazać. Sapnął cicho, czując mocno zaciskające się duże dłonie na jego udach. Niewielki ból oraz przyjemność przeplatały się ze sobą, posyłając delikatnie prądy do jego kręgosłupa. Być może czasami potrzebował, żeby ktoś potraktował go brutalniej i pokazał do kogo należy. Żeby ktoś ciągnął go za włosy, dociskał mocno do ściany, zabawił się nim. Nie ktoś. W tamtym momencie i każdym innym pragnął, aby tym kimś był Payne. Cichy jęk opuścił jego mocno opuchnięte usta, kiedy mężczyzna przygryzł lekko skórę szyi i odchylił głowę, pozwalając mu zrobić wszystko, na co miał ochotę. Wiedział, iż nie prowadziło to do niczego więcej, ale szatyn miał na niego taki duży wpływ, że nie zabroniłby mu niczego.
Liam uwielbiał smak ust Malika. Brzydził się papierosami i autentyczne odrzucał go nawet sam zapach, lecz ta delikatna, gorzka nuta była czymś co idealnie się komponowało z piosenkarzem. Nie mógł się nie zachwycać nad tym, jak Zayn był podatny na jego ruchy, drżąc lekko w jego ramionach. Nie potrafił przejść obojętnie wobec tego, jak pięknie wyglądał. Nigdy w życiu nie widział tak przystojnej i zachwycającej osoby. Tak ciemnych oczu z niezwykle długimi rzęsami, rzucającymi delikatnie cienie na policzki mężczyzny. Swą barwą przypominały najwykwintniejszą gorzką czekoladę, co mocno kontrastowało ze słodkim wnętrzem. Lekko rozchylone, zaczerwienione wargi wręcz prosiły się, aby po raz kolejny złożyć na nich pocałunek, a było to coś, co ostatnio stało się jego kolejnym już uzależnieniem. Wpadał w nałogi niemal tak szybko, jak przepadł dla tego zachwycającego mężczyzny. Nie sposób było się oprzeć jego magnetycznemu przyciąganiu, a Liam szczerze nawet nie chciał próbować tego dokonać. Jego ego zostało przyjemnie połechtane przez świadomość, iż Zayn mógł mieć niemalże każdego kogo by tylko chciał, a chciał właśnie jego. To Payne mógł trzymać go na swoich kolanach i całować, pieścić dowolny fragment tego pięknego ciała, wsłuchiwać się w te ciche westchnienia przyjemności oraz poznawać na nowo kolejne oblicza mężczyzny. Jeśli jeszcze nie był w nim zakochany, to wiedział, że jest na dobrej drodze...
- Pójdziesz ze mną jutro do programu? - szepnął Zayn, mocniej zaciskając dłonie na ramionach partnera. Nie wiedział, jak zadać to pytanie, a pod wpływem chwili nagle nabrał większej odwagi. Która w mig minęła, kiedy ich spojrzenia się spotkały.
- Ja? Po co?
Liam był szczerze zaskoczony propozycją piosenkarza. Co on miałby tam robić? Nie był zbyt reprezentatywną osobą. Poza tym nigdy nie czuł się komfortowo wśród tłumów; zawsze preferował cieszę, spokój, samotność.
- Cóż... - mruknął nieśmiało Zayn, już będąc świadomym, iż zniszczył atmosferę. - Po prostu zawsze się... bardzo stresuję przed wychodzeniem na scenę, czy przed kamery. Tak naprawdę bardzo... czasami nawet muszę brać tabletki na uspokojenie. Pomyślałem, że skoro twoja obecność tak dobrze ma mnie działa, to może chciałbyś pójść ze mną? Oczywiście nie wymagam od ciebie wychodzenia do studia przed obiektyw, jedynie chciałbym, żebyś był blisko. Właściwie, mam tam premierowo wystąpić z nową piosenką, co jeszcze bardziej może nasilić mój stan... Oczywiście, jeśli chcesz.
- O której, kiedy i gdzie?
Oczy Malika rozszerzyły się do ogromnych rozmiarów, słysząc pytanie szatyna. Zgodził się! Szczęśliwy mocno pocałował mężczyznę i uśmiechnął się.
- Dziękuję, kocham cię!
Liam zaśmiał się cicho i pogłaskał partnera po policzku. Uwielbiał go z całego serca. Wciąż czuł się źle z tym, że ogranicza bruneta, który w kilka chwil mógł poznać kogoś o wiele lepszego, ale tak naprawdę za bardzo zaczynało mu zależeć, żeby pozwolić mu odejść. Być może był samolubny, lecz potrzebował go. Czasami żałował, że poznali się tak późno. Może w innym życiu, innym wcieleniu, czy po prostu kilka lat temu mieli szansę na wspólną przyszłość... Payne coraz częściej rozmyślał nad zerwaniem z uzależnieniem - przecież nie może by to, aż takie trudne - zaczynał marzyć o wspólnej przyszłości z Zaynem, możliwości obserwowania, jak rozwija się kariera Harry'ego, wspieraniu go, jednak po tym wszystkim wracał do domu. Do miejsca, które odbierało mu resztki chęci do życia.
- Zee, pamiętaj, że jesteś piękny i bardzo zdolny. Nigdy nie spotkałem tak bardzo niezwykłej osoby, jak ty, choć może moje słowa niewiele znaczą, wszak nie widziałem w swoim życiu choć w połowie tyle ludzi co ty. Ale dla mnie jesteś wyjątkowy. Jak również dla tłumów ludzi, którzy oddaliby wiele, żeby móc choć przez chwilę pobyć w twojej obecności, posłuchać na żywo. Dlatego nie masz się czego bać, jestem pewny, że pójdzie ci znakomicie, jak zawsze, tak? Dasz z siebie wszystko, a po twoim występie zabiorę cię gdzieś na randkę. Może do kawiarni, na jakieś dobre ciasto? Oraz oczywiście kawę karmelową. A ja będę przy tobie i nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. I proszę, nie bierz za dużo leków, dobrze?
Piosenkarz delikatnie musnął opuszkami palców skroń, brew, policzek oraz brysował kciukiem wargi mężczyzny. Był przy tym bardzo ostrożny, jakby bał się, że ten mógłby się rozlecieć pod wpływem jego dotyku. Wciąż nie mógł uwierzyć, iż Liam nie jest jedynie wytworem jego wyobraźni... Kiedy Payne mówił mu, że boi się zaciągnąć go za sobą do piekła, nie mógł uwierzyć jego słowom. Taki anioł? W każdej sekundzie zakochiwał się w nim coraz bardziej i już dawno przestał przejmować się tym, jak krótko się znają. Czasami kolegował się z kimś kilka lat, a później ta osoba okazywała się być kimś kogo nigdy nie znał.
- Gdzie byłeś przez całe moje życie?
- Czekałem na dzień, kiedy będę ci najbardziej potrzebny.
Malik wtulił się w mężczyznę, obracając głowę tak, żeby mieć idealny widok na panoramę Londynu. Od chwili, kiedy Liam pierwszy raz pokazał mu to miejsce, pokochał tutaj przyjeżdżać. Ale nigdy nie było lepiej, jak w momencie, kiedy mógł to oglądać, będząc w ramionach partnera.
- Wyjedźmy gdzieś na trochę. Chociaż tydzień albo dwa. Gdzieś bardzo daleko. Tylko ty i ja.
- Wiesz, że nie mogę - mruknął Liam, głaszcząc leniwie plecy bruneta.
- Zapłacę. Proszę nie przejmuj się takimi błahymi rzeczami, bo mam za dużo pieniędzy, które mogę na spokojnie wydawać.
Szatyn westchnął cicho. Idea wyrwania się z Londynu wydawała się być taka kusząca...
- Nie mogę zostawić Harry'ego samego w domu. Zrozum.
Malik powstrzymał się od prychnięcia. Jak zwykle musiał gdzieś być Styles. Mimo irytującej infantylności chłopaka, wydawało mu się, że mógłby go polubić... I wtedy pojawiał się kolejny zarzut.
- On jest już duży, poradzi sobie chwilę sam. I tak ostatnio ciągle go widuję z Nickiem albo Louisem, więc nie będzie mu doskwierać nuda.
- Nie, Zayn. Jeszcze za mało wiesz. Nie mogę ryzykować, że stanie się mu coś złego, a ja nie będę w stanie temu zaradzić... Kiedy indziej, dobrze? Jak wszystko się uspokoi. Nie gniewaj się na mnie.
Brunet westchnął cicho i skinął głową. Był zawiedziony, ale musiał uszanować decyzję mężczyzny, tak? Będzie jeszcze wiele okazji, kiedy uda mu się gdzieś porwać Liama. Może faktycznie działo się tam coś więcej, niż Payne zdecydował się mu zdradzić...
CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...