2. Harry ma w sobie to coś...

2.8K 186 132
                                    


Postronny obserwator mógł pomyśleć, że znają się już kilka lat. Niemal od razu znaleźli wspólny temat, wdając się w dyskusję o muzyce. A Harry może zawsze był bardziej podekscytowany, kiedy mówiono o starym rocku oraz zbliżonych gatunkach, szczególnie takich królach, jak The Beatles, Queen, czy Elton John. Szybko zaczęli się czuć przy sobie bardzo swobodnie, nieświadomie nachylając się bardziej do siebie i co chwilę kładąc sobie nawzajem dłoń na kolanie, czy ręce. Czuli się przy sobie naprawdę świetnie, a Harry w pewnym momencie kompletnie zapomniał o Liamie.

- Zobaczysz, kiedyś usłyszy mój głos cały świat! - oznajmił Styles z całą swoją mocą. - Trasy po Europie, Stanach, Azji... płyty, miliony fanów... Wyobraź to sobie! Ja na scenie z gitarą w ręce i wiankiem na głowie, naprzeciwko setek, jak nie tysięcy ludzi. Oczywiście dostaniesz po znajomości bilety VIP.

- Wyobrażam.

Harry śpiewający z kwiatami we włosach to było coś, co bardzo chciał zobaczyć. A choć nie miał dużego doświadczenia w branży muzycznej, wiele razy przekonywał się, że intuicja go nie może zawieść. W tym przypadku właśnie był niemal przekonany o ogromnym potencjale drzemiącym w chłopaku.

Harry nie był pewny, czy nie było tam trochę ironii, której on sam po prostu nie usłyszał, ale liczył, że słowa Louisa były jak najbardziej szczere. Dlatego posłał mu swój najpiękniejszy uśmiech.

- A może chciałbyś mi coś zaśpiewać? - nagle wypalił Tomlinson.

- Ja? Teraz?

Szatyn wzruszył ramionami i sięgnął po portfel.

- Dlaczego nie? Chodźmy do studia, pochwalisz się niewątpliwie sporymi umiejętnościami.

Styles nawet nie marzył o takiej szansie. Jak bardzo wcześniej nienawidził tego dnia, tak teraz mógł płakać ze szczęścia. Ale trzeba zachować twarz, więc jedynie cicho pisnął.

- Jasne, że chcę! I schowaj te pieniądze, przecież to ja cię zaprosiłem.

- Harold... Zapłacę. Zrewanżujesz się następnym razem.

Loczek zmarszczył brwi i posłał starszemu ostrzegawcze spojrzenie. I może Lou pomyślał, że wygląda jak mały kotek, ale czy to ważne?

- Mam na imię Harry.

- Oczywiście - mruknął Louis i puścił oczko loczkowi. - Idziemy? Chyba, że gdzieś się spieszysz?

Hazz pokręcił głową, przez co sprężynki podskoczyły uroczo. Louis nie mógł zrozumieć, jak on mógł żyć przez tę dwadzieścia sześć lat bez tak słodkiej istotki, jak Hazz. Był pewny, że musi utrzymać z nim kontakt chociażby tylko po to, żeby móc podziwiać jego piękno. Tomlinson już dawno porzucił marzenia o karierze wokalnej, ale patrząc tylko w te oczy był zdolny napisać cały album.

Po zapłaceniu - oczywiście przez starszego - udali się w kierunku studia. Działali na siebie, jak magnes, cały czas musieli się chociaż stykać ramionami. Harry ciągle wpatrywał się w mężczyznę kompletnie nim oczarowany. W mediach i gazetach był opisywany, jako złośliwa, głośna, wręcz ordynarna osoba, kochająca imprezy oraz skandale. Jednak człowiek stojący obok przedstawiał się w zupełnie inny sposób. Może, gdyby żyli w innym świecie, spróbowałby go uwieść... Jednak wiedział, że Louis nie był mężczyzną, który mógłby się nim zainteresować. Za dużo ich dzieliło, nawet jeśli zdawało się, że łączy więcej, niż wodę i ryby. Harry po prostu zawsze za bardzo wierzył w ludzi i za bardzo im ufał.

Styles uchylił lekko usta, przekraczając próg wysokiego budynku. Czyżby właśnie miały się spełniać jego najskrytsze marzenia? Zaciskał mocno rękę na pasku pokrowca, czując jak trzęsą mu się nogi. To się nie działo naprawdę. Podskoczył zaskoczony, czując dłoń na dole swoich pleców i spojrzał na starszego. Był pewny, że jeszcze chwila, a rzuci się na niego i mocno wyściska. Na szczęście powstrzymał go od tak nagłego kroku surowy głos z końca korytarza.

Two Worlds. One Heart || Larry&ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz