Louis szybko przekonał się, że decyzja o zamieszkaniu z Harrym była najlepszą w jego życiu. Minęło raptem dwa tygodnie, a chłopak stał się jego nawykiem, uczuciem, codziennością, której nie chciał zmieniać. Nie chciał się w nim zakochać, odpychał od siebie wszystkie niepożądane myśli, widząc, że on nie był zdolny do poważnego związku. Już jakiś czas temu postanowił, iż nie będzie się jeszcze angażował, woląc być wolnym duchem.
A Styles był idealnym współlokatorem. Codziennie przygotowywał obiady, dbał o porządek - niestety często zaganiając do tego szatyna - nie hałasował nadto, mieli masę wspólnych tematów, a przy tym okazywał Louisowi dużo uwagi. Cóż, Tommo zawsze jej potrzebował. Dodatkowo loczek niezmiennie był wielką przytulanką, a starszemu to ani trochę nie przeszkadzało. Może czasami zachowali się, jak para, kiedy co chwilę skradali sobie pocałunki, przytulali, mocno zbliżyli, lecz... Nie. Louis nie chciał związku.
Uśmiechnął się szeroko, widząc młodszego w kuchni w różowym faruszku. Chłopak mieszał coś na patelni, śpiewając cicho jakąś piosenkę, której Lou niestety nie kojarzył. Może nowy utwór Harry'ego? Objął go od tyłu i złożył pocałunek na jego karku. Brunet zamruczał cicho i wtulił się w ciało Tomlinsona.
Hazz nie spodziewał się, że tak idealnie mogło wyglądać ich wspólne mieszkanie. Z każdym dniem spędzonym z tym mężczyzną, zakochiwał się w nim coraz bardziej. Tak naprawdę nie potrzebował niczego więcej, wszystko było perfekcyjnie, jedynie myśl, iż Tomlinson nie należy do niego, tak jak by tego chciał przygasała jego entuzjazm. Przecież nie byli parą, choć wiele razy tak się zachowywali. Przecież Lou w każdej chwili mógł przyprowadzić kogoś i powiedzieć, że się zakochał, a H nie miał prawa mieć pretensji. Przecież Styles mimo miłości jaką darzył szatyna, nie mógł oczekiwać niczego od niego. Chyba, że zrobiłby pierwszy krok... lecz nie miał odwagi. Nie mógł ryzykować zburzeniem tak piękniej relacji, którą wspólnie wybudowali w ciągu tych miesięcy...
- Co robisz?
- Zapiekanka. I zabierz ręce spod mojej bluzki albo nic nie dostaniesz.
Starszy prychnął cicho i odsunął się od loczka. Zajął miejsce na blacie, będąc przy tym na tyle blisko, by móc co jakiś czas zaczepiać chłopaka, chociażby kopiąc go lekko. Za każdym razem posyłał mu niewinny uśmiech, gdy Hazz spoglądał na niego z irytacją.
- I to ja jestem dziecinny... - westchnął H.
- Jestem głodny. Za ile będzie gotowe?
- Za dużo czasu. Chcesz spróbować?
Szatyn skinął głową i zaciekawiony spojrzał na patelnię.
- Co to?
- Cukinia. Wiesz, zdrowe jedzenie.
Tommo prychnął cicho, kręcąc głową. Może jedną, jedyną wadą mieszkania ze Stylesem był fakt, iż czasami zachowywał się, jak jego mama. Na pewno dogadałby się z całą jego rodziną - od infantylnego rodzeństwa po odpowiedzialnych dziadków. Choć, czy mógł mu tak do końca zarzucić takie zachowanie? Potrzebował bardziej rozsądnej osoby, a przy tym potrafiącej gotować, bo inaczej wciąż żyłby na zamawianych daniach, jak pizza.
- Nie odżywiałem się bardzo źle - zaprzeczył sam sobie.
Brunet uniósł brew i nałożył na drewnianą łyżkę trochę warzyw. Stanął pomiędzy nogami mężczyzny, co Lou od razu wykorzystał obejmując go w pasie i przyciągając tym bliżej.
- Ach, tak? Więc co jadłeś?
- Swego czasu często jeździłem do mamy, a ona zawsze dbała o takie rzeczy.
CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...