66. ...Liam znowu stawał się jego największym koszmarem...

1.3K 120 19
                                    

Minął tydzień odkąd Harry ostatni raz rozmawiał z Liamem. Przez pierwszy dzień myślał, że mężczyzna jest wyjątkowo zajęty chociażby pracą, kiedy minęły trzy, sądził, że znowu poszedł ćpać, ale siedem?! Chłopak naprawdę się martwił i choć nie chciał przeszkadzać Zaynowi, gdyż mimo poprawnych stosunków, wciąż nie czuł się pewnie w czasie rozmowy z nim, musiał się dowiedzieć, o co chodzi. Jeśli i brunet miałby milczeć, chłopak był gotowy rzucić wszystko i po prostu tam pojechać. Zależało mu na karierze, ale nic nie było ważniejsze od brata. Nawet muzyka i Louis... Z którym to notabene rozmawiał codziennie przez telefon, lecz relacja w żaden sposób się nie zmieniła ani na lepsze, ani na gorsze.

A Zayn akurat był w trakcie przyrządzania obiadu, kiedy usłyszał dzwonek telefonu. Zmniejszył gaz pod patelnią ze smażonym kurczakiem i odebrał, od razu ustawiając na głośnomówiący. Szczerze mówiąc był przez cały ten czas zajęty ukochanym, a nawet jeśli przychodziło mu do głowy powiadomić Stylesa... Cóż, po prostu wolał go nie martwić, kiedy chłopak był skupiony na trasie. Był niemal pewny, że loczek mógłby to wszystko rzucić i wrócić do Londynu, a nie chciał tego.

- Co jest, młody? Stęskniłeś się za mną? - zażartował. Wyjątkowo miał dobry humor, gdyż udało mu się przekonać partnera do zjedzenia śniadania i porozmawiać z nim normalnie. Pani Camila, pracownica ośrodka odwykowego, uprzedzała go, że pierwsze dwanaście dni może okazać się być najtrudniejsze i nie pomyliła się. Ale dla Liama... Nawet jeśli przez ten czas był najgorszy, wiedział z jakiego powodu i wiedział, jaki był w normalnych okolicznościach.

- Ani trochę. Słuchaj... Co się dzieje z Liasiem? Nie odbiera telefonu, nie odpisuje... Martwię się.

Mężczyzna westchnął cicho, spoglądając w kierunku schodów,  prowadzących na piętro. Walczył sam ze sobą, chcąc go okłamać, ale loczek zasługiwał na prawdę.

- Źle się czuje i jest na głodzie. Nie panikuj, załatwiłem mu kobietę, która pracuje w ośrodku do uzależnień i mu pomoże.

- Oh... Jak ty go do tego przekonałeś??? Jesteś cudowny! Ale wyjdzie z tego?

- Mam nadzieję. I, cóż, może zrobiłem to bez jego woli, jednak najważniejsze, żeby wyszedł z tego, tak?

- Tak! Jeśli się uda... Jeśli... O Boże! Nie wiem, co zrobię, ale jakoś się odwdzięczę, obiecuję! Zrobię wszystko!

Starszy zaśmiał się cicho. Nie to się liczyło, nic nie chciał, jedynie przeżyć jeszcze wiele lat u boku Liama. Pani Camila uprzedzała go o bardzo dużym prawdopodobieństwie, że nawet jeśli po długiej terapii będzie zdrowy, to może nastąpić nawrót i cały czas musi być ostrożny, ale Zayn był dobrej myśli. Nie pozwoli ukochanemu się tak niszczyć. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi.

- Jasne, możesz postawić mi piwo, czy coś.

- Ale, gdzie on jest?

- W domu. Zamknięty w naszej sypialni.

- Jak to?

- Ta pani chciała go wziąć do ośrodka, ale błagał, żebym mu tego nie robił, więc... Um... Po prostu ma detoks w domu, muszę cały czas o niego dbać, a ona przyjeżdża codziennie rozmawia z nim, podaje leki i dogląda, jak się czuje. Wiesz, że dzisiaj mi powiedział, że chce skończyć ćpać? Wreszcie po tylu dniach słuchania, jakim to ja jestem sadystą, mordercą, który go nie kocha?

Naprawdę było ciężko, Malik nie potrafił zliczyć, ile łez wylał przez ten czas, ile zniósł obelg, upokorzeń, jak mało godzin przespał. Ale mimo to rozmawiał z nim, obiecał dozgonną miłość, snuł na głos plany na przyszłość - tę bliską oraz daleką - przynosił jedzenie, tabletki, obmywał, sprzątał, kiedy mężczyzna wymiotował na podłogę, śpiewał do snu, spał w gościnnej sypialni, walczył sam ze sobą z chęcią zerwania... Wszystko dla Payne'a. Wszystko dla tego uśmiechu, cisnącego mu się na usta po tym poranku. Czuł się lżejszy o tony, jakby nagle wydostał się spod ogromnego ciężaru. I, choć pani Camila studziła tego zapał, on trzymał się tego zdania, jak ostatniej deski ratunku, jak swojego jedynego wybawienia. Nie swojego - Liama.

- Oh... Ja... Może powinienem wrócić? To mój brat, muszę być przy nim!

- Nie. Poradzę sobie, a ty się baw. Widzimy się w Madrycie, tak?

- Jesteś pewny? Jedno słowo i lecę.

- Tak. Jeśli będziesz potrzebny, dam znać, okay?

- Yhm... I, Zayn...? - odezwał się bardzo cichym, nieśmiałym głosem.

- Tak?

- Przepraszam. Jeśli kiedykolwiek byłem niemiły... Wybacz.

Ciepło rozlało się w sercu Malika, a szeroki uśmiech zagościł na jego ustach.

- Nie ma sprawy, młody. Ja ciebie też.

Miewał dni, kiedy chciał wszystko rzucić, ale w tamtym momencie, kiedy ukochany spokojnie spał w pokoju na górze, Harry się z nim pogodził, a w perspektywie miał przyszłość pełną łez jedynie tych wywołanych śmiechem oraz radością. 
I nawet jeśli wieczorem Liam znowu stawał się jego największym koszmarem, musieli z tego wyjść. Czekała ich długa terapia, lecz wiedział, że po wszystkim będzie tylko lepiej. Bo, co mogło pójść źle?

Natomiast po policzkach Hazzy płynęły łzy na myśl, iż jego ukochany braciszek nareszcie miał wyjść z nałogu. Nic innego się już dla niego nie liczyło. Złamane serce, obelgi w Internecie, tęsknota za Liamem nie miała znaczenia, a trucizna z jego serca, jakby na moment przestała płynąć, ból zelżał, a ulga jaka go ogarnęła była czymś, czego nie był w stanie opisać nawet najbardziej poetyckimi słowami.

💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙

SZCZĘŚLIWEGO KOCHANI 🎉💕

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz