Styles zaraz po kolejnym wywiadzie pojechał do Louisa. Jego kariera bardzo szybko się rozwijała, być może nawet za szybko, przez co czasami zaczynał tracić nad tym kontrolę, ale wiedział, że później się to unormuje. Nick mu we wszystkim pomagał i był bardzo wdzięczny mężczyźnie za to - gdyby nie on pewnie nie poszłoby wszystko tak gładko. Gdyby tylko sfera uczuciowa układała się po jego myśli...
Teoretycznie powoli relacja z Tomlinsonem wracała do dawnego, ale... czy on tego chciał? Nie. To było za mało. Harry pragnął, aby Lou też go pokochał, lecz powoli zaczynał tracić nadzieję. Być może szatyn nigdy nie odwzajemni jego uczuć... jednak on wciąż się starał. Te resztki wiary w szczęśliwe zakończenie poświęcił mężczyźnie, robiąc wszystko, aby zwrócił na niego uwagę, mając nadzieję nigdy nie przekroczyć granicy bardziej, niż już to zrobili.
- Prze-estań! - krzyczał, próbując uciec od dłoni ukochanego, bezlitośnie atakujących jego boki. On naprawdę nienawidził łaskotek.
A Tommo nie zamierzał szybko odpuszczać, widząc jak zestresowany ostatnio chodził chłopak. Przecież, co jest lepsze od odrobiny śmiechu? Przy okazji zaprawdę pięknego śmiechu. Może nie był najlepszym materiałem na przyjaciela dla niego, ale się starał być chociaż dobrym kolegą. W końcu przestał na chwilę i uśmiechnął się niewinnie.
- Teraz przestaniesz marudzić i uwierzysz mi, że jesteś najlepszy?
- Teraz pocałuj mnie, głupku - wypalił Hazz. Już kilka razy skradali sobie buziaki, ale wciąż loczek nie czuł się pewnie z domaganiem się pieszczot. A bardzo je lubił nawet jeśli wiązały się z ogromnymi rumieńcami.
Natomiast Lou nie mógłby mu odmówić, choć czuł, że nie jest to odpowiednie. Nie, widząc pod sobą dyszącego ze zmęczenia po łaskotkach, uroczego, zaczerwienionego chłopaka. Był nim tak bardzo oczarowany... Pochylił się, od razu spełniając prośbę Stylesa. Zamruczał cicho, kiedy brunet przeniósł jedną z dłoń w jego włosy. Miał wrażenie, że coraz bardziej uzależniał się od tych maliniowych ust.
H westchnął cicho, czując przyjemny ciężar na sobie oraz te miękkie wargi. Uwielbiał tego mężczyznę z całego serca. Jeszcze bardziej się zarumienił, kiedy pocałunek zaczął stawać się coraz bardziej namiętny... Ale nie potrafił powiedzieć stop. Rozum kazał mu to zrobić, lecz ciało tylko jeszcze bardziej go do siebie przyciągało. W tamtym momencie nic więcej nie było mu potrzebne do życia, byłby gotów rzucić szkołę, karierę, muzykę, jeśli dane by mu było nie rozstawać się z tym obezwładniającym uczuciem, z miłością jaką czuł do niewłaściwej osoby i z każdą kolejną sekundą dalej się oszukiwać i wmawiać, że nie jest to jednostronne...
I nagle słodka bańka pękła, niczym balonik, który wpadł w ciernie. Ostre kolce wbijały się w miejsca, gdzie jeszcze zdecydowanie nie aż tak dawno temu pewna osoba zaciskała dłonie na jego szczupłym ciele, a serce rozdzierał ten sam ból... Niestety, gdy Louis przeniósł ręce na biodra chłopaka, ten odepchnął go szybko od siebie, nie kontrolując swojego ciała. Zacisnął powieki, mając nadzieję uniknąć tego wzroku obrzydzenia. Na pewno tak było, Tommo uważał go za ohydnego, niewartościowego.
Jednak mylił się, a na twarzy starszego jedynie malowało się zmartwienie. Ostrożnie pogłaskał go po policzku i złożył delikatny pocałunek na czole. Nie powinien się śpieszyć... Przeraził się tym grymasem bólu, nie chciał go skrzywdzić.
- Harry, skarbie, spokojnie...
Skarbie.
Loczek ostrożnie spojrzał na szatyna i lekko przygryzł wargę. Nie wyglądał na złego... A może nie wiedział? Może nie był świadom, jak brudny był Styles? Lepiej, żeby tak pozostało. Hazz będzie się wciąż uśmiechał i udawał, że nic się nie stało, nieważne, jak będzie bolało.
CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...