- Długo jesteście razem? - zagadała Lottie.Zaskoczony Tommo odwrócił wzrok od ukochanego i spojrzał na dziewczynę z wyraźnym oburzeniem na twarzy.
Tak, Charlotte z samego rana wraz z najmłodszym rodzeństwem przyjechała do niego z niezapowiedzianą wizytą. Właściwie miała sama, ale maluchy tak długo ją błagały, aż zabrała je ze sobą. Coraz więcej plotek krążyło wokół jej brata oraz współlokatora i musiała osobiście wybadać sprawę, skoro szatyn sam nie wyrywał się do tego. Trochę martwiła się na początku, czy bliźniaki nie będą przeszkadzać, jednak szybko okazało się, że Harry został ich ulubionym Harrym, który chętnie się z nimi bawił w salonie, nosił na plecach, tańczył, rysował i dziwacznie tańczył. To była miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej pierwszego uśmiechu. Nawet się nie kłócił, kiedy dziewczynka trochę ciągnęła go za włosy, plotąc warkoczyki z jego już sięgających ramion loczków. Wreszcie mógł być infantylny i nikt nie mógł mu tego zarzucić.
- On nie jest moim chłopakiem.
- Naprawdę? Wyglądacie, jak...
- L-Lou...! Pomóż - wydusił z trudem Hazz, leżąc na dywanie z dwójką dzieciaków na sobie. Pierwsza zasada zabawy z maluchami - nic im nie zabieraj, jeśli mają przewagę liczebną. Szczególnie, kiedy lubią łaskotki. Szczególnie.
Szatyn zaśmiał się cicho i odstawił kubek na półkę.
- Kto śmie atakować mojego Harry'ego? - spytał i szybko pojawił się przy małym stosie z ludzi.
Rodzeństwo od razu zaczęło z piskiem uciekać, ale udało się szatynowi pochwycić Ernesta i rozpocząć odwet na jego żebrach. Chłopiec próbował się wyrwać w przerwach od salw śmiechu, lecz najstarszy trzymał go mocno i dopiero interwencja Doris pomogła mu się wyswobodzić, po czym wspólnie rozpoczęli odwet na bracie. To nie tak, że Tomlinson miał mało siły, bo nie miał. On po prostu zawsze ustępował tym dzieciakom, dlatego już po chwili leżał na podłodze, krzycząc że się poddaje. Bliźniacy szczęśliwi przybili sobie piątki, a Harry od razu na czworaka zbliżył się do ukochanego.
- Oh, nie! Mój książę, nic ci nie jest?
- Księżniczko, chyba widzę światło... - szepnął i przyłożył dłoń do piersi.
- Nie idź tam, mój luby! Jak mogę ci pomóc?
Na usta szatyna wkradł się drobny uśmieszek. Bo właściwie każda okazja jest dobra, żeby...
- Jedynie co może mnie uratować to magiczny pocałunek...
Loczek zarumienił się, jak nigdy i na moment podnosił wzrok na gości. On naprawdę umiera i już nie wie, co bredzi?
A blondynka tylko uważnie ich obserwowała, z każdą sekundą utwierdzając się w tej miłości, jaka między nimi biła. Gdyby to jeszcze było jednostronne uczucie, mogłaby uwierzyć bratu, lecz w tej sytuacji nie była w stanie znaleźć racjonalnego powodu, dlaczego nie mieliby być razem. Ale jej braciszek nigdy nie należał do rozgarniętych osób... Zaśmiała się cicho, widząc jak zawstydzony H całuje Louisa w policzek i oblewa się rumieńcem. Taki uroczy i niewinny. Idealnie pasowałby do niego!
- Lou, masz coś słodkiego? - spytała dziewczynka, siadając na brzuchu szatyna.
- Um... Harry, mamy?
Loczek westchnął cicho zrezygnowany. Ukochany od zawsze unikał kuchni, jak ognia, chyba że w grę wchodziła herbata i nic tego nie mogło zmienić. Nic nie mogło go zmusić do przygotowania nawet najprostszej potrawy i już dawno stracił nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy.

CZYTASZ
Two Worlds. One Heart || Larry&Ziam
FanfictionHarry od samego początku miał pod górkę. Pieniędzy zawsze było za mało, matka nawet nie próbowała udawać, że nie był wpadką, a ojciec zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wychowany w świecie, gdzie dominował alkohol, seks i narkotyki, aż trudno uwie...