21. ...chyba nie sądziłeś, że jesteś owocem miłości?

1.7K 144 95
                                    

To zdecydowanie nie był dzień Harry'ego. Fakt, obiecał Louisowi i Liamowi, że nie zaniedba nauki na rzecz kariery, ale kiedy nachodziła go wena twórcza, nie potrafił skupić się na jakiejś nudnej matematyce. Zdecydowanie wolał zapisywać koleje słowa piosenki, a fakt iż Louis cały czas siedział mu wtedy w głowie było czystym przypadkiem. Tak samo, jak jedynka ze sprawdzianu, na który zapomniał się nauczyć. To nie jego wina!

Nucił cicho melodię do nowego utworu, przygotowując na szybko kilka kanapek. Wiedział, że niedługo wróci Liam z pracy i na pewno będzie głodny. On też z przyjemnością coś by zjadł... Czekając, aż ugotują się jajka, sięgnął po telefon, od razu wchodząc na Instagrama. Niemal w momencie zalała go fala zdjęć oraz spekulacji na temat Zayna oraz jego brata. Mógł nie przepadać za piosenkarzem, ale nie dało się zaprzeczyć, że tworzyli naprawdę piękną parę. Gdzieś w głębi ducha kibicował im. Poprzedniego dnia prawie zaczął piszczeć, słysząc, iż mężczyźni pogodzili się. Gdyby tylko szatyn rzucił narkotyki... Może Malik mu pomoże?

- Co to ma być, gówniarzu?! - pijacki, nieco zachrypnięty głos rodzicielki przerwał tę piękną ciszę.

Harry niechętnie odwrócił się w stronę kobiety. Od razu jego wzrok przykuła gazeta, którą wymachiwała, jakby właśnie próbowała odgonić natrętną muchę. Zważywszy na nieprzyjemny zapach od niej bijący, mogłaby to być bardzo realna wizja. Spojrzał na okładkę jakiegoś pisemka i niepewnie przeczytał, to co najbardziej rzucało się w oczy:

- Kim Kardashian zgarnia miliony za posty w Internecie? Super, ta wiadomość odmieniła moje życie. Może kiedyś też będę. Coś jeszcze?

Matka wyrwała mu gazetę z ręki i otworzyła na pierwszej stronie. Przez trzęsące się ręce nieco dłużej jej to zajęło, ale w końcu wściekła pokazała loczkowi, o co chodzi. Właściwie nawet trochę się zaciekawił, dlaczego chciało jej się wydać niewielkie, ale jednak pieniądze na coś takiego. Zapewne artykuł musiał wzbudzać jeszcze większe sensacje.

Zaskoczony ujrzał zdjęcia siebie i Louisa obejmujących się w parku oraz trzymających za ręce w kawiarni. Nie spodziewał się, że będą obserwowani. Ani tym bardziej, iż ktoś miałby spekulować, czy są parą kochanków, a może tylko przyjaciół... Mimowolnie na jego twarzy wpłynął lekki uśmiech.

- Czego się szczerzysz?! Co za pedalskie ścierwo wychowałam pod moim dachem! To prawda, co piszą?

Harry chciał, żeby go to nie bolało, ale to była jego matka. Jakkolwiek nie starał się zdystansować, czasami po prostu nie potrafił. Przecież mimo wszystko wciąż ją kochał... Lecz z jednym zgodzić się nie mógł:

- Jakie wychowałam? To Liam całe moje życie się mną zajmował.

Zaśmiała się odrażającym śmiechem, przypominającym ten u czarownic z bajek, tyle że jej zakończył się atakiem kaszlu. Lekko pożółkła cera oraz paznokcie, wychudzone ciało, podkrążone oczy, a to wszystko nieudolnie zamaskowane pod grubą warstwą mało profesjonalnego makijażu. Jak zawsze wyglądała odrażająco i Harry szczerze dziwił się, że wciąż miała klientów. On sam niekiedy miał opory przed dotknięciem jej.

- Na moje nieszczęście! Jakby cię zostawił, jak mu kazałam, to dawno byś zdechł i miałabym święty spokój. No nie patrz tak na mnie, chyba nie sądziłeś, że jesteś owocem miłości? Co najwyżej można cię nazwać efektem ubocznym mojej kariery.

Harry doskonale zdawał sobie sprawę z tego, a mimo to co innego wiedzieć, a co innego usłyszeć od kogoś teoretycznie tak bliskiego. Szybko odpędził łzy, nie chcąc pokazać jej słabości. Nawet jeśli jego serce biło w zawrotnym tempie, a ręce trzęsły się od nadmiaru emocji. Ale to nie mogła być prawda...

- Mimo wszystko mnie urodziłaś.

- I nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo żałuję. Niestety, choć chlałam, kopciłam i ćpałam, musiałeś uparcie chcieć przeżyć. To strasznie wkurwiające wiesz?

Styles czuł, jak uginają się pod nim kolana; musiał przytrzymać się blatu, aby nie wylądować na podłodze. On miał się nigdy nie urodzić... Wiedział, iż był niechciany, ale usłyszeć to w taki sposób...

- Myślałam - kontynuowała - że się urodzisz jakiś niedorozwinięty i jak widać, nie pomyliłam się. Bachor pedał. Tego mi jeszcze brakowało!

- A matka kurwa. Idealne połączenie, czyż nie? - warknął.

Nawet nie poczuł bólu. Fizycznie prawie w ogóle go to nie dotknęło, jedynie głowa odleciała w bok od niewątpliwego impetu z jakim dłoń kobiety zderzyła się z tego policzkiem. Za to psychicznie całkiem się rozleciał. Czuł się upokorzony, słaby, niewarty... Bo kto miał go kochać, jeśli nawet własna matka nie potrafiła? Zszokowany delikatnie dotknął wyraźnie cieplejszej skóry, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Nie pierwszy raz oberwał, ale pierwszy kiedy zrobiło to na nim takie wrażenie. Wcześniej się chociaż łudził, że mimo wszystko go kocha...

- Nie będziesz mnie obrażać, rozumiesz, szczylu? - syknęła.

- A ty nie będziesz wyzywać Harry'ego - warknął Liam.

Styles zaskoczony widział, jak starszy bierze rodzicielkę za rękę i ciągnie do jej pokoju. Kobieta próbowała się wyrwać, jednak na nic się zdały jej szarpania. Nijak nie dorównywała siłą do Payne'a, dodatkowo pobudzonego przez emocje. Zamknął ją w w sypialni i czym prędzej pobiegł do braciszka. Jeszcze słyszeli jakieś krzyki, przekleństwa, ale starszy pozostał na to niewruszony, klucz do jej pokoju trzymając w kieszeni. Już nie pierwszy raz dla bezpieczeństwa braciszka musiał to robić.

- Ona chciała mnie zabić - szepnął drżącym głosem. - Miałem... miałem się nigdy nie urodzić...

- Hazz...

- Dlaczego ona mnie nie kocha?

Pierwszy raz to zdanie opuściło usta loczka. Pierwszy raz od osiemnastu lat uświadomił sobie tę tragiczną nowinę. Wpadł w ramiona starszego, głośno szlochając. Żadne dziecko nie powinno słyszeć takich słów od własnego rodzica. Czuł się tak kruchy, bezbronny... Jedynie dziękował Bogu za Liama. Choć może faktycznie byłoby lepiej, gdyby tak samo jak matka nie zajmował się nim. Ile mógł być wart?

A szatynowi krajało się serce, widząc go takiego. Nie udało mu się obronić loczka przed tą kobietą. Gdyby przyszedł chwilę wcześniej... Zaniósł chłopaka do pokoju, ciągle szepcząc mu, jak bardzo go kocha i jak wspaniałą jest osobą...

Poprzysiągł sobie, że w końcu zabierze stąd Harry'ego za wszelką cenę. On nie mógł żyć w takim środowisku, był na to za dobry. W pewnym momencie świat go złamie, skrzywdzi tego aniołka, a Payne nie mógł do tego dopuścić...

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz