60. ...Styles był ostatnią osobą, którą akurat chciał zobaczyć.

1.2K 114 64
                                    

Harry miał ochotę płakać, jedynie resztki godności nakazywały mu utrzymanie wysoko uniesionej głowy oraz zachowanie kamiennej twarzy. Nawet jeśli z nerwów było mu słabo i miał ochotę zwymiotować. Najlepiej na buty Tomlinsona, żeby mu pokazać, co o nim myśli w tamtym momencie. Choć przecież nie miał prawa skoro nie byli w związku. Nie miał. Nawet jeśli czuł się, jakby ktoś wrzucił go do lodowatej smoły, z której nie potrafił wypłynąć. Zimna, czarna maź oblepiała jego ciało, z każdym jego ruchem pochłaniając go coraz głębiej. Uciskała jego pierś, utrudniając oddychanie, ale w tamtym momencie specjalnie nie zależało mu na tej czynności;  właściwie mógłby nawet już nigdy więcej nie wziąć kolejnego wdechu, może wtedy by to tak nie bolało. Po chwili zatopił się, aż po czubek głowy, miażdżąc ją doszczętnie, niczym imadło, wywołując tym ogromny ból. Żałował tylko, że ów smoła nie zakryła mu oczu, przez co wciąż wpatrywał się w ten ogromny obraz zdrady.

Z rozczarowaniem przyglądał się starszemu, który miał wymietą, krzywo zapiętą koszulę, potargane włosy oraz ślady malinek na szyi. Czuł obrzydzenie do mężczyzny, jak i do samego siebie. Do Louisa, ponieważ zrobił mu coś takiego, a siebie ponieważ miał coś przeciwko. Przecież Tommo był wolnym człowiekiem, a to że Harry zakochał się w nim, jak głupi szczeniak, jeszcze nie oznaczało, iż ten ma zachować celibat. Choć może loczek liczył na to. Może miał nadzieję, że Tomlinson też go kocha. Lecz ewidentnie właśnie wracał do domu po bardzo upojnej nocy i... I Styles jedynie żałował dwóch rzeczy - niemożności wmówienia sobie, że on wcale nie uprawiał seksu, a po prostu spał u kolegi, spieszył się do domu i stąd ten niechlujny wygląd oraz faktu, iż puścił go do klubu samego. Nie mógł go cały czas niańczyć, ale przecież, gdyby nie był śpiący i nie został w domu...

- Harry? - wymamamrotał Lou nieco zachrypniętym głosem.

- We własnej osobie. Jak ty wyglądasz? - prychnął i pociągnął starszego do sypialni. Zapach damskich perfum nie poprawiał mu samopoczucia, a jedynie potęgował łzy, które mimo wszystko nie wypłynęły na jego policzki. - Śmierdzisz.

- Mi też miło cię widzieć, skarbie - mruknął półprzytomnie. Choć tak naprawdę Styles był ostatnią osobą, którą akurat chciał zobaczyć. Niestety przez wzgląd na wspólne mieszkanie, nie mógł liczyć na uniknięcie konfrontacji. A te piękne, duże oczy nie poprawiały mu samopoczucia. - Przeszkadza ci, że... Ee... Wróciłem tak późno?

- To twoje życie, twój problem - odparł chłopak nad wyraz obojętnym tonem. Sam nie wiedział, skąd w nim było tyle siły, kiedy jego serce krwawiło boleśnie wraz z każdym najmniejszym dotykiem ciała ukochanego. Ukochanego, który tak podeptał jego uczucia. Wszyscy mówili mu, że Louis nie jest dla niego, że nie chce związku, że go zrani  ale on jak zwykle uparty wiedział lepiej. Kretyn. Pieprzony idiota.

Tomlinson mimo wszystko poczuł się zawiedziony. Chyba liczył, iż H zacznie go wyzywać za to, jak się zachował, okaże nieco więcej emocji, przejmie się tym. Może będzie zazdrosny... Lecz przecież Styles najprawdopodobniej nic do niego nie czuł. Ten incydent tylko to potwierdził.

Może wzbudzenie zazdrości w brunecie nie było jego głównym celem, gdy tańczył z Kate, obściskiwał się z nią, porwał do hotelu na numerek... do którego w końcu nie doszło. Dziewczyna była młoda, atrakcyjna i bardzo chętna. Czego chcieć więcej? Jednak nie mógł, kiedy wciąż nie potrafił wybić sobie z głowy tego uroczego chłopca z burzą loków. Chciał o nim zapomnieć, przekonać samego siebie, że nic do niego nie czuje, lecz ostatecznie, leżąc z brunetką na miękkim łóżku, całując ją i rozbierając, wciąż myślał o Hazzie, a na widok jej pięknego, zgrabnego ciała zwyczajnie nie czuł podniecenia. Kiedy dziewczyna spostrzegła jego reakcję, a raczej jej brak, dała mu w twarz, wyzywając od pedałów i wyszła. Może to i dobrze...

W końcu opadł na łóżko, gdzie niemal od razu zasnął, nie dostrzegając łez na policzkach chłopaka, który już nie miał siły ich powstrzymywać... Czarna smoła zdążyła się już dostać do jego ust, dalej do gardła oraz żołądka. Czym prędzej pobiegł do łazienki i klęknął przed toaletą, wymiotując z tych wszystkich nerwów. To bolało tak bardzo mocno... Załkał cicho, cały się trzęsąc. Tyle czasu wmawiał sobie, że Louis taki nie jest, ale on dokładnie taki był. Dlaczego to nie nim się zainteresował, tylko jakąś laską? A co jeśli Kate miała rację i... Nie. Harry nie był taki, nie mógłby się oddać mu w zamian za miłość... chyba. Był na takim etapie załamania nerwowego, że właściwie niczego nie był już pewny, nawet tego, czy potrafi jeszcze oddychać. 

Po kilku minutach w końcu udało mu się wstać i powoli podszedł do zlewu, żeby umyć zęby. Chciał się szybko pozbyć tego obrzydliwego posmaku oraz zapachu. W końcu odświeżony poszedł do swojej sypialni, nawet nie patrząc na drzwi tej Tomlinsona. Najgorsza była świadomość tego, jak szybko złość na Louisa z niego znikała. Bo przecież tak naprawdę mężczyzna nie zrobił niczego złego. Tak naprawdę to była tylko wina Hazzy, że się głupi zakochał. Niczego sobie nie obiecywali. Nigdy nie byli parą. I prawdopodobnie nigdy nie będą.

Na moment stanął przed lustrem, gdzie zaczął powoli skanować swoje ciało. Czy był brzydki? Raczej nie, słyszał wiele komplementów na swój temat, a i sam Tomlinson zachwycał się niejednokrotnie jego długimi nogami oraz loczkami. Właściwie mógłby się podobać. Wysoki, szczupły... Ale co z tego, kiedy nie mógł dać szatynowi tego, czego potrzebował? Skrzywił się nieznacznie i ruszył w kierunku łóżka. Zawinął się po środku w pozycji embrionalnej, a kolejne łzy zaczęły płynąć prosto na poduszkę. Zaczynał żałować tej przeprowadzki, wolał żyć w niewiedzy. Ile razy będzie mógł pieprzyć się z innymi, kiedy H wyjedzie na trasę?!

Miał tego dość, chciał na krótki moment po prostu zniknąć, wyparować. Niestety sen nie nadchodził, mimo jego usilnych błagań. Ostatecznie sięgnął po swój telefon i zadzwonił do brata...

- Halo? Co jest, Hazz?

- Opowiedz mi bajkę.

- Co? Nie jestem w tym za dobry, przecież wiesz.

Styles wziął głęboki wdech, bojąc się, żeby głos mu się nie załamał. Liam nie mógł wiedzieć, byłby wściekły na Louisa, a to nie jego wina.

- Proszę.

Na chwilę zapadła cisza. Loczek nawet pomyślał, że mężczyzna się rozłączył i zapomniał go o tym uprzedzić, ale w końcu doszedł go spokojny głos szatyna:

- Nie tak dawno temu w tajemnym lesie mieszkały dwa misie, Dyzio i Zyzio. Dyzio był większy, a Zyzio mniejszy. Razu pewnego Zyzio, wędrując między drzewami, dostrzegł na polance przepiękną tęczę. Przyglądał jej się bardzo długo, minuty mijały i mijały... A piękne zjawisko powoli bledło, bledło... Aż nagle całkiem wyparowała! Zyzio był tym faktem zrozpaczony i szybko pobiegł do swojego brata Dyzia po pomoc. ,,Dyzio, Dyzio!" krzyczał już z daleka, widząc dużego misia. ,,Co się stało, Zyzio?" spytał sennie Dyzio, wyrwany z popołudniowej drzemki. Wszyscy w lesie wiedzieli, jak wielką miłością pałał on do drzemek. ,,Bo ja się zakochałem!" wyznał mały miś. ,,W kim?" Zyzio usiadł rozmarzony obok Dyzia, oczyma wyobraźni wracając do swej wybranki, która tak szybko mu uciekła. Musiał ją znaleźć i móc dalej podziwiać jej piękno. ,,W Tęczy!" ,,Oh, Zyzio, Zyzio..." westchnął duży miś ,,Tęczy nie można kochać. Nie przytulisz jej, nie porozmawiasz, nie zjecie razem miodku..." ,,Ale ja ją kocham!" powtarzał mały miś. ,,Niestety mi uciekła... Będę ją szukał, aż znowu będziemy razem" Dyzio tylko machnął łapką i znowu zamknął swoje oczka. A Zyzio w tym czasie znowu wspominał najpiękniejsze zjawisko na świecie. Znowu wspominał te mieniące się kolorki, tę lekkość z jaką pływała po niebie... Już następnego dnia spakował tobołek z miodkiem i samotnie wyruszył na poszukiwania swej ukochanej. Pokonał doliny, rzeki, lasy... - Harry już więcej nie słyszał, oddalając się do krainy sennych marzeń, gdzie nikt go nie mógł skrzywdzić.

💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙

Okay, wreszcie możemy odpowiedzieć na już kilka razy zadawane pytanie o przybliżoną ilość rozdziałów - powinno wyjść około sto. Mamy nadzieję, że wytrwacie do końca 💕

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz