49. ...poczuł w ustach metaliczny smak krwi...

1.4K 112 60
                                    

Kiedy znaleźli się w domu, chłopak od razu pożegnał się ze starszymi przytuleniem oraz życzył kolorowych snów i ziewając udał się do sypialni gościnnej. Po chwili padł na łóżko, nawet nie kłopocząc się z przebieraniem.

Z kolei Liam krótko, aczkolwiek mocno pocałował ukochanego i uśmiechnął się do niego lekko.

- Poczekaj na mnie w pokoju, muszę jeszcze do łazienki.

Zayn westchnął sfrustrowany, gdy szatyn odsunął się od niego. Nie należał do cierpliwych osób, nie oszukujmy się. Niestety Payne szybko go zostawił, nim ten zdążył jakkolwiek zareagować. Malik nieusatysfakcjonowany ruszył w kierunku sypialni, gdzie usiadł na materacu, w myślach marudząc na ukochanego. Nie wolno zostawać partnera w potrzebie. Wiercił się niespokojnie, nasłuchując kroków ukochanego, który jakoś specjalnie  się nie śpieszył...  

W tym czasie Liam, po upewnieniu się, że nikt go nie obserwuje, udał się do salonu, wiedząc, iż tam znajdowała się sporych rozmiarów choinka z, oczywiście, prezentami od piosenkarza. A Payne być może, oprócz termosów oraz ubrań na zmianę, w plecaku skrywał małe paczki dla swoich dwóch miłości. Fakt, bardzo skromnie, ale na co lepiej przeznaczyć pieniądze z wypłaty, niżeli na uszczęśliwianie najważniejszych osób w jego sercu?

Zayn uśmiechnął się szeroko, słysząc ciche kroki na korytarzu. Szybko zdjął sweterek w renifery, by ułatwić zadanie ukochanemu i podbiegł do drzwi. Gdy się otworzyły, wciągnął mężczyznę do środka i przyparł do ściany. Szatyn westchnął zaskoczony, lecz nim zdążył się połapać w tym, co się dzieje, został mocno pocałowany.
Zacisnął dłonie na biodrach partnera, uzyskując tym jego stłumiony jęk. Chwycił mocno szczękę Malika i nachylił się do ucha bruneta.

- Musisz być ciszej - szepnął, muskając ustami ucho ukochanego.

Piosenkarz zadrżał w ramionach partnera, przymykając powieki. Oblizał usta, kiwając głową na tyle, na ile pozwalała mu ręką szatyna. Nie zamierzał z nim dyskutować, szczególnie gdy ten trzymał go mocno przy sobie, nie pozwalając wykonać najmniejszy ruch. Choć nie mógł powiedzieć, że mu to przeszkadza, gdyż Zayn naprawdę kochał ból. Liam zawsze był wobec niego bardzo delikatny, ale bywały momenty, kiedy udawało mu się sprowokować szatyna i wbrew pozorom nie było to, aż tak trudne. Malik uwielbiał ten moment, kiedy następnego dnia całym sobą czuł obecność ukochanego; kiedy znajdował na całym swoim ciele mniejsze i większe malikni, ślady dłoni na biodrach, czy udach oraz ten jednak całkiem przyjemny dyskomfort w dolnych partiach. Kochał być w pełni zdominowany przez mężczyznę, który zawsze wiedział, co zrobić, by być nad nim górą niezależnie od pozycji w jakiej się znajdowali, słuchać jego poleceń wypowiadanych tym nieco ochrypłym z podniecenia głosem, komplementów, czuć go całym sobą.

Liam codziennie miał wrażenie, że jego życie umyka mu między palcami, nie mając na nie żadnego wpływu. Jednak bywały momenty, kiedy był panem sytuacji, które łechtały jego ego. Uwielbiał to, jak brunet był mu uległy, posłuszny, na jak wiele mu pozwalał, chwilę później błagając o jeszcze więcej. Owszem, cały czas bał się, że go skrzywdzi, zrobi coś za mocno, ale Zayn wydawał się być dla niego niemalże idealny pod każdym względem.

Brunet przygryzł wargi, gdy poczuł, jak partner zaczyna robić mu malinkę na szyi. Liam bywał naprawdę zaborczy i dawało mu dużą satysfakcję, kiedy Zayn miał problemy u menadżera o kolejne ślady po ich upojnych nocach.

To było na swój sposób naprawdę podniecające, ta myśl, jak łatwo mogli zostać nakryci i jak musiał być cicho. Zakręciło mu się w głowie, gdy Payne go puścił i półprzytomnie spojrzał mu w oczy. Nie rozumiał, co ten mężczyzna z nim robił, ale cholernie mu się to podobało. Czym prędzej ściągnął bluzę ukochanego, coraz bardziej się niecierpliwiąc i mimowolnie oblizał usta na widok umięśnionego brzucha ukochanego. Czasami zastanawiał się, czy to Eros zstąpił z Olimpu na Ziemię i gdzieś się po drodze pogubił, że trafił właśnie na niego. Z pewnością nie mógł być zwykłym człowiekiem. Przy nikim innym tak bardzo nie szalały mu myśli, jak przy nim. A ich jakiekolwiek strzępki zostały porwanie w powietrze w momencie, gdy ten przyciągnął go do kolejnego pocałunku. Krew wrzała mu w żyłach i być może zacząłby się poważnie zastanawiać, czy nie poparzy zaraz szatyna, ale nie był zdolny do tak dużego wysiłku, kiedy duże dłonie mężczyzny spoczęły na jego biodrach, by przyciągnąć go bliżej. Mimowolny jęk opuścił jego usta, gdy ich męskości otarły się o siebie. Niestety był to błąd, gdyż po raz kolejny został pozbawiony warg partnera.

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz