52. To może najlepiej się rozstać, skoro tak ci zawadzam?

1.3K 104 63
                                    

Zayn niemal odchodził od zmysłów, kiedy Liam nie odbierał jego telefonu. Myśl, iż mężczyzna znowu leży gdzieś, biorąc narkotyki, sprawiała, że tracił jakąkolwiek nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Bo, jak miał w cokolwiek wierzyć, kiedy po pięknych dniach z miłością jego życia u boku, ten nagle przestaje się do niego odzywać? Może nadto panikował, może wszystko wyolbrzymiał, może Payne po prostu był czymś zajęty, ale co jeśli... Miał ochotę krzyczeć z bezsilności i płakać.

Wiedział, że nie będzie to łatwa relacja, lecz chyba obiecując szatynowi dozgonną miłość, nie spodziewał się, że tak trudno mu będzie. Louis prawdopodobnie miał rację, kiedy zarzucał mu ciągłe pakowanie się w toksyczne związki. Owszem płeć w przypadku samej seksualności nie znaczyla dużo dla bruneta, ale dziwnym trafem zawsze angażował się tylko w te z mężczyznami. Pierwszy powtarzał, jak go kocha, jednocześnie cały czas ukrywając ich relację, wstydząc się związku homoseksualnego, a do tego z ciapatym. W domowym zaciszu był przy nim, całował, kochał się, lecz gdy tylko opuszczali bezpieczny zakątek, brunet stawał się dla niego kimś zupełnie obcym. Z czasem Malik uświadomił sobie, że to co kiedyś miało być pierwszą miłością, było relacją opartą na tajemnicy i seksie. Kolejny owszem szczycił się relacji z nim, może nawet za bardzo, jednak co było Zaynowi po kimś takim, kiedy przy okazji zapomniał, gdzie znajduje się jego łóżko. Nie potrafił zliczyć, ile razy szedł na noc do pracy, a naprawdę spędzał je z innymi mężczyznami. Tak długo mu obiecał wierność, lecz zapomniał, że sława nie pozwala zamieść pod dywan niektórych występków. Ostatniego nie był pewny, czy kochał. Może na początku? Później stał się jego uzależnieniem. Nikt tak dobrze mu nie wmówił, jak mało znaczy, zniknie bez niego, a każdy wymierzony policzek był jak najbardziej uzasadniony. Gdzieś z tyłu głowy wciąż wybrzmiewały tamte słowa, natomiast próba wyrzucenia go ze swojego życia spęłzła na niczym.

Minęły już prawie trzy lata, wreszcie miał poznać kogoś normalnego... Ale przecież wiedział o uzależnieniu mężczyzny. Czy mógł oczekiwać od niego, że rzuci to? Czy mógł się spodziewać, że będzie to łatwe? Czy mógł myśleć, że skończą szczęśliwi? Jednak kochał go. Kochał bardziej, niż każdego z poprzednich partnerów. Czy mógł się poddać? Czy chciał? Nie. Potrzebował go w swoim życiu, nikt nie czynił go tak szczęśliwym, jak on. Nikt się nim tak nie opiekował, nie traktował tak bardzo, jak swój najcenniejszy skarb... Zayn też powinien się nim zaopiekować.

Dopiero nad ranem jego telefon zawibrował, a Malik niemal w sekundzie go odebrał, gdy ujrzał imię Payne'a na wyświetlaczu. Urządzenie prawie wypadło mu z rąk, ale na szczęście udało mu się je złapać w ostatniej chwili.

- Liam?

- Co się stało??? Ponad trzydzieści nieodebranych połączeń? Jesteś cały?

- Ja?! To ty nie odbierałeś ode mnie telefonu! Myślałem, że...

- Że?

Policzki piosenkarza pokryła intensywna czerwień i jedynie dziękował Bogu, że nikt tego nie widzi. Może naprawdę za bardzo panikował, lecz z każdą chwilą, kiedy ukochany znikał... Cóż, Malik nie potrafił być spokojny

- Że ćpam, prawda? - dopowiedział szatyn, a cisza, jaka po tym nastąpiła tylko utwierdziła go w podejrzeniach.

Do uszu bruneta doleciało westchnienie, sprawiając, że czuł się jeszcze gorzej. Nie powinien tak reagować...

- Przepraszam. Martwiłem się o ciebie.

- Byłem w pracy i zapomniałem telefonu. Zee, rozumiem, iż mogłeś podejrzewać mnie o to, ale błagam, mam teraz wystarczająco na głowie... Sądziłem, że stała ci się krzywda, kiedy zobaczyłem tyle nieodebranych połączeń.

Zayn prychnął cicho. On się bał? ON?!

- Kurwa, Liam! Narkotyki mogą cię zabić, nie będę spokojny, póki nie będę wiedział, co się z tobą dzieje!

Dlaczego ich związek nie mógł być normalny? Dlaczego te tygodnie musiały ciągle się przeplatać pięknymi chwilami w jego ramionach oraz łzami, kiedy bał się o życie ukochanego? Dlaczego to wszystko było takie skomplikowane?

- Wolałbym jednak, żebyś mi bardziej ufał, wiesz? Tak odrobinkę. Cholera, właśnie wróciłem do domu i nigdzie nie ma Harry'ego, ale w pierwszej kolejności zadzwoniłem do ciebie, bo nie widziałem, dlaczego tak się do mnie dobijasz! Rozumiesz, jak się przeraziłem?!

Piosenkarz pobladł, słysząc wściekłość w głosie szatyna. On nigdy na niego nie krzyczał. Nigdy. Pod żadnym pozorem, a kilka powodów by się naliczyło.

- Przepraszam - szepnął. - Ja... Co z Harrym?

- Nie wiem. Zadzwonię później, chyba, że masz coś do dodania?

- N-nie... Nie mam.

Liam bez słowa pożegnania rozłączył się, a piosenkarz nieco zdezorientowany wpatrywał się w ekran telefonu. Malik czuł się źle z tym, jak się zachował, ale też, jak został potraktowany. Miał prawo się martwić! A Payne nie powinien tak go traktować. Po chwili wahania jeszcze raz wybrał numer ukochanego.

- Co jest? - prawie od razu szatyn odebrał telefon. Brzmiał na wyraźnie poddenerowanego, a Zayn przez moment zawahał się, czy to był dobry pomysł.

- Możesz się tak do mnie nie odzywać?

- A ty nie przeszkadzać? - warknął Liam nim zdążył ugryźć się w język.

Kruche serce bruneta na moment zatrzymało się, słysząc te słowa. Jak szatyn mógł mu coś takiego powiedzieć? Zayn zawsze potrzebował dużo uwagi, ale czy naprawdę było to, aż takie złe? Czy był takim złym partnerem?

- To może najlepiej się rozstać, skoro tak ci zawadzam? - prychnął wściekły. Nigdy nie był dobry w kłótniach, gdyż zawsze wtedy mówił o wiele za dużo wiele niepotrzebnych rzeczy, o których nawet nie myślał. Wiedział, iż prawdopodobnie mógł zranić tym Liama, ale było mu tak przykro, że nie przejmował się tym jakoś specjalnie.

- Może masz rację.

- Czekaj, co?

- Jeśli tak ma to wyglądać, to może faktycznie będzie lepiej. Żegnam.

- Nie, kochanie, nie miałem tego na myśli!

Brunet nawet nie był pewny, czy jego parter, a właściwie były partner, go usłyszał, kiedy ten się rozłączył. Po jego policzkach popłynęły łzy i szczerze zapragnął uciąć sobie język, żeby nigdy nie być w stanie wymówić tak okrutnych słów. Tym sposobem zakończyłaby się jego kariera, ale nie dbał o nią, kiedy związek rozpadał się niczym domek z kart. Tak długo go budowali, a jeden silniejszy wiatr wszystko zniszczył. Malik zamierzał od razu oddzwonić do niego i błagać o wybaczenie, próbować wszystko naprawić, przecież widział w tym masę swojej winy - Liam był wyraźnie poddenerowany, martwił się Harrym, a on jak zawsze musiał pchać się na pierwszy plan, nie myśląc o innych. Naprawdę nie był dla nikogo odpowiedni...

Payne w tym czasie przeklął pod nosem, dobrze widząc, że przesadził. Nie powinien mówić tego wszystkiego, szczególnie będąc w nerwach. Ale nie potrafił być spokojny, kiedy po powrocie do domu zastał na korytarzu ślady krwi, a w pokoju brakowało Stylesa. Jego maleństwa, oczka w głowie, kochanego braciszka. Matka oczywiście o niczym nie widziała i, będąc zamroczona po pożytym alkoholu, jedynie coś bełkotała, czego mimo wielu lat obcowania z tą kobietą, nie potrafił rozszyfrować. Był wściekły, przerażony, zagubiony i naprawdę jedyne czego mu brakowało to Zayn zajmujący czas, który chciał przeznaczyć na szukanie Harry'ego.

W pierwszej kolejności zadzwonił do Louisa, mając ogromną nadzieję, że po prostu jakimś cudem się u niego znalazł. Nie widział żadnego uzasadnienia tej ewentualności, lecz z doświadczenia wiedział, iż jeśli nie wiadomo, gdzie jest jeden z tej parki, prawdopodobnie był właśnie z drugim. Musiało tak być i tym razem. Musiało!


Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz