6. Kocham pana!

2K 148 35
                                    


Hazz zamknął na moment oczy, czując jakby wciąż wirował. Może nie do końca dogadywał się z Malikiem, ale poza tym było idealnie. To była noc jego życia. Nawet jeśli grawitacja stała się jego bardzo dobrą przyjaciółką, a w głowie szumiało mu, jakby wciąż tańczył na parkiecie. A jak świetnie mu się tańczyło z Tomlinsonem! Kiedy mężczyzna już poświęcał mu całą swoją uwagę, a żadna kobieta nie wepchnęła się pomiędzy nich. Kiedy byli bardzo blisko... I to nie tylko za winą Stylesa, wszak ilekroć oddalali się od siebie, mężczyzna przyciągał go do siebie za biodra. Brunet uwielbiał sposób, w jaki starszy ja niego patrzył i asekuracyjnie obejmował, gdy miał problem z zachowaniem równowagi. Jak oddał mu swoją bluzę, kiedy wyszli przed lokal, czekając na taksówkę i zrobiło się bardzo zimno. Była taka ciepła i tak przyjemnie pachniała... Może gdyby Harry był trzeźwy, wyśmiałby swoje zachowanie, lecz stan w jakim się znajdował, nie pozwalał mu za dużo myśleć. Wciąż nie mógł wyrzucić ze swojego umysłu tego momentu, kiedy ich usta dzieliły zaledwie milimetry. Co by się stało, gdyby dał się ponieść emocjom i pocałował mężczyznę? Odepchnąłby go? A może odpowiedział na ten gest tym samym? Pierwszy chłopak Harry'ego, Nick, twierdził, że świetnie całuje. Więc może Louisowi też by się spodobało?

- Jesteśmy na miejscu.

H spojrzał na taksówkarza, a następnie nieprzytomnie rozejrzał się po okolicy. Jego dzielnica. Racja. Tomlinson zamówił też dla niego transport i opłacił... oby nie zapamiętał adresu.

- Dziękuję. Kocham pana!

Nieco chwiejnym krokiem opuścił samochód przy akompaniamencie cichego śmiechu kierowcy. Poprawił bluzę, czując przejmujący chłód. Wślizgnął się pod poły ciemnego materiału, opanowując jego ciało, co odrobinę otrzeźwiło chłopaka. A przynajmniej na tyle, żeby przyspieszył kroku. Zewsząd dolatywał obrzydliwy zapach taniego alkoholu oraz szczyn, co właściwie nie miało prawa go dziwić. Sąsiad z dołu coś do niego mówił, ale Hazz nigdy nie potrafił zrozumieć tego bełkotu. Miał przedziwny akcent, a do tego procenty utrudniały normalną komunikację. Jednak Styles uśmiechnął się do niego szeroko i pomachał. Trzeba być miłym, tak?

Czym prędzej pobiegł na drugie piętro, gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Raz uciekła mu noga i pierwszy raz odczuł, jak ostro zakończone były schody na klatce. Zdusił krzyk, nauczony latami doświadczenia, że lepiej nie zwracać na siebie uwagi, póki nie jesteś w swoim w miarę bezpiecznym zakątku. Na szczęście obyło się bez większych przygód i wkrótce mógł zamknąć za sobą drzwi. Z może trochę większym hukiem, niż planował, ale czy to jego wina? Nie. Ledwo zdążył zdjąć buty, a usłyszał głośne chrząknięcie.

- Gdzie byłeś? Czy ty jesteś pijany?

Niepewnie spojrzał na brata i uśmiechnął się lekko.

- O jesteś, Liam! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak świetnie się bawiłem!

Starszy uniósł brew i przyjrzał się Stylesowi.

- Widzę. I co to za ubrania?

- Od Louisaa. 

Payne wziął głęboki wdech, starając się opanować emocje. Był wściekły na producenta, nie powinien upijać i wykorzystywać niedoświadczonego, niewinnego chłopca. Nawet jeśli Hazz niedawno skończył osiemnaście lat, to wciąż emocjonalnie był bardzo niedojrzały. Nie żeby to była wada, po prostu stanowił idealny cel starszych facetów. A nie oszukujmy się - naprawdę miałby dawać mu prezenty, zapraszać na imprezy bez żadnego powodu? I jeszcze mamić wizją kariery. Oczywiście, Harry miał talent, ale to wszystko nie trzymało się.

Zaciągnął loczka do sypialni i zakluczył drzwi. Już słyszał w tle szuranie matki, lepiej było się na nią nie napatoczyć. Nie miał ochoty na kolejną kłótnię. Posadził brata na łóżku, ale ten mocno uczepił się jego ręki, przez co zmuszony był pozostać obok. Co zaraz zostało wykorzystane przez bruneta do mocnego przytulasa.

- Hazz... - zaczął niepewnie Liam - fajnie się bawiłeś?

- Bardzo! To była najlepsza impreza mojego życia! I jedyna... Ale shh...

- A powiedz jeszcze raz, skąd masz te ubrania?

Brunet podniósł się i spojrzał w brązowe oczy brata. Jego zielone były jednocześnie nieco nieobecne, jak i pełne podekscytowania. Dość niezwykła mieszanka.

- Louis kupił mi tę koszulę! Znaczy ja nie chciałem, lecz obiecał mi, że to tylko pożyczka. I byliśmy w Gucci! I tam czułem się troszkę niezręcznie, bo jestem biedny, a tam wszystko takie drogie... Ale pani, która tam pracuje pomogła mi ją wybrać i była bardzo miła dla mnie. I bardzo podobały jej się moje tatuaże! Ciekawe, czy Louisowi też... No i od niego też dostałem bluzę, bo było zimno i dał mi swoją, żebym nie zmarzł. Prawda, że kochany? I ona tak ładnie pachnie!

Liam pociągnął za kołnierzyk kwiecistego materiału, by móc spojrzeć na metkę. Przeklął pod nosem, widząc markę. Takich prezentów nie daje się prawie obcej osobie!

- Bardzo... Słuchaj, a co robiliście tam? Był ktoś jeszcze? Tańczyliście razem? Może coś więcej...?

- Przyjaciele Lou. I tak, tańczyliśmy razem! I przytulaliśmy! I siedziałem na jego kolanach. Ale to przypadkiem! - zastrzegł, dodatkowo unosząc palec do góry, aby podkreślić wagę słów. - I prawie go pocałowałem, ale niestety zdążył się odsunąć...

Liam zacisnął mocniej szczękę, czując jak coś się w nim gotuje. Opiekował się Harrym od dnia jego narodzin, traktował, jak oczko w głowie. To on w wieku kilku lat zmieniał mu pieluszkę, śpiewał do snu, karmił z butelki i ukrywał, kiedy matka wrzeszczała, że zabije go, jak nie przestanie płakać. To on uczył go chodzić, mówić, pisać. To on był przy nim, kiedy szedł do podstawówki, poznawał nowych kolegów, odkrywał orientację, pierwszy raz się zauroczył. To on ocierał mu łzy przy niepowodzeniach i bił brawo przy sukcesach. Ale nie mógł nic poradzić na to, że chłopak dorastał. Nie był w stanie uchronić go przez całym światem, choć był gotów oddać za niego życie. Niestety jego nie było wystarczająco dużo warte.

- Nie podoba mi się ten cały Louis...

- A mi bardzo!

Szatyn westchnął cicho i chwycił braciszka za rękę.

- Chciałbym go poznać. Myślisz, że to możliwe?

- Jasne! Koniecznie musicie się spotkać!

Payne nie pałał za dużą sympatią do ów mężczyzny, jednak nie mógł wyrabiać sobie zdanie na temat osoby, której nawet nie widział na oczy. Więc najpierw musi go spotkać, żeby móc bez przeszkód wpisać na czarną listę.

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz