Liam czuł, jak cofa mu się obiad, ale ostatecznie przełknął posiłek. Zdecydowanie przesadził; mięśnie paliły go żywym ogniem, niczym w jego żyłach płynęła lawa zamiast krwi, nogi mu się trzęsły, w głowie szumiało, łzy napłynęły do oczu... Ale było warto.
Przykucnął, bojąc się, że dalej nie ustanie. Bardzo nie chciał znowu ulec uzależnieniu i w inny sposób starał się rozładować negatywne emocje. Dlatego zaczął biegać, tak długo, aż nie miał siły myśleć o czymkolwiek mniej lub bardziej sensownym. Niestety tym razem to nie pomogło w dostatecznym stopniu, gdyż ledwo unormował oddech, a słowa Zayna wróciły...
A czy matka pijaczka jest powodem by ćpać?
On wiedział. Teraz na pewno go zostawi. Nawet mu się nie dziwił, kto chciałby się zadawać z narkomanem? Niby musiał już jakiś czas wiedzieć o tym, wciąż adorując szatyna, ale nikt nie chciałby wchodzić w głębszą relację z kimś takim. Payne nawet nie chciał, żeby mężczyzna został przy nim na dłużej, bojąc się, że uzależnienie pociągnie na dno nie tylko jego samego. A nie mógł tego zrobić Malikowi. Co on w ogóle sobie myślał, pozwalając piosenkarzowi się do siebie zbliżyć? Był świadom swojego błędu już wcześniej, ale doperio słysząc te słowa z ust bruneta to tak bardzo go uderzyło.
Ukrył twarz w dłonie i zaczął szlochać. Nie potrafił się opanować; nie liczyło się już miejsce, gdzie się znajdował, ludzie dookoła, wycieńczenie. Cały się trząsł, czuł pieczenie w płucach, jakby zaraz miał je sobie wyrwać i wypluć, a słone łzy spływały powoli pomiędzy palcami. Był taki beznadziejny... Nie zasługiwał na uwagę mężczyzny. Czego on właściwie oczekiwał? Że całe życie będzie udawał normalnego? Nie powinien się angażować...
- Nie siedź na chodniku, chłopcze.
Liam nieco zdezorientowany podniósł swoje spojrzenie, słysząc głos jakiejś starszej pani. Dopiero po chwili wyostrzył mu się na tyle wzrok, aby dostrzec uśmiech kobiety oraz wyciągniętą w jego stronę dłoń z chusteczką. Przyjął ją z cichym podziękowaniem i otarł twarz z łez. Był już tak bardzo zmęczony...
- Nie przejmuj się młodzieńcze, kiedyś wszystko się układa.
- Dziękuję... Chciałbym, żeby miała pani rację.
- Tak będzie. Jest ktoś, kto czeka na ciebie w domu?
Szatyn skinął niewyraźnie głową. Harry... Lekko zakręciło mu się w głowie, kiedy podniósł się z klęczek, ale na szczęście szybko złapał równowagę.
- Bardzo pani dziękuję...
- Ależ nie ma za co. I uśmiechnij się chłopcze. Obiecuję ci, że znajdziesz szczęście, a jak nie, to przyjdziesz do mnie z reklamacją.
Payne zaśmiał się cicho i ścisnął rękę kobiety.
- Będę pamiętać. Miłego dnia.
Czym prędzej udał się na przystanek, wiedząc że już nie ma siły iść na nogach do domu. Dzięki temu już pół godziny później pukał do ich pokoju. Czuł się, jak trup i z pewnością wcale nie lepiej wyglądał, zważywszy na minę loczka, kiedy go ujrzał.
- L-Liam? Co ci się stało?
- Powiedziałeś mu... - szepnął.
- Co? Komu?
Szatyn powoli podszedł do swojego łóżka i położył się na nim, od razu przyjmując embrionalną pozycję. Nie otaczał się tłumami ludzi, dlatego też rzadko cierpiał z powodu utraty kogoś. A wiedział, że to już koniec jego pięknej, aczkolwiek krótkiej znajomości z Malikiem.
CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...